- Chodź- szepnęłam i zaczęłam skradać się w stronę z której dochodziły te odgłosy. Nie musiałam długo czekać na rezultat. Cóż... zobaczyłam drzewo i siedzącą na nim dziewczynę. Coś nowego. Przybrałam właściwą dla siebie pozę 'do ataku', a Shy obronną.
- Kim jesteś i co tu robisz?- zapytałam dość ostro.
- Sora i przysłał mnie tu Akatsuki- odpowiedziała
- A on czego chce?
- Kazał mi przekazać ci, że jutro o zachodzie słońca jest spotkanie wszystkich alf przy wodospadzie w centrum- powiedziała
- Z pewnością się tam wybiorę- zwróciłam się z sarkazmem do Shy
- Spotkanie jest obowiązkowe- wtrąciła się dziewczyna
- Powiedz mu, że wyślę jakiegoś posłańca- odpowiedziałam i odwróciłam się zamierzając odejść
- Nie, Shy- powiedziałam słysząc co zamierza powidzieć
- To chociaż zdejmij ją z tego drzewa- zaproponowała Shy
- Niby jak?- próbowałam się wykręcić, bo byłam coraz bardziej zła. Nie miałam zamiaru się z nikim integrować, a jeśli Akkiemu tak na tym zależało to mógł sam się pofatygować, a nie wysyłać posłańców. Ale Shy tylko popatrzyła na mnie wymownym spojrzeniem.
- Upadek czy zniknięcie?- zwróciłam się do dziewczyny na drzewie. Ale ona przez najbliższe 10 sekund mi nie odpowiedziała, więc miałam zamiar sama wybrać. Ale Shy używając naszego wspólnego toku myślowego już na mnie krzyczała. SHY! KRZYCZAŁA! Szok. Co się dzieje z tą dziewczyną?
- Okej, okej- odpowiedziałam na jej myśli. Cóż... miałam to zwyczaju. Odbiegłam jakieś 300 metrów od drzewa, zamknęłam oczy i się skupiłam. Przecież wcale nie chciałam, żeby dziewczyna wylądowała na drugim drzewie. Chociaż Kuro uznałby to za dobre... Chyba? EJJ!!! Myślałam, że on zniknął z mojej głowy. GŁUPEK!!! I to wkurzający.
- Maja skup się, bo zaraz zamiast jej pojawi się on- Shy tym razem użyła głosu.
- Okej- krzyknęłam i na serio się skupiłam. Nie chciałam go tutaj. A NIECH TO!!!
- Już się skupiam- zawołałam do Shy. I tym razem się skupiłam. Panowałam nad myślami, były czyste i przejrzyste. Pozwoliłam wniknąć do nich obrazowi dziewczyny, a kiedy ten obraz przejął nad nimi kontrolę wypowiedziałam jej imię. Nie widziałam jej jak znikała z tego drzewa, ale nagle pojawiła się przede mną.
- Proszę - powiedziałam i wróciłam do Shy. A ta czekała na mnie z tą swoją miną. Zawsze taką miała jak chciała, żebym coś zrobiła 'dla swojego dobra'.
- Zostaję w jaskini- powiedziałam stanowczo- i żadna siła mnie tam nie zaciągnie.
- Ale to obowiązkowe- zaprotestowała
- Wyślę posłańca- postanowiłam- Wszystko mi przekaże, bo najwyraźniej wcale nie chodzi o integracje.
- Sama nie pójdę- powiedziała Shy
- To Sap! Poleci! - już niemal krzyczałam. Co ona sobie myślała? Teraz byłam zła nie tylko na Kuro ale też na Akkiego. Jak tak dalej pójdzie to zaraz będę wściekła na całą watahę. Najwyraźniej nie nadawałam się do życia w grupie i koniec. A spotkanie wcale mnie nie obchodziło. Niech inni się integrują. Ja ich nie potrzebuje. A już zwłaszcza Kuro podobnych. Koniec. Czemu ja w ogóle o tym myślę? Pewnie podświadomie czytałam myśli Shy. OHHH!!!!! Czasami nawet ona mnie złościła. Zwłaszcza ten jej wzrok.
- Idę spać- powiedziałam- Nigdzie nie idę i koniec. Daj już spokój- nie miałam zamiaru ustąpić. Nie tym razem, a Shy najwyraźniej nie zamierzała się kłócić, więc poszłam spać, a ona zrobiła chyba to samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz