wtorek, 30 września 2014

(Wataha Wody) od Damp'a

(Wataha Wody) Od Damp'a

Zacisnął zęby i wziął głębszy oddech - bardzo dobrze znałem ten "odruch". Najprawdopodobniej... nie będzie zachwycony z tego co powiedziałem ale nie będzie mnie do niczego zmuszać. Tak jakby gdybanie? Nie wiem czy to dobrze określiłem.
- Rozumiem. To wielka strata. Dla mnie. Dla przyszłej watahy. Dla tego miejsca. Przemyśl to raz jeszcze, jeśli zmienisz zdanie powiedz mi o tym. Posada będzie na Ciebie czekać. - Oznajmił cicho i wyszedł z pomieszczenia.
A jednak się myliłem. Nie użył ani razu słowa "gdyby". Jednak... gdy to powiedział jakoś dziwnie się poczułem. Na pewno to nie było miłe uczucie. Byłem trochę z żenowany. Ponownie usiadłem na krawędzi łóżka.
- Głupio wyszło. - Powiedziałem sam do siebie.
- Trochę. - Przyznał Doki.
A jednak nie powiedziałem tego do samego siebie, heh.
Spojrzałem na niego przez palce bo uwielbiał mnie dobijać. Stał(nie siedział), stał zgięty nieco i podskakując sprawdzał wytrzymałość mebla.
- Ej, ale ty pamiętasz o tym że jesteś duchem? - Spytałem z premedytacją widząc jak prawie mu się noga omckła na krawędzi.
- Załóżmy czysto teoretycznie że nie. - Drażnił się ze mną.
Widząc jego beztroska minę i balansowanie na krawędzi chciałem popchnąć(dosłownie) akcję do przodu, lecz... no cóż wolałem czekać na jego błąd. Spojrzał nagle na mnie rozbawiony i spytał:
- Przypomnisz mi czemu akurat Rapid?
Zdziwiłem się nieco... no cóż, dobrze to pamiętałem i raczej jeszcze przez długi czas tego nie zapomnę.
- Opowiadałem innym o tobie i o twej przewrotnej oraz dynamicznej naturze. - Zaśmiałem się sam do siebie.
- Czyli wychodzi na to że ja mam na ciebie zły wpływ, i że powinienem nie zarażać cię swoim zmiennym stanem ducha, i że powinienem cię zostawić na łaskę losu... - Słysząc to omal nie wybuchłem radością. Miałem nadzieję że przejdzie na "tamtą stronę" albo chociaż znajdzie sobie inne towarzystwo niż ja... ile osób widzi duchy? Czyli raczej mało prawdopodobne... - Ale bez obaw, nie zostawię cię samego. - I się skończyło napajanie nadzieją...
Jak się czułem? Załóżmy że drożdżówka/bułka to człowiek. A marmolada to odpowiednik nadziei(nie wszyscy lubią marmoladę, ale też nie wszyscy lubią uczucie nadziei xd ale ja lubię marmoladę). Ktoś, wpycha(czy tam "napycha" czy jak to inaczej określić) drożdżówkę marmoladą, a gdy jest już wystarczająco dużo jej w środku przestaje. Potem zamiast ją zjeść, ściska ją tak że zawartość drożdżówki wypływa na wierzch, a następnie wyrzuca do kosza a potem wskakuje do kosza aby ja "dokopać". Tak właśnie się czułem. Jak drożdżówka kopana w koszu(XDDDD).
Mijały leniwe godziny. W ciągu ich byłem się przejść tu i tam. Następnie wróciłem do mojego pokoiku. Ja z Ayato powinienem już wychodzić, lecz go jeszcze nie było.
- Mam prośbę. - Zwróciłem się do zjawy która nie odstępowała mnie na krok. - Czy mógłbyś się "ulotnić", bo za chwilę mam gdzieś pójść na jakieś zebranie...
- CO!? CHYBA CIĘ <cenzurka ^,^> NA DZIESIĄTA STRONĘ! NIGDY NIE POZWOLĘ SIĘ ZMARNOWAĆ TAKIEJ OKAZJI ABY CIĘ PODRĘCZYĆ! MIAŁEŚ ODE MNIE ODPOCZYNEK PRZEZ JEDEN DZIEŃ WIĘC CICHO SIEDŹ! - Wrzasnął.
Nic nie odpowiedziałem bo wszedł Ayato i rzucił krótkie "Chodź". Ruszyliśmy żwawym krokiem w stronę Łąki w Centrum. Po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Było już sporo wilków. Przyznam że jest nas nawet dużo...
- To jest Damp. -Jakiś chłopak z czarnymi włosami wskazał na mnie. - A to Ayato. - Pokazał na Alfę.
I od razu nas dopadli...
EJ! On mnie zna a ja go nie? Ciekawe... no ale chyba znał się z Kuro, bo on zaś stał obok niego. Był jeszcze jakiś chłopak... dość dziwny. A mnie i Ayato przedstawił jakiejś dziewczynie.
- Miło mi, jestem Paralda, a to mój towarzysz Heyou. - Pokłoniła się. Hmmy... ciekawe.
- Będziesz Alfą Powietrza? - Zapytał niebiesko włosy podchodząc kilka kroków do dziewczyny.
Miałem nadzieję że tym razem nie będzie się tak samo integrował. Czy on do każdej kobiety tak zaczyna? Jeśli tak to będzie trzeba go tego oduczyć...
- Nie jest pieskiem. - Zaśmiał się Dekiel.
Tylko się ni śmiej, tylko się nie śmiej, Damp, ogarnij się! - powtarzałem monotonnie przez co nie słuchałem za bardzo co mówią, chociaż się starałem.
- O patrz tam. Jest jakaś babka z... chyba ziemi. Zazwyczaj tacy się straaasznie puszą. "Efekt puszap". - Czuć było ironie.
Tym czasem "człowiek z którym przybyłem" zaczynał sobie coraz bardziej pozwalać. Chciałem powiedzieć coś w stylu żeby przestał ale bałem się nieco że wyjdzie mi coś w stylu "DEKIEL ZAMKNIJ SIĘ!" zamiast "Ayato, ogarnij się nieco." Całe szczęście że ten Heyou zaingerował w odpowiedniej sytuacji. NO ALE, JA PITOLE! TO BYŁO CO NAJMNIEJ DZIWNE! Tak z obserwacji, im bliżej był Ayato tym bardziej dziewczyna się denerwowała... a teraz zatrzymał jego rękę zanim go dotknął. Eeee....
- To ja już może pójdę... - Nagle przestał pajacować(duch) i zamilkł.
Było to dziwne i nieuzasadnione, lecz nie miałem zamiaru się odwracać i zobaczyć gdzie idzie. Ciekawe było to że zrobił to akurat w tym momencie jak Paralda i (zapewne) jej towarzysz do mnie podsze3edli.
- Ty też masz pytanie Damp? - Uśmiechnęła się smutno, przyznam że po raz pierwszy widzę osobę która się uśmiecha smutno....
- Nie... Chyba nie... - Nie wiedziałem co powiedzieć, z jednej strony chciałem spytać o co chodzi z tym co się stało przed chwilą ale z drugiej strony nie powinienem wtrącać nos w nie swoje sprawy.
- Cudowny. - Powiedziała. Mimo iż powiedziała to głośniej niż wcześniej mówiła do innych chyba czegoś nie dosłyszałem. Cudowny? O co chodzi?
- He? - Zdezorientowało to mnie całkowicie.
- Jesteś cudowny. - Powtórzyła.
Zapeszyłem się strasznie. Nic nie powiedziałem przez te kilka pierwszych chwil. Starałem się nie zarumienić ani nie wydukać coś w typie "Eeeee".
Zaśmiałem się nerwowo.
- Jesteś bardzo sympatyczna, wiesz? - Dobrałem odpowiednie słów, lecz miałem wrażenie że powiedziałem jakąś straszną głupotę.
Ona zaś w odpowiedzi uśmiechnęła się życzliwie... czyli nie jest tak źle(chyba).
- Amm... - Spojrzałem szybko na jej towarzysza który miał "pokerową" twarz. - A tak w ogóle to miło mi Cię poznać Pardola. - Przerwałem nerwowo ciszę.
- Paralda. - Stwierdziła.
Chyba się zgubiłem, CO? NO PRZECIEŻ POWIEDZIAŁEM "PARALDA" a ona mi to powtarza?
- Jestem Paralda nie "Pardola".
Ja chyba źle znoszę stres...
- Heh, daruj. - Znów się zdezorientowałem.
Co do tego stresu.. "TRZEBA BYŁO ZA MŁODU BIEGAĆ I TAK JAK RESZTA W NOCY O PÓŁNOCY PODKOPYWAĆ SIĘ POD KURNIKI LUDZI A POTEM UCIEKAĆ BĘDĄC GONIONY PRZEZ KULE! A NIE... siedzieć grzecznie na <kolejna cenzurka XD>." Tak mówiła moja matka... może miała trochę racji?
No ale to wszystko przez "jesteś cudowny"! To nie na moje nerwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz