czwartek, 9 października 2014

(Wataha Mroku) od Akatsukiego

Wróciłem na polanę. Akurat w tym samym czasie co Arve. Kuro spokojnie stał z Damp'em obserwując całe wydarzenia. Muszę przyznać, że zaczynało to wyglądać na tyle, jakby się rozgrywała tutaj jakaś gra tylko dla wtajemniczonych.
W międzyczasie Damp (jakby przeczuwał kłopoty) usunął się w cień i zajął miejsce niedaleko Ayato.
Była również pozostała część Watahy Ognia i czułem na sobie wrogie spojrzenie Mayi (tak Mayu, też cię lubię).
A w środku całego tego wydarzenia, pomiędzy mną, a Arve odcinającymi ucieczkę z obu stron stał Kuro, który zdawał się nie orientować co się tutaj naprawdę dzieje. Tylko, że znałem go już na tyle dobrze, abym wiedział, iż wcale tak nie jest. On po prostu czekał na to, aby zobaczyć na co wpadła Arve, a potem, gdy już dozna malutkiego uszczerbku na dumie zyska okazję, aby się odwdzięczyć w o wiele bardziej paskudny sposób.
Przykładem wykorzystania takich sytuacji, aby się odwdzięczyć może być chociażby wydarzenie całkiem niedawne - kiedy przyszliśmy do tej krainy po tym, jak ja tylko niewinnie i bez powodu kopnąłem Kuro tak, żeby wylądował w wodzie on nie bronił się, ale dwie minuty później nie było już tak przyjemnie, kiedy dusił mnie pod wodą.
Zastanawiało mnie czy warto ostrzegać Arve i Anakina, którzy postanowili połączyć siły, ale ostatecznie uznałem, że nie... Chciałem sobie obejrzeć co wymyślili i najlepiej nie brać w tym bezpośrednio udziału, żeby to nie na mnie Kuro kierował swój sadyzm, wtedy obejrzę sobie to przedstawienie i to Arve oraz Anakin jako następni padną jego ofiarą - dla mnie wprost idealnie.
Moje spojrzenie skrzyżowało się na chwilę z dziewczyną, której wargi uniosły się w triumfalnym uśmiechu. Jej spojrzenie niemalże wydawało się zapraszać mnie do nadchodzącego spektaklu, jednak ja zachowałem obojętną minę, jakbym nie wiedział o co chodzi, ponieważ nie miałem potem zamiaru, abym był potem topiony albo grzebany żywcem - wolałem zostawić tą przyjemność innym.
- Coś się stało, że wszyscy tutaj przyszliście? - Zapytał ze zdziwieniem w głosie Kuro.
- Dosyć duży zbieg okoliczności - stwierdziłem. - Nadzwyczaj duży...
- To może już pójdziemy - wybierał odpowiedzi tak, żebym nie wiedział do końca, jak mu odpowiedzieć.
On wiedział, że ja wiem, że on wiedział i że nie chciałem, aby on wiedział o tym, że ja wiem, że on wie o tym, że ja wiem.
Arve rozejrzała się po tłumie zatrzymując chwilę dłużej wzrok na Anakinie.
- Może się przejdziemy? - Zaproponowała. - Tutaj jest za duży tłum.
- My? - Zapytałem zdziwiony, kiedy mówiąc te słowa patrzyła się na mnie.
Zamierzała mnie wykorzystać w swoich planach? Nie do końca mi się to podobało, ponieważ wtedy Kuro miałby powód, aby mi się "odwdzięczyć", ale nie zamierzałem również przegapić nadchodzących wydarzeń - miałem przeczucie, że naprawdę warto będzie je zobaczyć. - To chyba nie taki zły pomysł - odparłem po chwili wahania. - Może od razu przejdziemy się całą watahą Mroku? Anakin? - Spojrzałem w kierunku chłopaka, który wstał zaraz po tym, jak to powiedziałem, a ja w tym momencie poczułem się, jakbym był w jakimś teatrzyku szkolnym, a my się nauczyliśmy swoich kwestii na pamięć.
Kolejne dłuższe zatrzymanie spojrzenia, tym razem chyba na Alfie Wody.
Arve zdecydowanym krokiem zaczęła nas prowadzić w stronę Watahy Mroku, a dokładniej nad Rzekę Upadłych Dusz.
Cokolwiek planowała najwyraźniej uwzględniało wodę.
I nagle zdałem sobie sprawę o co chodziło... A więc ona też padła ofiarą mokrych wybryków Kuro. Najwidoczniej Anakin i ja nie byliśmy już jedynymi ofiarami.
Ciekawe kiedy on zrozumie, że w końcu może trafić na osobę, która będzie bardziej przebiegła od niego (o ile taka w ogóle istniała) i wtedy może mieć duży problem. Z tego co widzę to prawdopodobnie nigdy.
- A więc po co mnie tutaj przyprowadziliście? - Zapytał z nieco znudzoną miną.
- Bo widzisz ostatnio zapomniałam ci powiedzieć, że się za to odwdzięczę co było w jaskini wody no i w sumie tak myślałam z Anakinem, czy już lepiej nie mieć tego za sobą, więc... - Zawiesiła głos.
- A ty? - Kuro spojrzał na mnie.
- Ja? - Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
W sumie co ja tutaj robię? Dobre pytanie.
- Hmmm... - Zastanowiłem się chwilę. - Przyszedłem sobie na to popatrzeć z ciekawości co ta dwójka mogła razem wymyślić, abyś skończył w wodzie - odparłem.
Nie skomentował tego.
- Także waszym genialnym pomysłe... - urwał nagle.
 Wytrzeszczył oczy i złapał się za nogawkę.
Arve i gość od jednorożca doskonale zdawali się wiedzieć o co chodzi i tylko ja nie do końca znałem tego powodu chwilowego przerażenia.
- Co do... - Zaczął.
Odkrył nogawkę, a wtedy zobaczyłem kolonię mrówek, które najwyraźniej za namową gościa od jednorożca postanowiły zorganizować zbiorową inwazję na nogę Kuro.
Szybkim ruchem spróbował je zgarnąć, ale tylko pogorszył sytuację, ponieważ otworzył nową drogę inwazji dla "małego wojska" w stronę góry, a wtedy one zaczęły mu wchodzić na rękę.
Im bardziej próbował się ich pozbyć tym bardziej ułatwiał im zadanie, które dostały od Anakina jakiekolwiek ono by nie było.
- Wiesz jaki jest najlepszy sposób na pozbycie się mrówek? - Zapytała Arve.
Udałem, że się chwilę zastanawiam, ale w rzeczywistości po prostu potrzebowałam tej chwili, żeby przy otwarciu ust nie wybuchnąć śmiechem tym samym niszcząc moją pozornie spokojną maskę.
- Woda?
- Dokładnie - potwierdził Anakin.
- Tak, więc zapraszam do rzeki - Arve wskazała na zbiornik wodny.
Kuro tymczasem, wciąż próbował podejmować beznadziejną walkę przeciwko insektom.
Doskonały plan, tylko że...
- Spasuję - odparł.
Ta dwójka wydawała się być zaskoczona.
- A co z mrówkami? - Wyrwało się Anakinowi.
Spojrzał w dół na nogi i wszystkie zniknęły, podobnie stało się z częścią koloni, która właśnie dochodziła do ramienia. Nie została, ani jedna mrówka.
- Nawet, jeśli się grupujecie to jesteście minimum o 200 lat za młodzi i niedoświadczeni, żeby być w stanie mnie zmoczyć - prychnął. - Chociaż to było całkiem sprytne - dodał po chwili. - Ale zmoczenie mnie dla was jest niemożliwe - miał lekceważący ton.
Najwidoczniej zdążył już odzyskać swój standardowy humor, jakby nic się nie stało.
- Chcesz się założyć? - Arve bez namysłu odparła.
- Mogę - uśmiechnął się. - Ale nie zdziw się, jeśli się rozczarujesz swoją przegraną, jak do tej pory jest 2:0:0 jeśli wliczać Anakina.
- Tak właściwie to - wtrąciłem się.
Po co ja się tak właściwie wtrącałem?! Wszyscy spojrzeli się na mnie, więc chyba nie mogłem już skwitować tego słowami "nieważne".
- ...Jest 3:0:0:1 - dokończyłem żałując, że zacząłem zdanie.
Dwójka z nich spojrzała się na mnie zaskoczona. Najwyraźniej nikt nie sądził z mojego dotychczasowego zachowania, że będzie mi się chciało wziąć udział w czymś takim. I dobrze sądzili - nie chciało mi się, ale zapomniałem, żeby się ugryźć w język. Błąd.
- No w sumie to już o tym niemalże zapomniałem - przyznał Kuro. - Ale wtedy obydwoje mieliśmy po jednym punkcie.
Niemalże zapomniał o tym, że próbował mnie udusić/utopić pod wodą?! O takich rzeczach chyba nie powinno się zapominać po tygodniu.
Czyli o tych innych 765 razach, kiedy skończyłem przez niego cały przemoczony oraz niejeden raz kiedy wydawał się próbować mnie przy okazji zabić? Jak do tej pory odwdzięczyłem mu się tak z 534 razy - to dziwne, ale to liczyłem - może to z chęci zemsty co, jak Kuro wolał nazywać "chęci odwdzięczenia się"?
- Heh. Nawet, jeśli się nie udało to warto było próbować dla samego zobaczenia twojego tańcu w mrówkach - oznajmiła. - A teraz pora, abym podręczyła inną "niewinną" istotę - dodała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz