czwartek, 30 października 2014

(Wataha Ognia) od Shy

- SHY! CHODŹ TUTAJ!- Maja chyba nie umiała inaczej się wyrażać, ale i tak pobiła rekord nie krzyczenia. O cokolwiek by nie chodziło poszłam do niej, choć nie mogę powiedzieć by jakoś bardzo mi się śpieszyło. Przyspieszyłam dopiero jak zobaczyłam obcego wilka w jaskini.
- Kim jesteś i co tu robisz?- zapytała Maja w sposób tylko sobie właściwy, ale jej ton wyraźnie sugerował, że nie zadowoli się byle czym i nie da się zbyć i że to ona tu rządzi. A ja? Robiłam to co do mnie należało, choć już niemal w pierwszej chwili poczułam, że on nie jest zagrożeniem. Zresztą on wydawał się jakiś nieobecny, patrzył się na nas jak na jakieś zjawy i wyraźnie zauważyłam, że przez jego twarz przemknął grymas bólu gdy wstawał. No i te połamane pazury, wyglądał jakby stoczył z kimś walkę na śmierć i życie, ale przeciwnik nie był zbyt silny inaczej dużo gorzej by skończył. W czasie gdy ja czyniłam właściwe sobie obserwacje Maja rozmawiała z nim. Albo raczej domagała się odpowiedzi na swoje pytania.
- Proszę pozwólcie mi tutaj zostać- właściwie tylko tyle zdołałam wychwycić z ich rozmowy i to tylko dlatego, że Maja wyraźnie zwróciła moją uwagę na te słowa. "Bezpieczny" pomyślałam, chcąc ułatwić Maji sprawdzanie moich myśli. To była doskonała metoda, przeszukiwanie czyichś myśli trochę trwa, a Maja przecież nie chciała zdradzać naszego związku nikomu.
- Zostań- powiedziała, a on wyglądał na nieco zaskoczonego. Cóż... na pewno żadna z nas nie będzie mu wyjaśniała czemu Maja tak szybko się zgodziła.  - Nazywam się Maja, a to jest Shy- Maja chyba postanowiła mu się pokazać od tej lepszej strony. - Chcesz zobaczyć tereny watahy czy może wolisz dalej spać?- albo nawet od tej najlepszej, chociaż w pytaniu nie zabrakło odrobiny sarkazmu zwłaszcza przy tej wzmiance o śnie, ale dla kogoś innego byłaby o wiele mniej uprzejma. Pamiętam początki znajomości z Kuro i pojawienie się Arwe .
- SHY!!- Znowu krzyczała
- Przepraszam- odpowiedziałam, bo chociaż nie dopowiedziała o co jej chodziło to ja dokładnie wiedziałam. Mamy jedną głowę.
- Idziemy?- zwróciła się do chłopaka
- Jasne- odpowiedział, choć nadal miałam wrażenie, że on nadal śni, ale posłusznie ruszył za Mają i wyraźnie było widać grymas bólu na jego twarzy, kiedy tylko ruszył z miejsca. Nawet Maja to zauważyła, ej ona zwykle olewa takie rzeczy i radź sobie sam.
- Shy może ci z tym pomóc- powiedziała, a ja już drugi raz tego dnia użyłam mojego pierścienia. Maja mogłaby się wreszcie nauczyć używać własnego amuletu.
- Lepiej?- zapytała, co z nią.
- Tak, dzięki- chłopak chyba po raz pierwszy zwrócił się do mnie. A ja nie wiedząc czemu roześmiałam się, ale tylko w duchu. Widziałam miny tych osób, które zwracały się do mnie i chyba miały wrażenie że mówią do żywego posągu, który się nie odezwie ani nie ukaże swoich uczuć, bawiło mnie to tak jak bycie "pieskiem" Maji czego próbująca mnie rozzłościć Arwe nie mogła wiedzieć.
- SHY! RUSZ SIĘ- zawołała mnie Maja, żeby nie mówić że znowu na mnie krzyczy. No i dołączyłam do nich. Właściwie nie słuchałam co oni do siebie mówią. Po prostu biegłam za Mają i jej pilnowałam. Może wam się wydawać, że Maja jest na tyle silna by sama sobie radzić, ale prawda jest taka, że to ja jestem potężniejsza od niej, tylko z lenistwa nigdy nie nauczyłam się atakować. Zresztą to mi zupełnie niepotrzebne, bo nikt nie był w stanie mnie zaatakować.
- Zaczekajcie tu chwile- odezwała się Maja i zniknęła między zaroślami, zwróciłam uwagę na te słowa, bo w tym samym czasie coś wyczułam, a teraz starałam się podążać za myślami Maji. Wymagało to dość dużego skupienia, więc nie słuchałam towarzyszącego nam chłopca. To było tak jakbym była w dwóch miejscach na raz. Znaczy ciałem byłam w jednym, ale nie widziałam okolicy i nie słyszałam dźwięków. Moje zmysły odbierały to samo co Maji jakbym była tam z nią. Po chwili Maja wróciła
- Wydawało mi się tylko- powiedziała beztroskim głosem, uśmiechając się do nas. Maja i beztroska?
"Nie wydawało ci się, też poczułam zagrożenie" zwróciłam się do niej w myślach
"Wiem, ale chyba nie chcemy mieszać jego do tego" odpowiedziała
"Nie"
- Wracamy do watahy- to nie było pytanie, to było stwierdzenie wypowiedziane głosem nieznoszącym sprzeciwu.
-Okej- odpowiedział jej Nathaniel i razem ruszyli w kierunku watahy, a ja zostałam. Wiedziałam, że Maja tu wróci jak tylko odprowadzi go do jaskini, więc postanowiłam tu na nią poczekać. Musiałyśmy przecież sprawdzić to coś. Czymkolwiek to było, było niebezpieczne. Mój pierścień nie kłamał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz