Patrzyłem, jak Heyou wychodził niemal ze skóry patrząc się na mnie wściekły. Chyba mu ten mały pokaz nie przypadł do gustu.
- Następnym razem Cię zabiję - oświadczył patrząc szeroko otwartymi oczyma.
Chyba mu jeszcze szok po tym nie przeszedł.
- Tak, więc nie tylko ona jest ciekawa - uśmiechnąłem się.
Zastanawiało mnie, jaką będzie miał reakcję w razie niebezpieczeństwa dla Paraldy. Czy się rzuci, żeby mnie powstrzymać, czy może w złości mnie zaatakuje, albo wybierze najlepszą opcję w której dotarcie i ochrona dziewczyny będzie największym priorytetem.
- Ruszę dupę, jeśli chcesz się dowiedzieć co jest w jaskini - chyba teraz ona nie mogła już go powstrzymać przed słownymi próbami irytacji.
Nie, żeby mnie one irytowały. Jeszcze było mu za daleko do mojego poziomu. Spędziłem kilkaset lat skutecznie irytując ludzi od urodzenia, więc miałem w tym praktykę i doświadczenie, a co za tym szło - sam byłem na to odporny (pomijając dwie sytuację).
- Takiego ciebie nieczęsto można ujrzeć - skomentowałem.
- Tylko jeśli ktoś zagraża moje... To znaczy Paraldzie - poprawił się po sekundzie, jednak domyśliłem się co chciał powiedzieć.
- Na pewno jesteś tylko jej towarzyszem? - Zapytałem.
- A ty na pewno jesteś tylko uroczym psychopatą, czy może coś w sobie skrywasz? - Szybko próbował znaleźć osób, żeby mi nie odpowiedzieć.
- W sumie to nie wiem - zatrzymałem się przed ścianą.
- Nic tu nie ma - stwierdził.
- Pewnie tunel prowadzi dalej, ale został zasypany - dotknąłem ściany.
Osypało się z niej trochę kamieni i piasku.
- Czyli, nie dotykajmy tego - szybko zadecydował.
- Niby czemu? - Trochę mnie interesowało co mogło być dalej.
- Ciekawość, to klucz do zaświatów - odparł.
Ja słyszałem wersję, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Ciekawe skąd to wiesz - wstałem z kucków.
Skończyłem już budować strukturę ściany.
- Nie wiem, od Ciebie czuć zaświaty, a widać, że ciekawość bardzo Cię zżera - dogryzał mi.
- Niezła dogryzka - klasnąłem w dłonie.
- Dobra wracajmy - odwrócił głowę z zamiarem odejścia.
Odwróciłem w ten sposób jego zainteresowanie od mojego zainteresowania tym obiektem. Przyjrzałem się ukradkiem sklepieniu jaskini i innym ścianom. Tak, jak myślałem: była to twarda i lita skała, a to oznaczało dwie opcję:
a) albo tam była jakaś "dziura" w sklepieniu z dostępem na zewnąrz
b) to wcale nie pojawiło się tu z przyczyn czysto naturalnych.
Z chęcią bym to zobaczył, ale w opcji a istniało ryzyko, że jeśli zbyt wiele się osunie to przypadkiem pogrzebię go żywcem. O siebie się nie martwiłem, znalazłbym drogę na zewnątrz i sobie poradził dzięki moim mocom, ale szukanie kogoś w gruzie? Chyba wolałem sobie to darować.
- Czujesz się nie pewnie? - Zaśmiałem się.
Chciałem już powiedzieć, że jak chciał to, żeby sam wracał, gdy usłyszeliśmy krzyk Paraldy.
I to chyba tyle, jeśli chodziło o szansę dowiedzenia się co było dalej.
Szybko ruszyliśmy w jej kierunku. Heyou chciał niemal pobiec, ale mi się aż tak nie śpieszyło, więc skończyło się tylko na szybkim tempie.
Moja dwójka towarzyszy siedziała po dwóch stronach jaskini.
- No tak... Położyły się za blisko niej! - Wydarł się na mnie w gniewie.
Chyba nie potrafił zrozumieć, że sytuacja była z łatwością do opanowania. Nie. Ona była już niemalże opanowana.
- Zraniła Sorrowa, lekko - stwierdziłem przyglądając się ranie.
Była tylko powierzchowna, ponieważ mój towarzysz musiał szybko zareagować i się oddalić. Potem będę musiał opatrzyć mu ranę.
Tymczasem Paralda, wciąż nie doszła do siebie i była w trybie defensywnym przygotowana na każdy atak.
- Dlatego, że poczuła twój zapach na nim - oznajmił.
Czyli zwierzęta również odpadały? Dobrze, że dwójka moich pupili była nieśmiertelna i nawet, gdyby je zabiła przez przypadek to i tak by się odrodziły najpóźniej za trzy dni.
- Paraldo, wybacz, nie powinienem odchodzić. Wybacz mi - jak to mówił dziewczyna spojrzała na niego.
Wyglądało na to, że było już u niej lepiej.
- Przepraszam - powiedziała w stronę dwójki ptaków.
- Nic nie szkodzi, zapomniałem już o tym - machnąłem ręką niedbale.
- Nie, to nie tak. Po prostu nikt mnie nie dotyka, nawet zwierzęta, czy towarzysze. Nie powinnam nikogo ranić - znowu się kłaniała.
- Zapomnijmy o tym.
- Heyou - spojrzała na niego oschle.
- Wybacz - pokłonił się jej (serio, nie bolą ich plecy od tego ciągłego kłaniania się?).
- Daj mu już spokój - powiedziałem. - Miał już swoją lekcję ode mnie - uśmiechnąłem się tajemniczo. - O mało nie wyszedł już dzisiaj ze skóry.
Zamilkliśmy.
Zamyślony wpatrywałem się w Paraldę.
- Mogłabyś użyć tej mocy do przecięcia ściany? - Spytałem.
- Może... - Powiedziała. - A o co chodzi?
- Jeszcze sobie nie odpuściłeś? - Heyou spojrzał na mnie z rezygnacją.
- Nie - odparłem. - Ponieważ o ile się nie mylę dalsza część jaskini powinna być o wiele ciekawsza. - Pewności nie mam - wzruszyłem ramionami. - Ale to wcale nie jest ściana. Podczas, gdy ty ciągle gadałeś ja zdążyłem się jej przyjrzeć i istnieje około 80% prawdopodobieństwa, że to wcale nie jest koniec tej jaskini. To jak? Byłabyś w stanie to zrobić?
Kiwnęła głową potwierdzając, że nie wykracza to poza jej umiejętności.
- To pokażę ci w których miejscach powinnaś przeciąć, żeby się reszta nie zawaliła - powiedziałem.
Ruszyłem przodem, a ona za mną. Podążył również za nami jej towarzysz, który pragnął, żeby on wraz z dziewczyną znaleźli się w innym miejscu i prawdopodobnie jeszcze daleko ode mnie, chociaż starał się zbytnio tego przy niej nie okazywać, ale wiedziałem już z jego zachowania bez niej, że to tylko pozory.
Dotarliśmy do ściany.
- Przetnij tutaj - poleciłem wskazując palcem linię - następnie tutaj... - Pokazałem jej, jak ma to zrobić.
Po chwili w ścianie pojawiły się małe kreski.
- Już skończyłaś? - Spytałem.
Kiwnęła głową.
Kopnąłem nogą wycięty fragment ściany, który miał wysokość około dwóch metrów, dopóki nie usunął się dalej z drogi. Był całkiem ciężki (ale czego ja miałbym się spodziewać po ścianie jaskini?).
Przeszedłem na drugą stronę i poczekałem na resztę. Paralda wsunęła się za mną, a za nią jej towarzysz.
Rozejrzałem się. Nie miałem problemu z widzeniem w ciemnościach, ale nie byłem pewny, jak sobie radziła z tym pozostała dwójka. Podniosłem starą pochodnię z nadzieją, że jeszcze się nada do użytku, a potem rozpaliłem.
- Masz - podałem ją dziewczynie, która ostrożnie wzięła przedmiot unikając mojego dotyku. - To idziemy czy chcecie się jeszcze wycofać? - Spytałem uśmiechając się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz