Kiedy podałem kurtkę Paraldzie, a ona odsunęła się ode mnie. Cóż, w przypadku każdej innej osoby pomoc z mojej strony oznaczałaby, że skończyłoby się to dla niej kłopotami, ale wyjątkowo nie w tym przypadku.
- Nie bój się - powiedziałem. - Weź, nie zmokniesz.
Widać, że było jej zimno. Wyciągnęła drżącą dłoń, a ja widząc z jakim robi to wahaniem stwierdziłem, że szybciej będzie, jeśli po prostu zarzucę jej na ramiona.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Ona od razu się cofnęła, a ja uspokoiłem ją uśmiechem.
- Chodźmy - powiedział Heyou.
Kilkanaście minut później doszliśmy do groty, a wtedy szybko się w niej schroniliśmy. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, lecz chwilę później zaczęła kichać.
- No świetnie - mimo lekko ironicznego tonu jej towarzysz spojrzał na nią zmartwiony.
- Rozpalę ogień - zaproponowałem.
W kącie jaskini były ułożone stare gałązki, które już po tak długim czasie były suche w takim stopniu, że niemalże się rozpadały. Przeniosłem je bliżej pozostałem dwójki i sprawnie rozpaliłem ogień, którym szybko zajęły się suche drewienka.
- Mogę sprawdzić, czy nie masz gorączki? - Spytałem.
Po jej dotychczasowych reakcjach wiedziałem, że mogę spotkać się z odmową, jednak i tak spróbowałem.
- Lepiej się do niej nie zbliżał - ostrzegł mnie chłopak.
- Czemu? - Tym razem nie rozumiałem w czym był problem.
- Spójrz - wskazał w jej kierunku.
Paralda już rozłożyła się na ziemi.
- Przepraszam, jestem śpiąca - już odpływała.
- Czekaj, nawet nie mamy posłania. - Powiedziałem wstając z zamiarem rozejrzenia się po dalszej części jaskini.
- To nic. - Uśmiechnęła się tajemniczo.
Niecałą sekundę już spała.
- Podziwiam jej zdolności przystosowania - przyjrzałem się jej. - Ja bym tak nie chciał spać.
- Może po prostu ty jesteś wybredny - zauważył chłopak.
- Może - uśmiechnąłem się. - Całkiem możliwe, że zdążyłem przyzwyczaić się do luksusów.
- Mogę wiedzieć, jakie masz intencje? - Zapytał mnie Heyou.
Chyba nadal mi nie ufał. Muszę przyznać, że całkiem mądrze z jego strony.
- Intencję? - Udałem zdziwienie. - Niby jakie miałbym mieć w tym intencje?
- Na przykład chcesz, żebyśmy byli ci coś dłużni - odparł.
- W każdej innej sytuacji miałbyś rację - przyznałem. - Ale teraz sobie robię przerwę od bycia złym gościem.
- A więc przyznajesz, że jesteś złym gościem - wpatrywał się we mnie, jakby chciał mnie przewiercić na wylot.
- Może - odwróciłem się od niego i zacząłem iść w głąb jaskini.
- Gdzie ty idziesz? - Czułem na plecach jego spojrzenie.
- Pozwiedzać - odparłem. - W środku może być coś ciekawego.
- Idę z tobą - oświadczył.
- A nie powinieneś przypadkiem jej pilnować? - Zauważyłem.
- To... - Nie był pewny.
- Myślę, że odpowiedź brzmi tak, jako jej towarzysz nie powinieneś zostawiać jej bez ochrony, ale jako żywa istota masz prawo do przerwy.
Dwa razy krótko zagwizdałem. Ten znak oznaczał przywołanie moich towarzyszy.
- Jeszcze ich nie przedstawiłem - wskazałem na dwójkę feniksów, które wleciały do jaskini. - Ciemny to Sorrow, a Złota do Reya. Co powiesz na to, żeby one chwilowo ciebie zastąpiły?
Nie był pewny, czy może sobie na to pozwolić.
- Odważysz się mi zaufać?
- T..Tak - odparł z wahaniem.
- I to był błąd... - powiedziałem chłodno.
Dwa magiczne ptaki rzuciły się w stronę dziewczyny.
Heyou warknął i przerażony zaczął biec się w stronę Paraldy, która dalej spała.
Pstryknąłem palcami.
- ... W każdym innym przypadku - dokończyłem zdanie. - Nie powinieneś ufać tak obcym i zostawiać jej na łaskę innym, jeśli zamierzasz nazywać siebie jej towarzyszem.
Tymczasem dwa ptaki wylądowały tuż obok gardła nieświadomej ich obecności dziewczyny, a następnie ułożyły się obok niej.
- Taka dobra rada z mojej strony - uśmiechnąłem się niewinnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz