Ayato zaczął się ubierać. Ja na ten czas usiadłem i czekałem na dalszy rozwój akcji.
Po chwili, już ubrany ruszył w stronę wyjścia mówiąc:
- Chodź. Trzeba ustalić kilka rzeczy.
Podbiegłem do niego i przemieniłem się w człowieka.
- Więc... - Zacząłem.
- Najpierw zadecydujmy o stanowisku Alfy. - Wtrącił mi się w słowo.
- Ty nim bądź. - Oznajmiłem szybko. - Nadasz się.
- Więc zostań moją Betą. - Stwierdził.
Spojrzałem na niego z szokiem i z przerażeniem. Ja go prawie nie znam...
A ON Z TAKIM CZYMŚ WYSKAKUJE!? To nie było "miłe zaskoczenie", to był
S-Z-O-K. Starałem się aby moja mina nie przybrała zbytnio dramatycznego
odcienia.
- Ja... Przemyślę to. - Rzuciłem aby nie było że nic nie mówię.
- Okej. Ale chcę odpowiedź do rana. - Podał warunek.
- Nie ma sprawy. - Odparł radośnie, tyle czasu wystarczy mi aby to przemyśleć... chyba.
- Teraz kolejna sprawa. Całe wyposażenie jaskiń. Zostawiamy stare tylko je czyszcząc czy nowe?
- Zależy w jakim stanie wszystko się znajduje. Sądzę, że takie rzeczy
jak półki, biurka czy szafy można zostawić. - Mówiłem spokojnie.
- To dobry pomysł. Niedługo pomyśli się nad resztą. Idź wybierz sobie komnatę.
Skinąłem głową i ruszyłem w stronę pokoju który był najbliżej wyjścia i
zarazem taki "skryty z boku". Mam na myśli to że się nie rzucał
specjalnie w oczy. Zgaduję iż nie raz będzie taka sytuacja że będzie
trzeba się wymykać z powodu napięć między różnymi osobami, aby
przypadkiem nie wciągnięto mnie w konflikt lub inne "błahostki".
- Przezorny zawsze ubezpieczony. - Mruknąłem sam do siebie otwierając drewniane drzwi.
Pokoik(trudno to nazwać komnatą) był... skromny, raczej długi niż
szerszy(drzwi były w 'krótszej' ścianie). W lewym, dalszym rogu stała
spora szafa z delikatnymi wzorkami - wystarczy aż nad to. Po drugiej
stronie znajdowało się biurko z skromnymi ozdobnikami. Nie ma co, na
pewno je zostawię, a po za tym pasowało idealnie do szafy. Łóżko było
koło szafy(przy lewej ścianie), łóżko, jak łóżko, nic nadzwyczajnego w
porównaniu do reszty umeblowania. Wszedłem głębiej i spojrzałem w prawy
kąt, ten który jest bliżej drzwi. Były tam dwie skalne półki. Jedna na
wysokości mojego brzucha, a druga nieco wyżej(na wysokości oczu). Jednak
było "ale", ale były zniszczone. Trudno - rozwalę je i dorobię nowe z
drewna.
Dziwił mnie tylko jeden fakt. Było jasno mimo że pomieszczenie nie
posiadało jakiegokolwiek rodzaju okien. Spojrzałem do góry. Bingo. Na
suficie pięła się jakaś roślina która emitowała światło na tyle słabe że
można było na nią patrzeć i na tyle mocne że oświecała dobrze całe
pomieszczenie. Skoro tu rośnie tak długo to raczej nie trzeba jej
podlewać. Jednak znów pojawiło się... ALE jak ja będę w nocy spał? Może
jak nadchodzi noc to nie świeci? A może świeci ale na granatowo? A może
świeci tak jak teraz? Jeśli ta ostatnia opcja to będę cierpiał na brak
snu. Najwyżej będę narzucał na łeb jakąś kapotę(o nie, babka mnie
zaraziła swoim słownictwem. >.< to już koniec).
Usiadłem na łóżku opierając głowę o ręce. Kolejny problem... zostać Betą, tak czy nie?
- Doki Dashi Delbin Du, do usług. - Usłyszałem głos i drgnąłem z przerażania.
Podniosłem głowę i spojrzałem szybko przed siebie. Na biurku
siedział(nic sobie z tego nie robiąc że istnieje urządzenie zwane
"krzesłem", które wolał użyć za podparcie dla nóg) duch. Bardzo dobrze
mi znany z resztą... gdyby nie on, nie byłoby mnie tu.
- Idiota. - Rzuciłem. Nie przywitałem się, nie miałem zamiaru.
- Debil. - Stwierdził spokojnym, lecz wkurzającym głosem.
- Hej, nie obrażaj mnie. - Chyba po raz pierwszy w swoim życiu powiedziałem coś poważnie do niego.
- Sam zacząłeś. - Uśmiechnął się z premedytacją.
- I CO? MAM PRZEPROSIĆ!? MOGŁEŚ JAKOŚ 'DELIKATNIEJ' MNIE TU ŚCIĄGNĄĆ! - Przyznam że na ten moment straciłem panowanie nad sobą.
- Mogłem dać cię udusić. - Nic sobie z moich wrzasków nie robił, cały
on.. czemu to akurat ja widzę duchy! Czasami potrafią być naprawdę
uciążliwe.
- Pomożesz? - Zmieniłem temat widząc że tamten biegnie donikąd.
- Mam ci zrobić wykład? - Spytał.
- Nie. Pomóc. - Odpowiedziałem spokojnie i z opanowaniem.
- Z jednej strony... nadawałbyś się na to stanowisko, ale.... - Znów jakieś "ale". - Na nie nie zasługujesz.
Chwila ciszy.
- Tyle?
Zjawa skinęła twierdząco głową.
- Wielkie dzięki, wiesz? - Oznajmiłem z drwiną.
- Nom... wiem. - Drażnił się.
Ponownie oparłem głowę na rękach, tym razem z większym zrezygnowaniem.
Powoli... wszystko po kolei....
Z jednej strony po co mam być Betą? Wiem, wiem... aby zastępować Alfę w
razie jej nieobecności, ale w takim razie ja musiałbym być cały czas
obecny. Załóżmy że nie będzie takiej okazji... to w tedy co? Nic...
bezsensu jest mój tok myślenia. Och.... Z drugiej strony... to nie jest
zbyt duży obowiązek na moje braki? Może później dołączy ktoś lepsiejszy
na to stanowisko? A jak zawiodę Ayato? Jeśli... jeśli.. sam nie wiem co,
to co(logic)? Tyle pytań... i brak odpowiedzi.
- Wiesz co? - Wyrwał mnie z zamyślenie Dekiel i usiadł obok mnie na łóżku.
Spojrzałem na niego uważnie.
- Nie, nie wiem. - Odpowiedziałem.
- Jeśli nie jesteś pewny to powiedz "Nie".
Zdziwiłem się nieco na te słowa.
- Logika. Jeślibyś był pewny to byś od razu powiedział "Tak". Nie
przejmowałbyś się tym co mówiłoby żebyś powiedział "nie". To tak jak z
uczuciami... ślub i takie tam. - Przyznam że tego ostatniego mógł nie
mówić. Z tego co wiem to właśnie... em... uczucia popchnęły go ku
śmierci, że tak to ujmę.
Chciałem już coś powiedzieć lecz on mi przerwał:
- Nie musisz dziękować.
Zaraz po tym jak to powiedział przez uchylone drzwi wszedł Ayato. Duch spojrzał na mnie z neutralną mimiką.
- Twój ruch. - Uśmiechnął się i znikł.
Wybrałeś sobie tą komnatę? - Spytał chłopak.
- Tak. - Odparłem. Przez chwilę wahałem się ale to z siebie wyrzuciłem -
Co do tego stanowiska... - Spojrzał na mnie, ciekawy co teraz powiem. -
To ja nie jestem pewny.... i raczej bardziej pewny nie będę, prędzej
będę mieć jeszcze większy mętlik w głowie. Więc. - wstałem i wykonałem
dość dziwny ruch rękami który miał oznaczać niepewność(bez sensowne
wymachiwanie, które miało coś wyrazić lecz po chwili pojawił się pomysł
na inny gest, potem wahanie i kolejny bezsensowny ruch xd). - Więc... -
Chciałem powiedzieć "sam zdecyduj" lecz zorientowałem się że zbytnio
dramatyzuję i przeżywam to jak mrówka o...(nie dokończę i nie
zagwiazdkuję XDDD), "więc" szybko uciąłem słowem... - Nie. Nie
zasługuję, nie chcę być Betą. Ujmij jak to chcesz. Po prostu NIE. -
Stwierdziłem i czekałem teraz co na to on powie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz