Szedłem przez las i zastanawiało mnie, jakim cudem on był
taki duży.
- Kuro, jesteś
pewien, że się nie pomyliłeś wybierając tą drogę? – Zapytałem.
Chłopak zastanowił się, a potem wzruszył ramionami.
- Przecież pogłoski
mówiły, że gdy zgubisz się w tym lesie to możesz znaleźć krainę pełną bogactw
naturalnych, albo zginąć i nigdy stąd nie wyjść.
Chyba się przesłyszałem… On chyba nie zamierzał nas tutaj
zgubić? On wcale nie miał tego na myśli?
- Inaczej mówiąc
wybierałeś taką drogę, że teraz nie wiemy, jak wrócić? – Byłem wściekły, ale
starałem się nie wybuchnąć.
- Teraz, jak o tym
pomyślę – zastanowił się chwilę i uśmiechnął. – To nie mam pojęcia, gdzie my
jesteśmy.
- Czyli jednak to
robiłeś – odpowiedziałem uśmiechem. – Powiedz, mogę ciebie zabić?
- To byłoby raczej
dla mnie problemem – odparł. – Więc raczej wolałbym do tego nie dopuścić, nawet
twoim kosztem.
Teraz dla odmiany zaczęło mnie zastanawiać, jakim cudem się
jeszcze wzajemnie nie pozabijaliśmy do tej pory, ale w sumie mam ochotę to
zmienić o ile za chwilę nie odnajdzie właściwej drogi.
- Tak mnie zastanawia
– zamyślił się. – Dlaczego ludzie nie wycieli tego lasu? W końcu gleba tutaj
byłaby doskonała do upraw bądź postawienia kolejnego miasta.
- To dlatego, że nie
mogą ruszać tych terenów – przypomniałem mu. – Poza tym, nie sądzę, żeby
chciało im się zapuszczać do tego lasu, żeby go wyciąć. W końcu tutaj ludzie
nie występują na górze łańcucha pokarmowego.
- Czyli właściwie
dzięki naszym wrogom, różnym demonom i potworom ostały się jeszcze dzikie
tereny dla nas? Brzmi trochę niczym symbioza w biologii.
- Jak to mówisz w ten
sposób to brzmi to trochę obrzydliwie – stwierdziłem. – Poza tym nie zamierzam
socjalizować, ani tym bardziej być w symbiozie z tymi kreaturami, ale jeśli
chodzi ci o to, że ludzie przez nich unikają tego miejsca to owszem, dobrze to
rozumiesz, a poza tym… Dlaczego mnie o to pytasz, skoro już i tak o wszystkim
wiesz?
- Chciałem odwrócić
twoją uwagę – odparł prosto z mostu. – Od tego, że jesteśmy zgubieni.
- Więc dlaczego mi o
tym przypominasz Kuro? – Zapytałem ze sztucznym uśmiechem.
- No bo się zapytałeś
– powiedział. – A wracając do naszej rozmowy… Pewien znajomy poprosił nas,
żebyśmy pomogli mu w klubie.
- Co to ma niby
wspólnego z naszą rozmową?
- Po prostu mi się
przypomniało.
- Jesteś wkurzający –
powiedziałem.
- Dziękuję.
- To nie był
komplement.
- Wiem.
- Więc czemu
dziękujesz?
- Jesteś wkurzający –
powiedział.
Westchnąłem ciężko. Za jakie grzechy musiałem z nim
podróżować? Co ja takiego niewybaczalnego zrobiłem, że go poznałem? Przecież to
musi być kara boska, nie ma drugiej tak uciążliwej osoby, jak on na tym
świecie.
- Pić mi się chce –
zaczął marudzić. – Zrób coś z tym.
- Nie mój problem –
odparłem. – Jak chce ci się pić to idź do tej rzeki i daj mi święty spokój.
Chwila. Rzeka?
- Coś mówiłeś? –
Odwrócił się. – Coś o rzece? Nie widzę tutaj żadnej rzeki.
Zamknąłem oczy i zacząłem nasłuchiwać, a wtedy zdałam sobie
sprawę, że ciągle słyszeliśmy cichy plusk wody, tylko nie zwracaliśmy na niego
uwagi.
- Nie pamiętam, żeby
tutaj w lesie była rzeka – oświadczył. – Może mi się mapy pomyliły, to by się
nawet zgadzało… Ponieważ wszystko tutaj się nie zgadza z oznaczeniami, które na
niej były.
Nie wiedziałem, jak na to zareagować, więc po prostu w
milczeniu poszedłem przodem w stronę rzeki, a Kuro za mną.
Kilka kilometrów dalej wyszliśmy na otwartą przestrzeń, a
dźwięk stał się trochę wyraźniejszy.
- No to najwyraźniej
oznacza, że znaleźliśmy tą krainę – stwierdził.
- Oznacza też również
to, że się zupełnie zgubiliśmy – przypomniałem.
- Ale ostatecznie
osiągnęliśmy cel podróży.
- Tylko, że nie
możemy wrócić.
- A ma to jakieś
znaczenie?
- Owszem, ma to DUŻE
znaczenie – podkreśliłem.
- Jak dla mnie nie
ma. Musimy stąd wracać? Dlaczego tutaj nie zostaniemy?
- Zostać, tutaj… -
Zastanowiłem się.
- Widzisz, ta dziura
będzie idealna na grób dla ciebie – stwierdził. – Brudna, stara i śmierdząca,
idealnie będziecie do siebie pasować.
- Chciałeś chyba
powiedzieć, że TY do niej pasujesz.
- Nie, chciałem
powiedzieć: „Widzisz, ta dziura będzie idealna na grób dla ciebie. Brudna,
stara i śmierdząca, idealnie będziecie do siebie pasować”.
- Musiałeś to
powtarzać słowo w słowo? – Uniosłem brwi. – Poza tym to ty bardziej do tej
dziury pasujesz, niż ja.
- Ale to ty jesteś
zepsuty do szpiku kości – miał poważną minę. – W końcu to ty zajmowałeś się
brudną robotą dla rządu, ta dziura też jest brudna.
Jakoś mu się nie przypomniało, że robił to razem ze mną…
- Nie chce tego
słyszeć od osoby, której nawet sama dusza, cała jej egzystencja jest zepsuta.
Pochylił się, żeby napić się tej krystalicznie czystej wody,
a ja nie wytrzymałem i go porządnie kopnąłem w tyłek, tak, że sam skończył w
strumieniu lodowatej wody.
Kuro wynurzył się z wody.
- To było okrutne
Akki – stwierdził bez wyrazu. – Zraniłeś moje uczucia, wiesz?
Wstał i wyszedł ze strumienia, a wtedy do mnie podszedł i
złapał mnie nagle w jakiś chwyt, a następnie przerzucił do strumienia.
Woda naprawdę była lodowata.
W dodatku to nie był koniec.
Kuro podszedł ze mną, wciąż mając tą swoją minę, która nie
pokazuje żadnych uczuć.
Złapał mnie za kołnierz i zaczął próbować mnie utopić.
- Chcesz… mne… Zaić?
– Wydusiłem łapiąc powietrze, gdy wreszcie udało mi się wyciągnąć głowę na
powierzchnię.
- Nie rozumiem co
mówisz, mów wyraźniej. – odparł i wepchnął mnie z powrotem do wody. – Chcesz
jeszcze? Ja tylko się odwdzięczam.
Szarpaliśmy się jeszcze przez parę minut, aż w końcu udało
mi się go tak kopnąć, że zyskałem czas, żeby się podnieść.
- Próbowałeś mnie
zabić?! – Stwierdziłem oczywisty fakt.
- Nie.
- Jestem pewien, że
próbowałeś mnie zabić!
- To był tylko taki
żart – machnął ręką.
On stanowczo był bardziej zepsuty niż do szpiku kości… Jakim
cudem on wyrósł na coś takiego? Czy ja mam, aż taki zły wpływ na ludzi? A nie… On był taki od pierwszego spotkania i jakoś nie udało mi się go przekonać, że nie musi mordować i upokarzać innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz