sobota, 20 września 2014

(Wataha Mroku) od Akatsukiego



Szedłem przez las i zastanawiało mnie, jakim cudem on był taki duży.
 - Kuro, jesteś pewien, że się nie pomyliłeś wybierając tą drogę? – Zapytałem.
Chłopak zastanowił się, a potem wzruszył ramionami.
 - Przecież pogłoski mówiły, że gdy zgubisz się w tym lesie to możesz znaleźć krainę pełną bogactw naturalnych, albo zginąć i nigdy stąd nie wyjść.
Chyba się przesłyszałem… On chyba nie zamierzał nas tutaj zgubić? On wcale nie miał tego na myśli?
 - Inaczej mówiąc wybierałeś taką drogę, że teraz nie wiemy, jak wrócić? – Byłem wściekły, ale starałem się nie wybuchnąć.
 - Teraz, jak o tym pomyślę – zastanowił się chwilę i uśmiechnął. – To nie mam pojęcia, gdzie my jesteśmy.
 - Czyli jednak to robiłeś – odpowiedziałem uśmiechem. – Powiedz, mogę ciebie zabić?
 - To byłoby raczej dla mnie problemem – odparł. – Więc raczej wolałbym do tego nie dopuścić, nawet twoim kosztem.
Teraz dla odmiany zaczęło mnie zastanawiać, jakim cudem się jeszcze wzajemnie nie pozabijaliśmy do tej pory, ale w sumie mam ochotę to zmienić o ile za chwilę nie odnajdzie właściwej drogi.
 - Tak mnie zastanawia – zamyślił się. – Dlaczego ludzie nie wycieli tego lasu? W końcu gleba tutaj byłaby doskonała do upraw bądź postawienia kolejnego miasta.
 - To dlatego, że nie mogą ruszać tych terenów – przypomniałem mu. – Poza tym, nie sądzę, żeby chciało im się zapuszczać do tego lasu, żeby go wyciąć. W końcu tutaj ludzie nie występują na górze łańcucha pokarmowego.
 - Czyli właściwie dzięki naszym wrogom, różnym demonom i potworom ostały się jeszcze dzikie tereny dla nas? Brzmi trochę niczym symbioza w biologii.
 - Jak to mówisz w ten sposób to brzmi to trochę obrzydliwie – stwierdziłem. – Poza tym nie zamierzam socjalizować, ani tym bardziej być w symbiozie z tymi kreaturami, ale jeśli chodzi ci o to, że ludzie przez nich unikają tego miejsca to owszem, dobrze to rozumiesz, a poza tym… Dlaczego mnie o to pytasz, skoro już i tak o wszystkim wiesz?
 - Chciałem odwrócić twoją uwagę – odparł prosto z mostu. – Od tego, że jesteśmy zgubieni.
 - Więc dlaczego mi o tym przypominasz Kuro? – Zapytałem ze sztucznym uśmiechem.
 - No bo się zapytałeś – powiedział. – A wracając do naszej rozmowy… Pewien znajomy poprosił nas, żebyśmy pomogli mu w klubie.
 - Co to ma niby wspólnego z naszą rozmową?
 - Po prostu mi się przypomniało.
 - Jesteś wkurzający – powiedziałem.
 - Dziękuję.
 - To nie był komplement.
 - Wiem.
 - Więc czemu dziękujesz?
 - Jesteś wkurzający – powiedział.
Westchnąłem ciężko. Za jakie grzechy musiałem z nim podróżować? Co ja takiego niewybaczalnego zrobiłem, że go poznałem? Przecież to musi być kara boska, nie ma drugiej tak uciążliwej osoby, jak on na tym świecie.
 - Pić mi się chce – zaczął marudzić. – Zrób coś z tym.
 - Nie mój problem – odparłem. – Jak chce ci się pić to idź do tej rzeki i daj mi święty spokój.
Chwila. Rzeka?
 - Coś mówiłeś? – Odwrócił się. – Coś o rzece? Nie widzę tutaj żadnej rzeki.
Zamknąłem oczy i zacząłem nasłuchiwać, a wtedy zdałam sobie sprawę, że ciągle słyszeliśmy cichy plusk wody, tylko nie zwracaliśmy na niego uwagi.
 - Nie pamiętam, żeby tutaj w lesie była rzeka – oświadczył. – Może mi się mapy pomyliły, to by się nawet zgadzało… Ponieważ wszystko tutaj się nie zgadza z oznaczeniami, które na niej były.
Nie wiedziałem, jak na to zareagować, więc po prostu w milczeniu poszedłem przodem w stronę rzeki, a Kuro za mną.
Kilka kilometrów dalej wyszliśmy na otwartą przestrzeń, a dźwięk stał się trochę wyraźniejszy.
 - No to najwyraźniej oznacza, że znaleźliśmy tą krainę – stwierdził.
 - Oznacza też również to, że się zupełnie zgubiliśmy – przypomniałem.
 - Ale ostatecznie osiągnęliśmy cel podróży.
 - Tylko, że nie możemy wrócić.
 - A ma to jakieś znaczenie?
 - Owszem, ma to DUŻE znaczenie – podkreśliłem.
 - Jak dla mnie nie ma. Musimy stąd wracać? Dlaczego tutaj nie zostaniemy?
 - Zostać, tutaj… - Zastanowiłem się.
 - Widzisz, ta dziura będzie idealna na grób dla ciebie – stwierdził. – Brudna, stara i śmierdząca, idealnie będziecie do siebie pasować.
 - Chciałeś chyba powiedzieć, że TY do niej pasujesz.
 - Nie, chciałem powiedzieć: „Widzisz, ta dziura będzie idealna na grób dla ciebie. Brudna, stara i śmierdząca, idealnie będziecie do siebie pasować”.
 - Musiałeś to powtarzać słowo w słowo? – Uniosłem brwi. – Poza tym to ty bardziej do tej dziury pasujesz, niż ja.
 - Ale to ty jesteś zepsuty do szpiku kości – miał poważną minę. – W końcu to ty zajmowałeś się brudną robotą dla rządu, ta dziura też jest brudna.
Jakoś mu się nie przypomniało, że robił to razem ze mną…
 - Nie chce tego słyszeć od osoby, której nawet sama dusza, cała jej egzystencja jest zepsuta.
Pochylił się, żeby napić się tej krystalicznie czystej wody, a ja nie wytrzymałem i go porządnie kopnąłem w tyłek, tak, że sam skończył w strumieniu lodowatej wody.
Kuro wynurzył się z wody.
 - To było okrutne Akki – stwierdził bez wyrazu. – Zraniłeś moje uczucia, wiesz?
Wstał i wyszedł ze strumienia, a wtedy do mnie podszedł i złapał mnie nagle w jakiś chwyt, a następnie przerzucił do strumienia.
Woda naprawdę była lodowata.
W dodatku to nie był koniec.
Kuro podszedł ze mną, wciąż mając tą swoją minę, która nie pokazuje żadnych uczuć.
Złapał mnie za kołnierz i zaczął próbować mnie utopić.
 - Chcesz… mne… Zaić? – Wydusiłem łapiąc powietrze, gdy wreszcie udało mi się wyciągnąć głowę na powierzchnię.
 - Nie rozumiem co mówisz, mów wyraźniej. – odparł i wepchnął mnie z powrotem do wody. – Chcesz jeszcze? Ja tylko się odwdzięczam.
Szarpaliśmy się jeszcze przez parę minut, aż w końcu udało mi się go tak kopnąć, że zyskałem czas, żeby się podnieść.
 - Próbowałeś mnie zabić?! – Stwierdziłem oczywisty fakt.
 - Nie.
 - Jestem pewien, że próbowałeś mnie zabić!
 - To był tylko taki żart – machnął ręką.
On stanowczo był bardziej zepsuty niż do szpiku kości… Jakim cudem on wyrósł na coś takiego? Czy ja mam, aż taki zły wpływ na ludzi? A nie… On był taki od pierwszego spotkania i jakoś nie udało mi się go przekonać, że nie musi mordować i upokarzać innych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz