niedziela, 12 października 2014

(Wataha Mroku) od Kuro

Ktoś tu był. Ktoś jeszcze mógł usłyszeć naszą rozmowę. Zamaskowałem skrzywienie i powstrzymałem się przed wymienieniem szybkich spojrzeń z bratem, bo może to zostałoby zauważone. Wiedziałem, że on to zauważył. Nasłuchiwałem, ale było już dosyć cicho. Ktokolwiek to był mógł wyczuć, że został zauważony.
- Co powiesz, abyśmy jutro wszyscy zjedli obiad o trzeciej? - Zmieniłem temat.
Kod. Umówiona linijka tekstu w przypadku której o pozycji wroga/szpiega decydowało ostatnie słowo. Inaczej mówiąc tajemniczy osobnik na godzinie trzeciej.
- Masz na myśli, żeby zjeść z Gościem od Jednorożca, tak? - Akki starał się powstrzymywać śmiech, ale jego oczy czujnie śledziły otoczenie.
- Taaaak... - Odparłem po chwili wahania. - Chociaż mógłby poznać jeszcze Sorę.
- Zależy czy będzie chciała - odparł. - Wiesz. Ona potrafi mieć całkiem niezłe humory, jak na "smoka filozofa". Powiedzmy wprost, kiedy przychodzi do kupna nowych słuchawek bezprzewodowych w Mieście Ludzi to zachowuje się, jak małe dziecko.
Roześmiałem się.
- Przyznam, że nigdy nie widziałem tak niepoważnego smoka towarzysza, jak ona. Zawsze sobie wyobrażałem je, jako majestatyczne stworzenia, a nie coś takiego.
- Jednak w walce potrafi być całkiem skuteczna - zauważył.
Szliśmy w stronę polany, aż w końcu zatrzymałem się przed wodospadem, a Akki tuż za mną.
Nie dało się nie wyczuć obecności "tajemniczej postaci", stanowczo powinna się poduczyć ukrywania swojej obecności, ponieważ niezbyt jej wychodziło, chyba, że to był wynik naszego wyczucia po kilkuset lat ścigania przez różnych osobników. W każdym razie nasza intuicja była nieomylna.
W sumie to nie wpadłem wcześniej na pomysł, żeby sprawdzić kto to, ale były ciekawsze metody, aby to odkryć niż sprawdzanie atomów w przestrzeni - a na pewno mniej męczące.
Mogło być całkiem zabawnie. Wymieniłem spojrzenia z Akkim.
- Co powiesz na to, żeby już skończyć tą zabawę w chowanego? - Zaproponowałem głośno.
Znowu usłyszałem cichy szelest. Czyżby ta osoba panikowała niczym ofiara będąca w potrzasku? Ciekawe kto mógł się nawinąć nam. W każdym razie kimkolwiek ta osoba była na pewno miała dosyć dużego pecha, żeby na nas natrafić w takim momencie.
Nikt się nie pokazał, a ja uśmiechnąłem się sadystycznie.
- Będzie można załatwić w mój ulubiony sposób - zachwyciłem się, gdy w moim ręku zmaterializował się nóż. - Co powiesz na to, żeby tej osobie wyciąć język, uciąć wszystkie palce paluszek po paluszku - zaśmiałem się cicho z rozbawieniem myśląc o cierpieniu ofiary. - Aby nic nie mogła powiedzieć. Hmm... Chociaż ja bym jeszcze jej wydłubał jedno oko, twoim zdaniem byłoby prawe czy lewe? - Zamyśliłem się chwile. - I na pewno przyprawiłbym tą twarzyczkę o nową bliznę, albo i dwie, albo nie... Może lepiej od razu spalić twarz żywcem - zastanawiałem się. - Albo...
- Albo użyjemy bardziej humanitarnych metod - przerwał mi, gdy w jego rękach pojawił się identyczny nóż. - I po prostu zapewnimy tej osobie szybką śmierć.
- Moja opcja jest ciekawsza - zaprzeczyłem.
- Nie zaprzeczam, że sam chciałbym to zobaczyć - przyznał. - Ale nie mamy tyle czasu. Ogólnie zostało nam mało czasu - dodał.
- Ale tylko trochę - poprosiłem. - Tylko odrobinkę... Przecież takie zabawki, jak ta mają słabą wytrzymałość i pod wpływem rzeczy, jakie im funduję dosyć szybko się wykrwawiają na śmierć, albo dostają zawałów serca ze zbyt dużej ilości strachu i cierpienia - zmartwiłem się. 
-Nooo już myślałam, że muszę się bardziej potykać, żebyście się zorientowali.
Zza krzaków wyszła dziewczyna. Nie spodziewałem się, że to będzie akurat ona. Zaczynało się już robić całkiem ciekawie, chociaż szkoda byłoby się jej pozbyć.
- Arve? - Zdziwiłem się. - Nie powinnaś być u siebie w watasze? - Zapytałem.
- Właśnie wracałam... Gdy się na was natknęłam, a wy sobie robiliście taką interesującą pogawędkę beze mnie.
- Co z nią zrobimy? - Zapytałem się Akatsukiego.
- Może wolisz w jej przypadku użyć humanitarnych metod? - Spytał się. - W końcu to twoja znajoma - brzmiał nadzwyczaj obojętnie. Jakby nawet nie obchodziła go moja odpowiedź.
- Śmiało - odparła.
Zastanowiłem się chwilę co powiedzieć, jednak pozbycie się Arve w takich okolicznościach byłoby marnotrawstwem, jakby na to nie spojrzeć nie było tutaj tak wielu interesujących osób, jak ona.
- Cóż... Najwyraźniej nie nabrałaś się na nasze żarty - podsumowałem.
- Wiesz... To nie brzmiało wcale, jak żarty - powiedziała. - Nie wiedziałam, że normalni ludzie żartują tak w stosunku do każdego na co dzień - w jej głosie nie dało się nie usłyszeć ironii.
- Jednak we wnerwianiu ludzi złośliwymi żartami, wcale nie mam talentu - stwierdził Akatsuki z westchnięciem.
- Masz wystarczająco dużo talentu, abym chciała ci się teraz za to odwdzięczyć - zapewniła go uśmiechnięta.
Akki nie wydawał się zbytnio zachwycony tą perspektywą. Najwyraźniej wplątał się w kolejną "upierdliwą rzecz".
- Wracając do tematu naszej rozmowy - powiedziałem, zanim Akki zamierzał zaoferować jej sojusz przeciwko mnie w ramach odpuszczenia mu, nie żeby mu ona wtedy odpuściła. - To skoro już tutaj jesteś to chcesz zobaczyć tą ciekawą rzecz razem z nami? - Uśmiechnąłem się.

[Jak widać seria trzech opowiadań, które były wynikiem moich dzisiejszych wypocin nad nimi ;p Jeszcze piszą się kolejne opowiadania od: Arve i Akkiego]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz