sobota, 20 września 2014

(Wataha Mroku) od Kuro

Nie miałem zbytnio co robić. Denerwowanie Akatsukiego również odpadało, ponieważ udał się rozejrzeć po terenach i kiedy mi to zaproponował odmówiłem - nie chciało mi się chodzić po terenach na których prawdopodobnie i tak będę przechadzał się dziesiątki razy.
Z drugiej strony... Siedzenie nad tą rzeką było jeszcze bardziej nudne.
Może lepiej byłoby, gdybym poszedł i miał okazję go zdenerwować? Na to, jednak było już za późno.
Ostatecznie skończyłem samotnie się włócząc po terenach, ale jedno musiałem przyznać... Były wielkie. Sprawiały również wrażenie, jakby dawno... Bardzo dawno temu były zamieszkane, jednak teraz... Nie było na nich nikogo.
Ciekawe czemu nagle wilki zniknęły zostawiając to wszystko? Albo nie zniknęły... Zginęły. To chyba miałoby więcej sensu, a ciała nie zachowałyby się po kilkuset latach w zbyt dobrym stanie o ile nie byłyby jakoś zabezpieczone.
Wróciłem na polanę w nocy, ale Akatsukiego, wciąż na niej nie było, a na pewno nie zamierzałem go szukać. Niech sam się włóczy skoro ma taką ochotę, ale ja go szukać, jak się zgubi nie zamierzam.
Skoro nie mam co robić to czemu się nie przespać? Zwłaszcza, że dopiero co skończyliśmy męczącą wędrówkę, a ja wolałem zachować, jak najlepszą formę, jeśli mam zamiar... - Urwałem myśl i udałem się na skraj polany.
Wspiąłem się na drzewo. Jedna z gałęzi wyglądała na całkiem wygodną, więc ją wybrałem i się na niej ułożyłem. Nie lubiłem zbytnio spać na ziemi, więc zawsze przy takim wyborze zawsze kończyłem na drzewie.
Usnąłem. Przespałem całą pozostałą noc i jeszcze trochę dłużej. Obudził mnie jakiś hałas. Niechętnie otworzyłem oczy myśląc, że to Akatsuki. Nie. To nie był on, a miałem już mu ochotę przyłożyć za to, że przerwał mi taki przyjemny sen.
Na środku polany stały dwie dziewczyny. Może by je trochę nastraszyć, żeby pokazać im, że nie są same? W dodatku tak impertynencko przerywają sen innych osób...
Zeskoczyłem cicho z drzewa nie spuszczając wzroku z tej dwójki. Jedna z nich, ta beztroska, która biegała niczego nie zauważyła. Ta druga... Spojrzała się dokładnie w moją stronę.
W sumie i tak nie zamierzałem ich atakować na serio, tylko troszkę wystraszyć - najwyżej ucięłoby im rękę lub dwie, przecież to nic takiego na pewno nikt, by się za to nie obraził.
Wykonałem jeden z najprostszych ataków. Tak właściwie to chciałem sprawdzić jedną rzecz - czy to są zwykłe dziewczyny, czy może posiadają, jakieś nadludzkie umiejętności.
Wyszedłem z cienia drzewa na polanę.
Atak nie wywarł na nich żadnego wrażenia. Czyli jednak nie należały do rasy ludzkiej.
Przyjrzałem im się z zainteresowaniem. Domyślałem się już, że to były wilki, ale zastanawiało mnie co mogłoby je zniszczyć i jakie właściwości mają ich moce.
 - Życie ci nie miłe? Jeśli tak to próbuj dalej mnie atakować - powiedziała blondynka.
Ciemnowłosa stała za nią w milczeniu.
Nie odpowiedziałem analizując ich postawę. Ta z przodu (mam na myśli tutaj tą rzucającą groźbę) zdawała się polegać na tej drugiej w jakiś sposób. Tylko w jaki? Może ta druga posiadała imponujące zdolności w walce, a ta pierwsza była mózgiem? Nie, nie wyglądało na to. To musi być coś innego...
A co jeśli tamta druga niezawodnie broni?
Wykonałem jeszcze ze trzy ataki (pierwszy to była błyskawica, drugi to było rzucenie nożem, a trzeci mentalny). Blondynka nie wyglądała, jakby cokolwiek robiła. Za to druga już sprawiała wrażenie bardziej skupionej.
 - A teraz chcę zobaczyć, jak mnie atakujesz - wskazałem na ciemnowłosą.
Nic się nie stało. Żadnego ataku.
Obydwie dziewczyny wymieniły spojrzenia, jakbym natrafił na jakiś czuły punkt. Początkowo chciałem sprawdzić, czy ta druga wykonuje wszystkie rozkazy blondynki i eliminuje wszystkich jej przeciwników, ale teraz wyglądało na to, że kryło się za tym coś więcej niż mógłbym początkowo przypuszczać.
Skupiłem się analizując postawę tej dwójki i oczekując na atak.
Cóż... Można powiedzieć, że ostatecznie atak nadszedł, chociaż z innej strony.
Nagle coś, a raczej ktoś potężnie zdzielił mnie w głowę.
 - Mógłbyś przestać się wygłupiać! - Usłyszałem karcący głos Akatsukiego. - Wszczynanie takich walk bez powodu jest bez sensu.
Skrzywiłem się patrząc, jak wbił moje nogi w ziemię na głębokość pół metra. Musiałem się teraz z tego wygrzebać.
 - Można wiedzieć za co to? - Spytałem wychodząc z dołku/krateru, który utworzył się w miejscu w którym przed chwilą stałem. - Przecież nikogo, jeszcze nie zabiłem.
 - Jeszcze - podkreślił. - Ale zamierzałeś to zrobić.
 - Czepiasz się szczegółów - westchnąłem. - Przecież nie wykonałem żadnych śmiertelnych ataków.
Spojrzał na mnie ciężko. Doskonale zdawał sobie sprawę, że żaden z jego argumentów do mnie nie trafia i zawsze robię co chcę.
 - Przepraszam za niego - zwrócił się w stronę pozostałej dwójki tym samym kończąc naszą wewnętrzną dyskusję (jedną z wielu podobnych, czepiał się mnie za każdym razem w takich sytuacjach). - Zawsze tak się zachowuje i nie należy brać go na zbytnio poważnie.
 - W końcu ciebie też dorwę - oznajmiłem ściszonym głosem.
 - Nie dopóki mam swoją Egidę - odparł cicho z uśmiechem. - Możesz sobie popróbować.
 - Nie rozumiem czemu jej w takim razie nie używasz - stwierdziłem.
 - Jeśli potrafię sobie bez niej poradzić i nie istnieje taka potrzeba to wolę użyć swoich mocy zachowując w ten sposób parę asów w rękawie - wzruszył ramionami.
Prychnąłem, a on mnie zignorował.
 - Jestem Akatsuki, a to jest Kuro - przedstawił nas. - A wy jesteście...? - Zawiesił głos czekając na ich odpowiedź.
 - Maya i Shy - oznajmiła blondyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz