Piękno? Każdy z nas zna to słowo, ale kto potrafi je zdefiniować? Jakimi kryteriami kierujemy się w ocenie piękna? Czemu coś wydaje nam się piękne a coś innego nie? "Po prostu tak jest". Nie te słowa niczego nie wyjaśniły, a raczej tylko zbywały dziecko. Ale znając, a raczej nie znając definicji piękna Maja wiedziała, że tu jest pięknie. Nie wiedziała dlaczego, po prostu to czuła. To miejsce było niesamowite, zielone. Ciemne, ale nie ponure. Było po prostu piękne. Nie wiedziała, czemu, co nadawało temu miejscu takiego uroku... Cóż nie sądzę by Maja się myliła, las którym wędrowała wraz z przyjaciółką był piękny, ale to nie dlatego tak jej się podobał. Tu czekało na nią jej przeznaczenie i każdy element tego krajobrazu ją przyciągał, a im była bliżej tym większe było przyciąganie. Zresztą nie tylko las przyciągał dziewczyny, ale i one przyciągały las. Były we dwie. Ładne? Nie. Były piękne. To słowo określało urodę dziewcząt, mimo że samo w sobie jest nie zdefiniowane.
Można by powiedzieć, że były to dwie szczęśliwe nastolatki, ale nie były, bo...
Po pierwsze, co dwie szczęśliwe nastolatki miałyby robić w tak gęstym i pięknym lesie?
Po drugie, na ich twarzach nie widać szczęścia, nie ma ani śladu uśmiechu. Nie można też powiedzieć, że były nie szczęśliwe. Były po prostu skupione, to dobre określenie.
Po trzecie, nie zachowywały się jak normalne nastoletnie przyjaciółki. Bo przecież były same w ciemnym lesie, nie były przerażone. Po prostu szły, spokojnie jakby zbliżały się do celu i były całkowicie bezpieczne. Przecież las jest pełen dzikich i niebezpiecznych zwierząt. I ten szyk w jakim szły. Nie był "na luzie", raczej był wypracowany, wyćwiczony. Trzymały się blisko siebie, jedna z nich szła wyraźnie z przodu, a druga z tyłu, ale odległość między nimi nie była większa niż na wyciągnięcie ręki. A dziewczyna idąca z tyłu wpatrywała się w swoją towarzyszkę dziwnym wzrokiem, jakby wypatrywała jakiegoś zagrożenia. To wydawało się dziwne, bo przecież nie miała broni, nie mogła jej ochronić. Ta z przodu owszem, miała tarczę i miecz, ale dzikie zwierzęta to nie średniowieczni rycerze.
Po czwarte, ile dwie dziewczyny mogą wędrować? Te tutaj szły już dobre parę godzin i to bez odpoczynku, bez jedzenia i bez picia. Normalny człowiek dawno by już padł.
To wszystko wzbudzało moje podejrzenia i zaciekawienie tą nieznaną dwójką.
Niepokonane? "Coś czego się nie da się pokonać". Każdy się zgodzi z tą definicją. Ale co takim razie jest niepokonane? Nic? Wszystko da się zniszczyć i wszystko da się pokonać. Może dotychczas tak myśleliście, ja też. Dopóki nie poznałem Maji i Shy. One są niepokonane. Może teraz się śmiejecie, ale na nie na prawdę nie ma sposobu i już Wam mówię czemu.
Po pierwsze, ich moce. Moc Maji to follow, ona wchłania każdą magię, którą się użyje przeciwko niej, więc cóż nic jej raczej nie zabije. A moc Shy jest typową tarczą na magię. Nic jej nie przebije. Więc jak je pokonać magią, jeśli są we dwie. Jakieś pomysły?
Po drugie, jeśli nie magia to pozostaje zawsze pokonanie fizyczne. Wszystko by poszło gładko, ale...
Co prawda Shy nie potrafi walczyć, ale jest tarczą nie tylko na ataki magiczne, ale także fizyczne. Nikt się do niej nie zbliży. Z Mają poszło by prościej, ale mogłaby użyć magii no i gdyby nie było Shy, ale ona jest.
Po trzecie, niektórzy mówią, że co dwie to nie jedna. Dwie osoby, dwa charaktery zawsze mogą się poróżnić, ale... zawsze jest jakieś ale.
Maja i Shy są jak dwie idealne połówki czegoś twardego i czegoś o niezmiennym kształcie. Po prostu pasują do siebie idealnie. Maja jest urodzoną dominatorką, a Shy jest stworzona aby jej służyć. Nie można nikogo zmienić na siłę, a jak chcesz pokłócić kogoś z osobą, która bez jej zgody nawet się nie odzywa?
Po czwarte, zawsze można zniszczyć świat, ale Maja i Shy mają amulety, które zapewniają im przetrwanie. Ponad to w Maji żyje Follow czyli nicość. A to ona włada po zakończeniu świata.
Niepokonane?
A może jednak niezniszczalne da się pokonać? Może tylko takie się wydaje? Przecież przeglądając historię świata, a raczej magii możemy zauważyć, że Maja nie jest pierwszą postacią mocy Follow i nie tylko ona miała tarczę. O nich nie pisze się wiele, ale świat istnieje, Follow nie rządzi nim. Więc czemu nie żyje w pierwszym posiadaczu? Niezniszczalne wcale nie jest niezniszczalne. Wystarczy tylko sprytna magiczna istota lub dwie. Zapytacie jak pokonać niepokonane? Cóż... nie wiem wszystkiego.
Dwie piękne dziewczyny wędrowały już bardzo długo i powinny być już dość zmęczone, ale nic po nich nie było widać. Ale las był ciemny i zbliżała się noc i trzeba było gdzieś przenocować. Ale gdzie znaleźć miejsce na nocleg w takim lesie? Cóż one zatrzymały się przy niewielkiej jaskini, stanowczo za małej, żeby pomieścić je dwie, ale wyglądały jakby miały zamiar jednak w niej spać. I nagle stało się coś całkowicie niespodziewanego. Dwie piękne dziewczyny zamieniły się w... wilki. No cóż... jaskinia była wystarczająca dla dwóch wilków. One chyba ze sobą rozmawiały, to też było dziwne, bo przez całą drogę nic do siebie nie mówiły. Po chwili jeden z wilków zniknął na kilka godzin. Ale wrócił... z upolowaną "kolacją". No tak, nawet wilki muszą coś zjeść przed snem, zwłaszcza po tak długiej drodze. Teraz wszystko wydawało się jasne. Czemu szły tak długo nic nie jedząc i czemu były w tym lesie.
Noc minęła szybko... cóż czas zwykle szybko mija jak się robi coś ciekawego. Sen to bardzo zajmujące zajęcie. Ale wszystko się kiedyś kończy i noc niestety też.
Wilczyce wstały o świcie, szybki posiłek i były gotowe do drogi. Ale to co zrobiły zaskoczyło mnie. One znowu zmieniły się w ludzi. Niewiele wiem o ludziach - wilkach, ale chyba łatwiej poruszać się po lesie będąc wilkiem.
- Wezwijmy Sap i Gaję.
- Dobrze.
I po chwili pojawiły się kolejne niespotykane zwierzęta. Wielki smok i pegaz. Dziewczyny dosiadły zwierzaków, no tak. To chyba był o wiele szybszy sposób na poruszanie się po tym lesie. Zwierzaki wzbiły się w powietrze i po chwili zniknęły mi z widoku.
Wielka polana świeciła pustkami. Nikogo na niej nie było. Ale nagle wylądował na niej wielki smok i pegaz. Cóż... ledwo im miejsca wystarczyło na to lądowanie.
- Świetna zabawa- zawołała Maja, tym razem się śmiejąc, ale nie uzyskała odpowiedzi. - Pięknie tutaj. Mogłabym tu zamieszkać. - powiedziała i zaczęła biegać po polanie, śmiejąc się, a Shy poruszała się za nią.
- Daj spokój, Shy. Jesteśmy tu same. - odezwała się Maja, ale w kiepskim momencie, bo Shy w mgnieniu oka stanęła za nią i położyła jej rękę na ramieniu. Maja znała ten odruch, ktoś je atakował, Shy była nieomylna. Matka Maji też miała nieomylną tarczę i zginęła. Maja długo nie chciała pomocy Shy, ale teraz jej ufała całkowicie. Od razu poznała ten odruch Shy, rozproszyła czyjś atak i po chwili na polane wyszedł jakiś chłopak. Maja patrzyła na niego groźnie i zastanawiała się czy go zaatakować, ale on wyglądał na zdziwionego. Pewnie rzadko mu się zdarza, że jego atak nie robi wrażenia na ofierze. Więc tylko stali i się na siebie gapili.
- Życie ci nie miłe? Jeśli tak to próbuj dalej mnie atakować- powiedziała. Wiedziała, że Shy jako magiczna tarcza nie zawiedzie, przecież jej matka nie zginęła od ataku. Ale zginęła, a była dużo silniejsza od Maji. Ale odpowiedzi się nie doczekała,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz