sobota, 20 września 2014

(Wataha Wody.) Od Ayato.

Wędrowałem wzdłuż potoku w wilczej postaci. Zauważyłem, że koryto rzeczki jakby oddzielało dwa inne środowiska. Po mojej lewej ewidentnie było żywiołu Wody, po prawej jak sądzę Powietrza. Później jakby teren neutralny.? Wyczyszczony z jakiegokolwiek udziału żywiołu bądź jest połączeniem ich wszystkich. Ciężko stwierdzić bardziej się nie przyglądając. Koło mojej łapy wciąż dzielnie kroczył szary kot. Nie zważając na wodę i jej temperaturę okręcał się wokół łap, łaskocząc mnie po nosie puchatym ogonem. Warknąłem na niego, ale ten nie zważając na nic robił ciągle to samo. Podłe zwierze.
W pewnym momencie stanąłem jak wryty. Teren po lewej jakby przekazał mi informację, że koś przekroczył jego granice, wyznaczone przez rzekę. Dziwne. Aby tego dokonać tereny musiały być jakby żywe... Kiedyś musiały tu mieszkać potężne istoty, aby tchnąć to życie w Ziemię. 
Nie bacząc na nic skręciłem w lewo i przyśpieszyłem bieg. Długie i potężne łapy rytmicznie dotykały ziemi, omijając wszystko co mogłoby wydać najcichszy nawet dźwięk. Mimo wielkości poruszałem się bezszelestnie. Kocur - Rokita - Pomimo maleńkiej budowy dotrzymywał mi tępa i wydawał się przy tym znakomicie bawić. 
Jeszcze po kilku minutach biegu wylądowaliśmy pod wielką i okazałą jaskinią. Na zewnątrz znajdowała się siatka drobnych jak i dużych wodospadów mieniących się krystalicznie błękitną wodą. Część największego zakrywała połowę wejścia do jaskini. 
Weszliśmy stanowczo do środka a naszym oczom ukazała się przestronna komnata. Odchodziło od niej kilka pomniejszych przejść i grot. W środku także znajdowały się wodospady oraz małe jeziorka. Całą podłogę pokrywał miękki, biały piasek a na ściany groty składały się zlepki jasnego wapienia, ciemnych skał wulkanicznych i osadowych oraz błękitne kryształy. Wszystko tworzyło świetny kontrast. Dodatkowo w sklepieniu znajdowały się małe otwory, przez które wpadał blask słońca. Muzyka tworzona przez plusk wody dopełniała całości. 
Rokita szybko znalazł sobie płytki kawałek gorącego źródełka i ułożył się na ciepłym piasku tak, że był prawie cały pod wodą. Nim się obejrzałem ten już spał. 
Rozejrzałem się jeszcze raz po komnacie chłonąc cudowny widok. Nadal w postaci wilczej ruszyłem do pierwszego po prawej wejścia. Moim oczom ukazała się druga, równie spektakularna, lecz mniejsza komnata. Przestrzeń została zagospodarowana przez solidnie wykonane, drewniane meble. We wszystkim dało się wyczuć surowość wykonania. Mimo starości wszystko było na swoim miejscu przykryte warstwą kurzu. Rozmaite fiolki z pozasychanymi płynami w nich stały ustawione w rządkach na półkach skalnych. Zmieniłem się w człowieka i ostrożnie odkorkowałem jedną z nich i powąchałem. Korzeń wielokwiatu. Silnie trujący dla wilków, nieszkodliwy dla ludzi. Ciekawe... 
Po raz kolejny tego dnia Tereny dały mi sygnał o kimś obcym jednocześnie zapraszając mnie do siebie na dłużej. Jakby nie patrzeć przyjemne miejsce do dłuższego odpoczynku. Odstawiłem buteleczkę na miejsce i ruszyłem biegiem, po drodze zmieniając postać. Intuicyjnie skręciłem w jeden z wielu korytarzy i po chwili biegu znalazłem się na świeżym powietrzu przy wielkim, kobaltowo-błękitnym jeziorze. Na horyzoncie wraz z  chowającym się słońcem pojawiało się coraz więcej ciemnych, burzowych chmur. Coraz silniejszy wiatr tworzył drobne falowanie na spokojnym akwenie.
Na białym piasku przy brzegu stała ciemnowłosa postać. Chłopak.
Cicho ruszyłem w jego stronę. Kidy byłem tuż za jego plecami odwrócił się. Miał spokojny wyraz twarzy.
Nie będę udawać wilka ze względu na kolor mojej sierści. Na jego oczach wilk płynnie zmienił się w człowieka. Z zimnym spojrzeniem niebieskich oczu oblizałem wargi.
- Kim jesteś.? - Spytałem.
- O to samo mogę zapytać Ciebie. - Odparł uważnie mi się przyglądając. - Nie jesteś zwykłym wilkiem.
- Możliwe. - Przymrużyłem oczy. - Więc.?
- Nazywam się Damp.
- Ayato. - Rzuciłem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz