Przemowa Initium była krótka... Zwięźle i na temat, chociaż pominęła w ten sposób wiele kwestii, których prędko pewnie nie sprecyzuje.
Paralda się zachwiała i upadła na co niewiele osób zwróciło uwagę, ponieważ wyglądało to po prostu, jak przyspieszony proces siadania na ziemi.
- Wszystko w porządku? - Zapytałem widząc, jak patrzy z półprzymkniętych powiek.
Mojej uwadze również nie umknął fakt, iż miała bladą twarz i przyspieszony oddech, a nie była potrzebna mi żadna wyspecjalizowana medyczna wiedza, aby wiedzieć, iż coś jest nie tak.
- Hm? - Nie miała zbyt przytomnego spojrzenia.
Zdawała się już powoli odpływać.
- Chyba siedzenie tu Ci nie służy. - Zauważyłem. - Chodźmy się przejść.
- Dobrze - odparła wstając chwiejnie.
Jednocześnie zza pleców usłyszałem głos Kuro, który skorzystał z okazji, iż biorę Paraldę na przechadzkę, żeby zgarnąć Heyou. Co on planował?
Ruszyliśmy w stronę lasu, a ona zdawała się powoli odzyskiwać energię.
- Czemu chciałeś ze mną iść? - Zapytała.
- Nie mam ochoty się integrować - odparłem szczerzę.
A jak na ironię to ja byłem osobą, która to wszystko zorganizowała.
- Zawsze jesteś taki aspołeczny? - Walnęła prosto z mostu.
- Nie, to znaczy... Nie lubię gadania o samych głupotach i takich tam sprawach - wytłumaczyłem.
- To miłe poznawać nowe osoby - powiedziała.
Wydawała mi się być ostatnią osobą od której spodziewałbym się to usłyszeć, jak widać świat i ludzie wokół mnie są pełni niespodzianek.
- Nie sądziłem, że jesteś taka towarzyszka - zauważyłem.
- Bo ja mam tylko Heyou - oznajmiła patrząc w trawę, żeby uniknąć mojego ewentualnego spojrzenia.
- Właśnie, czemu nie chcesz tu zostać? - Zaciekawiłem się przypominając sobie to co mówiła wcześniej.
- Nie mogę się przywiązywać do nikogo, to zbyt niebezpieczne - może omijała temat?
Nie byłem tego pewien, ale nie wyglądało na to, aby w najbliższym czasie zamierzała wszystko powiedzieć i wytłumaczyć.
- Przecież lubisz innych - przypomniałem jej własne słowa.
- Widzisz to nie takie proste - zatrzymała się.
- Chyba nie rozumiem - zatrzymałem się przed nią i odwróciłem w jej stronę.
- Widzisz, ja boję się tu być, nie lubię, gdy ktoś mnie dotyka, nie znoszę ziemi, jest okropnym miejscem - wyjaśniła.
- Mnie też nie znosisz? - Spytałem uśmiechnięty.
- Wiesz, że to nie o to chodzi - na jej twarzy również pojawił się lekki uśmiech.
- Pochodzę stąd, więc skoro jest to takie złe miejsce, to mnie też nie lubisz - powiedziałem na głos logikę, którą się posługiwała.
Nawet jeśli nie lubiła jednej rzeczy w tym przypadku ziemi nie oznaczało to, iż musiała skreślać wszystkich, jako potencjalnych znajomych, tylko dlatego, że po niej chodzą i na co dzień na niej przybywają.
- Nie... Ja po prostu - zmieszała się.
Wzięła to na poważnie? Wydawało mi się, że przedstawiam jej tok myślenia i chyba nie wzięła to za mój własny.
- Ej spokojnie. Nie musisz wszystkiego tłumaczyć. Chociaż mam mnóstwo pytań - dodałem.
- Pewnie dotyczą też Heyou - zauważyła.
- Tak, bo macie dosyć dziwne relacje. Czemu on ciebie chroni? - Spytałem.
- Ponieważ ja nie używam swoich mocy, tylko w przypadkach jego nieobecności i nie pożądanego zachowania. - Tłumaczyła.
- Jaki on jest silny? - Zadałem kolejne pytanie.
- Nie jestem pewna, nie pokazuje swoich mocy. Dużo w sobie ukrywa, ale
ponieważ jest Sylfem, to być może przewyższa nawet wilki. - Odparła.
Zastanawiało mnie czy nie przesadza, ale z drugiej strony nie powinniśmy brać zbytnio wilków pod uwagę z tego miejsca, jako przeciętnie średnich, ponieważ nasza grupa nie była przeciętna nawet w 10%.
- Myślisz, że zginąłby w walce z jakąś z naszych Alf? - Zainteresowałem się.
- Nie. Jest za szybki na to by zginąć i za mądry. Poza tym jeśli ktoś
próbuje się z nim bić to ja ingeruję. - Kontynuowała tłumaczenie.
- Wiesz wydaje mi się, ze to nawet nie jedna setna informacji o Tobie. - Powiedział.
Mogła mówić wiele, ale jeśli chodzi o informacje zawarte w jej słowach to nie wyjaśniały zbyt wiele, a wprost przeciwnie. Pojawiało się tylko coraz więcej pytań w mojej głowie dotyczącej jej osoby.
- Masz rację. A ty? Powiedz mi coś o sobie. - Zainteresowała się.
- To lepiej usiądźmy, bo nie wiem, czy mi tu nie padniesz ze znudzenia. - Roześmiałem się.
Uśmiechnęła się i usiadła pod drzewem.
- To jak już wiesz jestem bratem Kuro. Wybitnie się nie znosimy,
docinamy sobie. Dużo podróżujemy, mamy za sobą krwawe porachunki z
przeszłości. Podejrzewam, ze dużo osób czyha na nasze życie. - Wyliczałem.
- Boisz się założyć rodzinę? - Zapytała nagle.
- Nie myślałem nad tym. Jednak sądzę, że bym się na to nie zdecydował.
Zagrożenie było by ogromne, a im więcej słabych punktów tym gorzej. -
Zastanowiłem się.
- A mówią, że to ja mam dziwne podejście. - Stwierdziła.
- Sugerujesz coś? - Uniosłem brwi.
- Masz takie suche i zimne podejście. Nigdy się nie zakochałeś? - Spytała.
- Nie, chyba nie. Wcale nie mam takiego podejścia. - Odparłem.
Miałem suche podejście?
- Masz, bo nigdy się nie zakochałeś i nie wiesz jak to jest. - Tłumaczyła.
Czyżby ona się zakochała, że wie takie rzeczy? Kusiło mnie, żeby o to zapytać.
- Może i mam - przyznałem. - Ale po prostu nie jestem zainteresowany miłością ani poleganiem na innej osobie - dodałem.
- Mam wrażenie, że mówisz bardzo oględnie - powiedziała. - Powiedziałeś jedynie oczywiste rzeczy.
- Naprawdę? - Zapytałem. - Zauważyłaś to?
Kiwnęła głową.
- Nie tylko ty masz sekret czy dwa, którego nie chcesz tak łatwo wyjawić - oznajmiłem.
Spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Ale gdybyśmy mówili je tak przy pierwszym spotkaniu z nieznaną osobą to one prawdopodobnie nie byłyby sekretami - stwierdziłem. - Powiedz mi.... - Uśmiechnąłem się. - Zakochałaś się kiedyś w kimś? - Zainteresowałem się. - W końcu kiedy mówiłaś o moim suchym podejściu wydawałaś się już być w tym doświadczona - zauważyłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz