Wyglądało na to, że Blondasek zakończył przemówienie. Ktoś do niej podszedł, inni rozmawiali w grupkach. Damp opuścił mnie i podszedł do Kuro. Reszta niezbyt mnie interesowała.
Oparty o pień wielkiego drzewa korzystałem z ostatnich promieni słońca dzisiejszego dnia.
Odciąłem się od reszty osobników i zagubiłem w świecie natury. Ciepło słońca, cichy szum liści bujających się na wietrze i huk wody spadającej w dół. Idealne miejsce do wypoczynku.
Jedyne co zakłócało to uczucie to włosy łaskoczące mnie po karku. Hmm... Trzeba by je troszkę skrócić. Może Arwe mogłaby to zrobić.? Zaśmiałem się z toku własnych myśli.
W tym samym czasie do mojego nosa dotarł zapach lawendy. O wilku mowa. Dosłownie o wilku.
Subtelna woń docierała zza drzewa. Nic nie dałem po sobie poznać i dalej siedziałem z przymkniętymi oczami. Dopiero kiedy zapach nasilił się odezwałem się cicho.:
- Długo jeszcze będziesz tam stała.? Bo nie wiem, czy mogę się do Ciebie odwrócić... Żebyś przypadkiem znowu nie zapomniała oddychać. - Przy drugim zdaniu ledwo powstrzymywałem śmiech.
- Siedź. - Rzuciła i usiadła obok, także opierając się o drzewo.
Siedziała na tyle daleko, by nie dotykać mojego ramienia lecz na tyle blisko by usłyszeć choćby szept.
- Lawenda. - Mruknąłem pod nosem.
- Co lawenda.? - Zmieszała się.
- Zdradziła Cię lawenda. Pachniesz lawendą, więc wiedziałem, że to Ty.
Zamyśliłem się chwilę. Podoba mi się ten zapach. Jest delikatny, ale zarazem wyraźny. Subtelny.
- Taki nawyk. Lubię lawendę. - Westchnęła i po chwili jej usta wygięły się w uśmiechu.
Poszła moim śladem i także przymknęła oczy. Idealne miejsce. Zasłaniał ją pień drzewa i po części moja osoba. Tylko Chłopak od Zoo mógł ją zobaczyć. Trzeba to wykorzystać. Szybko wymyśliłem jak mógłbym to zrobić.
- Miałem nadzieję, że mnie zaatakujesz. - Zaśmiałem się. Dziewczyna zawtórowała mi.
Właściwie to z chęcią jeszcze raz bym z nią zawalczył. Jak dotąd obchodziła się z bronią białą najlepiej z osób, które spotkałem.
- Chętnie to powtórzę... Przyda mi się taki sparing znowu. - Rozluźniła się.
Teraz. Cicho wysunąłem sztylet z rękawa i przesunąłem się bliżej dziewczyny.
Zwinnie usiadłem na jej nogach, aby ją zablokować a ta wciągnęła z sykiem powietrze. Otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie. Szybko oceniła sytuację.
- Co Ty... - Wszedłem jej w słowo.
- Jesteś pewna, że możesz mi na tyle ufać.? - W tym samym momencie sprawnie wbiłem ostrze w drzewo obok jej głowy. Patrzyłem w jej oczy czekając na reakcję. Nawet się nie wzdrygnęła. Uśmiechnąłem się zimno.
Przyjrzała mi się jeszcze raz dokładnie.
- Tak.
- Masz rację. - Znów się zaśmiałem. - Możesz mi zaufać.
- A Ty jak sądzisz.? - Posłała 'słodki' uśmiech a na plecach poczułem dotyk zimnej stali.
- Sprytne. - Pochwaliłem ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz