Gdy Kuro poszedł ja chciałam mu powiedzieć, że nie wiem czy przyjdziemy, ale było za późno.
- Paraldo wiesz, że tu nie zostaniemy an długo.
- Wiem. Chodźmy jednak na to spotkanie. - Powiedziałam cicho.
Chłopak kucnął an przeciwko mnie i spojrzał głęboko w oczy.
- Przywiązujesz się, wiesz czym to grozi.- Przypomniał mi towarzysz.
- Nie przywiązuję się. - Spojrzałam an niego moimi jasnymi oczyma.
On tylko westchnął i ułożył się do snu niedaleko mnie, ja szybko zasnęłam. Następnego dnia obudził mnie powiew wiatru. Zakochałam się w nim, był delikatny, czuć było w nim coś przyjemnego i kuszącego. Wstałam mozolnie i poszłam nad tamto jeziorko. Po drodze słońce lekko prześwitywało przez liście, co dawało piękny efekt promieni.Gdy dotarłam włożyłam rękę do wody i o dziwo woda była ciepła. Szybko się rozebrałam i zanurkowałam. Przepłynęłam kawałek i w końcu położyłam się na plecach patrząc w chmury i rozmyślając. Myślałam o Bogach, ponieważ na niebie widać było, że mnie tam szukają. Nie mogę tam chodzić, dlatego gdy tylko oni zaprzestają poszukiwań to tam wracam.
- Paraldo! - Usłyszałam lekko zdziwiony i rozzłoszczony głos.
- Tak? - Zapytałam nieco głośniej.
- Nie możesz tak uciekać! Poza tym natychmiast się ubierz, ktoś tu może przecież być! - Krzyczał, myśląc, że nie słyszę.
- To co? - Zapytałam.
- Nie możesz być taka beztroska!- Denerwował się.
- Mogę. - Odparłam i stanęłam na wodzie.
Heyou natychmiast się odwrócił i chyba zaczerwienił.
- Idę pozbierać coś do jedzenia! - Oświadczył i natychmiast poszedł.
Nie rozumiałam go ani trochę, przecież nie ma dużej różnicy między byciu nagim, a odzianym. Westchnęłam ciężko i podniosłam głowę w górę.Postałam tam chwilę i potem znowu wskoczyłam do wody. Gdy dopłynęłam do brzegu to wyszłam i uznałam, że ułożę się na trawie i wyschnę na słońcu.Po dłuższym czasie wyschłam, a następnie się ubrałam. Gdy poszłam do jaskini siedział tam mój towarzysz i wydawał się trochę smutny. Gdy tylko zorientował się, że jestem jak zwykle przybrał ten dziwny wyraz twarzy, który pokazywał, że ma dla mnie szacunek i nic więcej nie jest ważne.
- Co się stało? - Zapytałam siadając niedaleko.
- Nic, zjedz.- Wskazał mi na bluzę gdzie leżało sporo jakichś jagód.
- Um. - Kiwnęłam głową i zaczęłam jeść.
Gdy zjadłam zaczęłam się ostatniej z jagód przyglądać.
- Coś nie tak? - Zapytał towarzysz.
- Chciałabym wiśnię. - Odparłam.
- Wybacz, tylko to znalazłem. - Pochylił głowę.
- Nic nie szkodzi. - Powiedziałam nadal patrząc na jagodę.
Sylyf w duszy za pewnie się ucieszył moich słów. Resztę dnia on zaopatrywał jaskinię,a ja leżałam na drzewie i rozdzierałam listki na drobne części i co jakiś czas przyglądałam się jagodzie. Gdy zaczęło się ściemniać Heyou kazał mi wracać do jaskini.
- Czemu przyglądasz się tak tej jagodzie? - Zapytał gdy już grzaliśmy się przy wspólnym ogniu.
- Jest inna od tamtych. Jest piękna, a jednocześnie nic nie warta. - Odparłam.
- Czemu? - Zapytał ponownie.
- Ma piękny kolor i kształt, ale i tak zostanie zjedzona, więc co nam po tym pięknie? To niesprawiedliwe, że nie możemy tego w żaden sposób podziwiać. Oczywiście chodzi mi o piękno tej jagody. - Wytłumaczyłam powoli.
- Nie możemy tego oceniać. Świat został w ten sposób stworzony. - Odparł.
- Świat jest piekłem. - Przyglądałam się pięknej jagodzie.
- Być może. - Westchnął.
- Jestem zmęczona. - Mruknęłam.
- Idź spać, za dużo ostatnio przeżyłaś. - Dorzucił trochę drewna.
- Dobrze. - Odłożyłam jagodę i poszłam spać.
Kolejnego dnia mieliśmy iść na to dziwaczne spotkanie. Wstałam jak ostatnio zbudzona tym cudownym powiewem. Tym razem Heyou już siedział obudzony pod ścianą.
- Łap. - Rzucił mi jakaś białą suknię.
- Co to? - Spojrzałam.
- Będziesz się w tym kąpać. - Oświadczył.
- To jest niewygodne. - Skomentowałam.
- Nie możesz pływać naga. - Odparł.
- Nie będę chora. - Spostrzegłam.
- Będziesz w tym się kąpać.- Wstał i poszedł las.
Westchnęłam i poszłam nad jezioro, gdzie ubrałam zalecony mi strój. Okazało się, że nie był taki nie wygodny, na jaki się wydawał. Popływałam trochę, a gdy przyszedł Heyou to musiałam się zbierać. Ruszyliśmy an spotkanie, jak zwykle ja prowadziłam, bo wiatr mnie prowadził. Gdy przyszliśmy an miejsce to od razu zauważyłam Kuro z jakimś chłopakiem. Byliśmy najprawdopodobniej pierwsi. Nie... O wiele dalej stała, jakaś inna dziewczyna i kolejny chłopak, ale zdawali się nie zwracać na nas uwagi.
- Paralda. - Na twarzy chłopaka z Mroku pojawił się uśmiech.
Podeszliśmy do nich.
- To jest mój brat Akatsuki. - Przedstawił chłopaka obok niego.
- Jestem Paralda,a to mój towarzysz Heyou. - Powiedziałam spokojnie i dość cicho.
- Miło was poznać. Zostaniesz tutaj jako Alfa powietrza? - Zapytał Akatsuki.
Spojrzałam w niebo, co oczywiście wszystkich zdziwiło, prócz mego towarzysza.
- I co? - Zapytał Sylyf.
- 3 dni. - Odparłam.
- Co? - Zapytał Akki.
- Zostać musimy tu jeszcze trzy dni. - Spojrzałam na nowo poznanego basiora.
- Nie rozumiem. - Odparł.
- Wybacz, nie wiem czy w ogóle jeszcze kiedyś tu wrócimy. - Odparłam.
- Jak to? - Chłopak spojrzał się na brata.
- Co? - Kuro wydawał się być zaskoczony i trochę nieprzytomny.
- Mówiłam Ci to już wcześniej. - Przypomniałam.
- Czyli mam jeszcze trzy dni, na przekonanie Cię byś została? - Zapytał jakby dla niego to było wyzwanie.
- Ja... Nie mogę zostać. - Uśmiechnęłam się smutno.
- Niby czemu? - Wtrącił się Akatsuki.
- Nie może i tyle. Proste. - Heyou znowu okazywał ignorancję.
Po Kuro już widać było, że zrozumiał po jakim gruncie stąpa.
- Po prostu nie mogę... - Zaczęłam.
- Nie mów im tego. - Zezłościł się mój towarzysz.
- Heyou. - Powiedziałam,a on natychmiast wbił złowieszczo wzrok w ziemię.
- Przepraszam. - Powiedział.
- Nie mogę przywiązywać się do nikogo więcej. - Wytłumaczyłam.
- Klątwa? - Zaciekawił się chłopak o czarnych włosach.
- Przeszłość. - Brunet szybko zrozumiał.
Pokiwałam na znak, że ma on rację.
- Zamierzasz na zawsze tak robić? - Zapytał Akki.
- Tak. - Odparłam.
- My to zmienimy. - Wydawało się, że Kuro był pewny siebie, ale jego brat bez dwóch zdań patrzył na niego zdziwiony.
Szczerze się uśmiechnęłam, przez co mój Sylyf najwidoczniej zareagował niepokojem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz