piątek, 26 września 2014

(Od Towarzysza) Sora

Jakaś nowość! Moje codzienne przemyślenia oraz zastanawiania się nad sensem istnienia, a także głębszą filozofią życiową przerwało wezwanie od Akkiego. Nie spodziewałam się tego, ponieważ od czasu do czasu spoglądałam na ziemię z mojego wymiaru, a ostatnio wydawało się, że radzi sobie nadzwyczaj dobrze.
Jedno było pewne: raczej nie wezwał mnie ostatnio, żeby sobie pogadać od tak. Zawsze kończyło się to na jakimś uciążliwym zajęciu, którego zwyczajnie nie chciało mu się robić. Dlaczego on musiał być taki leniwy? Nie... Jak on to określił, nie leniwy "po prostu woli konserwować swoją energię przy takich upierdliwych, żeby mieć oszczędzoną na bardziej produktywne czynności". Tylko dlaczego oznacza to, że inni (czyli przykład w postaci mojej biednej osóbki) musi przez to tracić swoją energię na "upierdliwe czynności", którymi on sam powinien się zająć.
Wstałam biorąc moją ulubioną broń - zadbaną katanę o niezwykłej ostrości. Nie pozwoliłam sobie nigdy nawet na najmniejszą ryskę na niej czy stępienie. Broń powinna być gotowa do użytku w każdym momencie.
Czas na odwiedziny u Akatsukiego - uśmiechnęłam się. - Może być ciekawie.
Otworzyłam portal, a następnie do niego wskoczyłam lądując obok "mojego właściciela, którego zwierzchnictwa nigdy do końca nie uznałam".
- Hej - przywitałam się zadowolona.
- Widzę, że jak zwykle jesteś w świetnej formie - uśmiechnął się. - Co powiesz na małe rozruszanie się w postaci małego biegu?
Humor od razu mi się zepsuł, ponieważ, gdy to do mnie mówił mogło oznaczać tylko jedno...
- Wiedziałam - skrzywiłam się. - Znowu chcesz mnie gdzieś wysłać, żebym biegała za innymi zamiast ciebie. Nie mogłaby to być dla odmiany walka?
Zignorował moją prośbę o ciekawsze wyzwania.
Chciałbym, żebyś znalazła pewną osobę i przekazała jej wiadomość - oznajmił.
Jęknęłam.
- Prooszęęę... Tylko nie to - wiedziałam, że zachowuję się, jak dziecko, ale nie mogłam nic na to poradzić.
Ja naprawdę nie chciałam tego robić.
- A jeśli, gdy przy okazji wybierzemy się do miasta kupię ci małą nagrodę. Jest może coś co byś chciała?
Ooohhh... Chciałam jeszcze chwilę pomarudzić i się poociągać, ale myśl o możliwości odwiedzin miasta i zakupach wydawała się zbyt kusząca, wbrew mojej woli na moją twarz wyszedł szeroki uśmiech, który mógł oznaczać tylko jedno: "zgoda, zrobię wszystko~!".
- A kupisz mi nowe słuchawki? - Upewniłam się. - Chcę bezprzewodowe - dodałam. - I mają być dobre.
Zastanowił się, a potem wzruszył ramionami:
- Wybieraj sobie co chcesz, ale w rozsądnych cenach - zastrzegł. - Nie zamierzam wydawać na nie dwóch tysięcy.
- Dobrze, dobrze - pokiwałam głową.
Pragnienie nowych słuchawek bezprzewodowych było silniejsze ode mnie.
- To co mam zrobić? - Spytałam.
Akki pokazał mi w myślach wspomnienie oraz zapach dwóch dziewczyn.
- Znajdź je i przekaż im, że spotkanie z Alfami odbędzie się jutro o zachodzie słońca przy Wodospadzie w Centrum.
Kiwnęłam głową, a na moim miejscu delikatnej w miarę niskiej dziewczyny stała ogromna smoczyca o łuskach w różnych odcieniach błękitu.
- Do zobaczenia - powiedział. - Wróć już z nimi.
Kiwnęłam moją wielką głową. Zdecydowanie wolałam przebywać w postaci ludzkiej .Nie przyciągała tak uwagi, a dodatkowo jej palce były o wiele precyzyjniejsze niż ostre smocze pazury.
Odleciałam mając w pamięci zapachach poszukiwanej przeze mnie osoby. Nie był on zbyt wyraźny, mimo moich dobrych zmysłów powonienia. Czyżby one nie były na tych terenach?
Nagle wyczułam to czego szukałam. Niespotykany zapach, wśród ognistych wilków. Piękna podwójna harmonia, która się doskonale uzupełniała.
To tutaj - zachwyciłam się perspektywą szybkiego zakończenia zadania.
Mimo, że wciąż leciałam na dużej wysokości zamieniłam się z powrotem w moją ludzką postać z kataną zawieszoną na pasku i pozwoliłam sobie opaść w stronę drzew.
Chciałabym powiedzieć, że lądowanie wyszło świetnie. Chciałabym...
Mojemu lądowaniu było daleko do perfekcji.
Szczerze mówiąc uwiesiłam się dosyć pechowo na drzewie za kołnierz (taak... nie ma to jak piękne lądowanie przedstawiciela majestatycznego gatunku smoków). Dopóki nikt tego nie widział nie było tak źle, chociaż już nigdy nie zapomnę tej upokarzającej scenki z mojego życia.
Próbowałam wyciągnąć ręce w górę, żeby się odczepić od tego lecz nic z tego. Nawet nie udało mi się tego miejsca dosięgnąć.
Zaklęłam pierwszy raz i spróbowałam jeszcze raz.
Nic z tego. Znowu zaklęłam już nieźle wkurzona, ale i za trzecim nic się nie udało.
- Jakim cudem taki mądry i piękny i mądry smok skończył w ten sposób. - Zaklęłam przy czwartej nieudanej próbie dosięgnięcia nieszczęsnej gałęzi.
Wstyd... Wstyd... Wstyd...
Nie dało się w taki sposób uwolnić, więc spróbowałam się rozbujać na gałęzi, tak żebym wyskoczyła w górę. Szczerze mówiąc tylko pogorszyłam sytuację, nie tylko jeszcze głębiej się wsunęłam na gałąź - to w dodatku sprawiłam sobie chlastanko za pomocą wszystkich okolicznych gałęzi tego przeklętego drzewa na które wpadłam.
Zaklęłam po raz kolejny i kolejny i kolejny... Po chwili już straciłam rachubę ile razy zaklęłam.
W końcu krzyknęłam sfrustrowana i zawisłam luzem na gałęzi.
Dopiero teraz spojrzałam się w dół. Nie byłam tutaj sama. Ktoś widział tą upokarzającą scenkę. Dwie dziewczyny, które idealnie pasowały do obrazu, który podsunął mi Akatsuki.

[Mayu? Shy?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz