Gdy dwie działają jak jedna.
W pewnej wiosce, położonej bardzo daleko od terenów naszej watahy pewnej niezwykle gorącej nocy upalnego lata na śwrzyszły dwie dziewczyny. Ich matki były przyjaciółkami na śmierć i życie. Można by powiedzieć, że tej nocy dla tej wioski przyszedł na świat ogień, któremu pisane było zniszczenie jej na zawsze, ale o tym potem. Faktem jest, że nikt nie potrafił przewidzieć co się stanie i za czyją przyczyną. Trudno jest mówić "Co by było gdyby wiedziano?"" Podejrzewam, że dziewcznkom nie dane by było dożyć świtu, ale przewrotny los zadecydował inaczej i dziewczynki żyły i rozwijały się.
Ich matki były przyjaciółkami, ale Maja i Shyine nigdy za sobą nie przepadały, można nawet powiedzieć, że Maja nienawidziła Shyine, a ta druga po prostu miała to gdzieś i w sumie nie żywiła do Maji żadnych uczuć, jak do każdego innego mieszkańca tej wioski. Jeszcze nie dane jej było poznać co to są emocje.
Ojcowie dziewczynek nie żyli, przynajmniej tak twierdziły ich matki. I co do szczerości mamy Shyine nie mam żadnych zastrzeżeń, jednak co do drugiej matce miałabym wiele do zarzucenia, ale prawdą jest że obie wychowywały się bez ojców.
Już od pierwszych dni życia dziewczynek wszyscy w wiosce wiedzieli, że nie są to zwykłe magiczne istoty jak wszyscy w tej krainie. Było w nich coś wyjątkowego. Tak samo nikt nie przejmował się tym, że nie pałają do siebie miłością, każdy wiedział że w końcu będą musiały się polubić, w końcu Shyine miała zostać tarczą Maji, tak jak jej matka była tarczą dla matki Maji. Tak, w tej wiosce pozycje były dziedziczone, tyle że nikt nie wiedział jak wielką rolę odegra Shyine w życiu Maji i że wypadałoby już zacząć je do tego przygotowywać. Matka Maji skrywała w sobie wielki sekret, wiedziała o nim tylko matka Shyine, bo żadna z nich nie mogła przed drugą nic ukryć. W końcu miały wspólną głowę.
Nie jestem pewna ile miały wtedy lat, ale musiały być dość małe by nie do końca rozumieć co się dzieje i dość duże by umieć przeżyć same w świecie samotnych wilków. Był to jeden z najgorszych dni w ich życiu. I teraz chyba obie czują się winne za to co się stało. Cóż... patrząc obiektywnie obie są winne, choć to głównie wina Maji. Tego dnia Maja wybrała się z wizytą do Shyine, władała nowymi mocami i nie do końca nad nimi nie panowała... dobra, wcale nie panowała, ale wraz z rozwojem zdolności Maji rozwijały się moce Shyine. Dziewczynki razem bawiły się, a ich matki siedziały w kuchni i rozmawiały. I nagle nie zdając sobie sprawy z tego co robi Shyine weszła do głowy Maji, znaczy połączyła ich głowy na stałe. Maja nie od razu się zorientowała co się dzieje, ale była zbyt mądra i bystra by tego nie zauważyć.
-MAMO!!!- rozległ się krzyk Maji. Podejrzewam, że było go słychać w całej wiosce.
-MAMO!!!- rozległ się krzyk Maji. Podejrzewam, że było go słychać w całej wiosce.
- Tak kotku?- zapytała
- KIM ONA JEST?- Maja nadal krzyczała wskazując na Shyine. Tak, nadal często krzyczy i to chyba już się nigdy nie zmieni.
- Kotku przecież wiesz kim jest Shyine- odpowiedziała
-TAK MYŚLAŁAM, ALE ONA WŁAŚNIE WESZŁA DO MOJEJ GŁOWY!!
- Kotku, porozmawiajmy spokojnie- zaproponowała
- NIE. POWIEDZ MI!!!
- Dobrze, a więc Shyine jest... twoją tarczą.
- CO?!- Maja nie mogła w to uwierzyć
- Tak jak jej mama jest moją tarczą, wiesz że pozycje są dziedziczne- tłumaczyła mama Maji i wtedy stało się coś czego nikt nie przewidział. Moce Maji zwariowały, albo zwariowały jej emocje nad którymi nie panowała a to utrudniało opanowanie jej mocy, nad którymi przecież też nie panowała. I stało się, nagle cały dom zapłonął. Wszyscy przebywający w nim zostali uwięzieni, tylko Maji udało się uciec, a raczej wyteleportować siebie i Shyine, bo wtedy jeszcze nie umiały zrywać kontaktu mentalnego, nadal nie umieją, ale teraz Maja umie używać na sobie swoich mocy bez używania ich również na Shyine. Więc obie przeniosły się na zewnątrz domu i wtedy zauważyły że cała reszta wioski też stała w płomieniach. W całej wiosce wybuchnęła panika i mogło by się wydawać, że emocje Maji uspokoiły się, ale nie. Nie do końca świadomie przeniosła siebie i Shyine do lasu i wybuchnęła płaczem.
- KIM ONA JEST?- Maja nadal krzyczała wskazując na Shyine. Tak, nadal często krzyczy i to chyba już się nigdy nie zmieni.
- Kotku przecież wiesz kim jest Shyine- odpowiedziała
-TAK MYŚLAŁAM, ALE ONA WŁAŚNIE WESZŁA DO MOJEJ GŁOWY!!
- Kotku, porozmawiajmy spokojnie- zaproponowała
- NIE. POWIEDZ MI!!!
- Dobrze, a więc Shyine jest... twoją tarczą.
- CO?!- Maja nie mogła w to uwierzyć
- Tak jak jej mama jest moją tarczą, wiesz że pozycje są dziedziczne- tłumaczyła mama Maji i wtedy stało się coś czego nikt nie przewidział. Moce Maji zwariowały, albo zwariowały jej emocje nad którymi nie panowała a to utrudniało opanowanie jej mocy, nad którymi przecież też nie panowała. I stało się, nagle cały dom zapłonął. Wszyscy przebywający w nim zostali uwięzieni, tylko Maji udało się uciec, a raczej wyteleportować siebie i Shyine, bo wtedy jeszcze nie umiały zrywać kontaktu mentalnego, nadal nie umieją, ale teraz Maja umie używać na sobie swoich mocy bez używania ich również na Shyine. Więc obie przeniosły się na zewnątrz domu i wtedy zauważyły że cała reszta wioski też stała w płomieniach. W całej wiosce wybuchnęła panika i mogło by się wydawać, że emocje Maji uspokoiły się, ale nie. Nie do końca świadomie przeniosła siebie i Shyine do lasu i wybuchnęła płaczem.
Gdy przychodzi mrok...
Nie długo po tych zdarzeniach z Mają stało się coś dziwnego. Oczywiście gdy tylko się uspokoiła okazywała Shyine swoją nienawiść. Odrzucała ją za każdym razem, jakby chciała się jej pozbyć ale nie mogła. Żadna z nich nie mogła odłączyć się od drugiej i chyba za to Maja coraz bardziej nienawidziła Shyine.
- Odczep się ode mnie- warknęła
- Przecież wiesz, że nie mogę- odpowiedziała Shyine bez emocji
- A skąd mam niby wiedzieć? Nikt mi nic nie powiedział?- krzyczała na Shyine
- Posłuchaj, jesteśmy na siebie skazane i tego nie unikniesz- powiedziała Shyine i może Maja nawet by posłuchała, ale Shyine mówiła to głosem bez emocji.
- Zostaw mnie- odpowiedziała Maja, ale Shyine poszła za nią. To nie była ich pierwsza tego typu rozmowa, właściwie żadnych innych dotychczas nie miały. I nigdy się nie dowiem co by się stało gdyby to się nie stało.
I tutaj właśnie przechodzę do właściwych wydarzeń, a właściwie jednego wydarzenia. Nie wiadomo skąd, ale nagle w lesie pojawił się...hmm... trudno powiedzieć co to było, ale wyglądało jak linia kilku milionów małych, czarnych robaczków. Leciały w stronę Maji i po chwili wniknęły do jej wnętrza przez jej oczy, nos i usta. Żadna z dziewcząt nie wiedziała teraz co się stało. Pójźniej przez pewien czas oczy Maji właśnie tak wyglądały. Jakby były pełne tych czarnych robaczków. Nieoficjalnie mogę powiedzieć, że właśnie wtedy była cały czas pod władzą Follow. Dopiero po kilku bardzo długich dni Maja z wielką pomocą Shyine zapanowała nad nią. I chyba to wydarzenie miało kluczowe znaczenie dla relacji Maji i Shyine, bo chcąc czy nie chcąc... głównie nie chcąc zmusiło Maję do zaakceptowania obecności Shyine, potem do przyzwyczajenia się do niej i na końcu do polubienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz