Kiedy ten cholerny palant o mało co nie rzucił swoich pupilków na moją Panią, o mało nie wyszedłem z siebie.
- Następnym razem Cie zabiję. - Powiedziałem, patrząc się na niego szeroko otwartymi oczyma.
Chłopak tylko zmarszczył zaciekawiony brwi.
- Tak, więc nie tylko ona jest ciekawa. - Uśmiechnął się.
- Rusz dupę, jeśli chcesz dowiedzieć się co jest w jaskini. - W końcu, mogłem pokazać coś z mojej drugiej strony.
- Takiego Ciebie chyba nie często można ujrzeć. - Ruszyliśmy.
- Tylko jeśli ktoś zagraża moje.. To znaczy Paraldzie. - Jak zwykle wydało się coś o naszych relacjach.
- Na pewno jesteś tylko jej towarzyszem?- Zapytał.
- A ty na pewno jesteś uroczym psychopatą, czy coś w sobie skrywasz? - Szybko odwróciłem kota ogonem.
- W sumie, to nie wiem. - Nagle się zatrzymał.
- Nic tu nie ma. - Staliśmy przed ścianą.
- Pewnie tunel prowadzi dalej, ale został zasypany. - Chłopak dotykał ściany.
- Czyli, nie dotykajmy tego. - Oznajmiłem.
- Czemu niby? - Wydawał się zasmucony.
- Ciekawość, to klucz do zaświatów. - Odparłem.
- Ciekawe skąd to wiesz. - Wstał energicznie z kucków.
- Nie wiem, od Ciebie czuć zaświaty, a widać, że ciekawość Cię bardzo zżera. - Dogryzłem mu.
- Niezła dogryzka. - Zaklaskał.
- Dobra wracajmy. - Odwróciłem głowę, w kierunku, z którego przyszliśmy.
- Czujesz sie nie pewnie? - Zaśmiał się.
Nagle usłyszeliśmy krzyk Paraldy. Szybko ruszyliśmy w kierunku słyszanego odgłosu, a po dotarciu zobaczyłem ją w osłonie z powietrza. Towarzysze Kuro siedziały pod ścianą, a widać było, że jeden trochę krwawił. Oczywiście każdy poleciał w swoją stronę.
- No tak... Położyły się za blisko niej! - Wydarłem się w gniewie, w stronę Kuro.
- Zraniła Sorrowa, lekko. - Wstał i spojrzał na nią.
Była owinięta tnącą warstwą powietrza, skulona, na siedząco i wyraźnie odchodząca od zmysłów.
- Dlatego, że poczuła twój zapach na nim.- Oznajmiłem.
On trochesię zdziwił, ale po chwili zrozumiał o co mi chodziło.
- Paraldo, wybacz nie powinienem odchodzić. Wybacz mi. - Dziewczyna spojrzała na mnie.
Ku mojemu zdziwieniu nie była aż tak sparaliżowana przerażeniem,po prostu na nas czekała. Osłabiła powietrze, aż całkowicie zniknęło. Wstała powolnie, a feniksy zatrzęsły się delikatnie.
- Przepraszam. - Skierowała się ku towarzyszom Kuro.
- Nic nie szkodzi, zapomniałem o tym. -Chłopak machnął ręką.
- Nie, to nie tak. Po prostu mnie nikt nie dotyka, nawet zwierzęta, czy towarzysze. Nie powinnam nikogo ranić. - Nadal stała w skłonie.
- Zapomnijmy o tym. - Kuro położył rękę na swoich włosach i poczochrał je trochę.
- Heyou. - Powiedziała oschle moja Pani.
- Wybacz. - Pokłoniłem się jej, jednak wiedziałem, że jest na mnie zła.
Nikt nie rozumie tego co między nami istnieje, ponieważ jestem kimś w rodzaju jej ochroniaża. Mimo tego, iż jest o wiele silniejsza i mądrzejsza to jest zdana na mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz