sobota, 20 września 2014

(Wataha Ognia) od Mayi

 - A gdyby tak założyć watahy? - zaproponował Kuro. To ten, który nas zaatakował wcześniej - Skoro są dobre tereny to jest również szansa, że znają się inne wilki.
 - To niebezpieczne - odezwała się Shy do Maji. Łatwo było zauważyć nieznaczne spłoszenie Shy, kiedy to mówiła.
 - Niby czemu? - Zapytał chłopak. Wiadomo, że takie słowa nie mogły być niezauważone przez nich. Maja trochę wścieła się na Shy, takim czymś mogła zdradzić ich sekret.
 - To może być ciekawe - powiedziała Maja, wyraźnie zwracając się do Shy i rzucając jej wściekłe spojrzenie. Trwało to zbyt krótko, by ktoś mógł to zauważyć, ale Shy widziała. - Chcę założyć własną Watahę Ognia.
 - To ja chcę Mroku - odezwał się Kuro. - Mogę być Al...
 - Nie - przerwał mu ten drugi. - Jakbyś ty był Alfą to byś doprowadził szybko do jakieś wojny przez szukanie silnych przeciwników. Przywódca powinien być również odpowiedzialny.
Przez chwilkę milczeli, a Shy odezwała się do Maji
- Tylko tego nam brakowało.
- O czym Ty mówisz?
- Zaraz się pobiją.- powiedziała Shy, ale wyglądało na to, że tamta dwójka już się pogodziła.
 - Hmmm... W sumie to nigdy nie zakładałem żadnej watahy, więc nie wiem zbytnio co teraz powinno nastąpić - przyznał. - Co powiecie na ustalenie granic?
 - Akatsuki... - Kuro spojrzał na niego morderczo. "Może Shy miała rację" pomyślała Maja.
 - To ja chcę być Alfą.
 - Przecież ty się nie nadajesz - odparł
 - Nadaje się lepiej od ciebie - upierał się.
 - Nie dorośniesz do takiej odpowiedzialności nawet za 100 lat - skomentował.
 - Chcesz się przekonać kto byłby silniejszą Alfą? - "On chyba rzuca mu wyzwanie" pomyślała Shy. Jeśli chodzi o ocenę niebezpieczeństwa była nieomylna.  - Chyba, że jesteś na tyle słaby? - Zaśmiał się. - Co ci po słabiej Alfie skoro zginie w pierwszej walce.
Ten Kuro był dość sprytny. Teraz nikt nie mógł odrzucić jego wyzwania, bo wychodził na tchórza, a to nie jest w naturze wilków. Teraz nawet Maja przeczuwała walkę.
 - Nie możesz dać sobie z tym spokoju? - Westchnął.
 - Nie możesz przestać owijać w bawełnę i przyznać, że się boisz porażki? - Odparł.
Mimo, że Akatsuki był niechętny do walki wszystko wskazywało na to, że do niej dojdzie. Maja rzuciła krótkie spojrzenie Shy. Nakazywała jej czujność.
 - Skoro nie chcesz walczyć - spojrzał na mnie bez emocji. - Zawsze możemy to zrobić tak!
Z ręki Kuro wystrzeliły dwa pioruny. I nagle Maja poczuła, że kontakt z Shy zostaje przerwany. Czuła, że jej moc ją opuszcza, że ich związek się rozpada i niemal widziała jak ta łączy się z chłopcem. Nagle poczuła się taka samotna i bezradna. Była zagrożona, nie czuła się bezpiecznie, nie czuła się tak pewnie i nie czuła się niepokonana.
 - A może byście tak oboje przestali? - Shy odezwała się do nich. Dość odważnie jak na nią.
Cóż... te dwa wilki najwyraźniej były zbyt zaskoczone, by dalej walczyć. Nie mogli znać tak dobrze Shy jak Maja, która poczuła że moc jej przyjaciółki wróciła do niej. Ale teraz zastanawiała się jak on się czuł, kiedy Shy go broniła.
 - Proponuję wrócić do tematu ustalenia terenów - powiedziała Maya. Myślę, że wszyscy wiedzieli, że robi to tylko po to, żeby nie doszło znowu do bójki. Nie miała ochoty ponownie tracić Shy. Czekała na odpowiedź, ale nikt nie raczył jej udzielić. Dodatkowo ten cały Akatsuki jakoś dziwnie się zachowywał. Cały czas dotykał tej swojej bransolety i dziwnie patrzył się na Shy. Maja poczuła się jakoś tak dziwnie. Może jej też zaczynała się udzielać paranoja. Shy stała spokojnie, więc Maja uspokoiła się.
- Wszystko w porządku?- odezwała się do Akatsukiego. Ale on milczał. Maja podeszła do niego i pomachała mu ręką przed oczyma.
- Hello, mówię do ciebie.- powiedziała nieco zdenerwowana i nagle zauważyła, że Shy nadal stoi tam  gdzie wcześniej. "Co jest z tą dziewczyną?" pomyślała Maja.
- Shy!- zawołała ją, a ona posłusznie podeszła do niej. Maja poczuła jakby budziła ją z jakiegoś dziwnego snu.
- Ustalmy granice- powiedziała i już nie czekała na odpowiedź. Po prostu zamieniła się w wilka i pobiegła w stronę swojej watahy. Zaczęła zaznaczać granicę własnej watahy, mając gdzieś czy reszta za nią biegnie czy też nie. "Co z nimi jest?" zastanawiała się. Była zbyt młoda by znać wszystkie właściwości "tarczy".  Wiedziała tylko jedno, Shy teraz nie było. I Maja czuła się zagubiona i bezbronna. Łatwy cel.
Nagle zauważyła, że jej amulet świeci, niebezpieczeństwo się zbliżało. Potrafiła je wyczuwać, choć była w tym dużo gorsza niż Shy, ale akurat tej nigdzie nie było. Dawno nie walczyła z nikim bez Shy. Czuła, że zaczyna być przerażona, pewność siebie ją opuszczała, to dzięki Shy czuła się niepokonana. Teraz się bała. Przyspieszyła kroku. W dodatku Saphira też gdzieś się zgubiła.
- Nie wejdź we mnie- Kuro wyrósł przed nią jak z podziemi.  No tak, tak bardzo skupiła się na ataku z tyłu, że nie pilnowała przodu.
- Czego chcesz?- zapytała ostro, choć coraz bardziej panikowała. "Gdzie do cholery była Shy?"
- To tereny watahy mroku- powiedział
- Nie były zaznaczone, więc teraz są moje- powiedziała Maja, starała się nie wyglądać na przerażoną. Wiedziała już coś niecoś o tym Kuro i wiedziała co się stanie jeśli dalej będzie z nią pogrywał w jakąś swoją grę "odpuść albo walcz". A teraz patrzył na nią tym swoim morderczym wzrokiem, a ona czuła jakby zaczęła się pod nim kurczyć.
 - Radziłbym ci opuścić, gdyż w ogóle nie czujesz się pewnie - ocenił, a potem cicho się roześmiał. - Bez Shy jesteś niczym ofiara, którą można z łatwością zaatakować i pokonać, a więc jaki jest twój sekret? Czyżbyś była beznadziejna pod pewnym względem w starciu? - Uniósł brwi.
Przerażenie zaczęło przejmować kontrolę i nagle poczuła to... Zerwała się do ucieczki, ale Kuro zabiegł jej drogę. "Super, on szuka kłopotów" pomyślała Maja. Przerażenie przestawało ją dławić.
- Odpuść sobie, bo pożałujesz- powiedziała z wściekłością. Ale on nadal tylko patrzył na nią swoimi oczami mordercy, ale ona już nie była Mają, teraz szalała w niej Follow. Nie było odwrotu, w mgnieniu oka zmieniła się w nią i zaatakowała Kuro.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz