poniedziałek, 27 października 2014

(Od Towarzysza) Sora

Miałam już dosyć. Akatsuki w ogóle nie zdawał się mieć chęci ze mną rozmawiać, ani tym bardziej dostarczyć mi obiecanych słuchawek bezprzewodowych. Kiedyś, jak chciałam, żeby mi zapewnił coś dzięki swojej mocy stwierdził, że nie jest to zbyt uczciwe w stosunku do ludzi i ich pracy - nie, żebym rozumiała tą jego nagłą moralność: znając życie po prostu mu się nie chciało.
Inne wymiary też mi się znudziły, tzn. Było to dosyć ciekawe. Świat duchów i innych stworzeń, ale ile można zwiedzać te same miejsca i robić te same rzeczy?
Spojrzałam na mój miecz i zastanowiłam się chwilę czy by go nie zostawić. Potrząsnęłam szybko głową. Ten miecz był nie tylko był moją bronią, ale również nieodłączną częścią mnie. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam, gdzieś bez niego, albo był tuż pod ręką w innym wymiarze (chociaż nawet tego nie lubiłam), albo ukryty niewidzialnością, lub jak najbardziej lubiłam - widzialny w miejscu skąd mogę go łatwo wyciągnąć.
Usłyszałam burczenie w brzuchu i nietrudno było się domyślić, że było ono moje, skoro byłam jedyną osobą siedzącą w tej grocie. W sumie to nie jadłam już od trzech dni... To dziwne, ponieważ nie czułam się zbytnio głodna, ale cóż... Małe polowanie pewnie nie zaszkodzi.
Ostrożnie wybierając drogę, wśród ciemnych korytarzy (zaczynałam żałować, że sobie znalazłam takie miejsce w głębi i na uboczu - w końcu tutaj się zgubię, jestem tego pewna, nienawidzę chodzić w podziemnych tunelach - to czyste zło w którym moja orientacja świruje i odmawia mi posłuszeństwa... podziemne tunele to zuuoo).
Niestety... Moje przewidywania się sprawdziły. Już niedługo potem stwierdziłam, że się zgubiłam. Super. Po prostu super. Co za idiotyczny wilk utworzył tutaj taką plątaninę podziemnych korytarzy. W końcu jaskinia mieszkalna dla wilków to nie jest labirynt, a to coś bardziej przypomina jakieś miejsce, które powstało specjalnie po to, aby zagubić biedne wilki (i biedne smoki z kiepską orientacją w terenie w podziemiach). Teraz dla odmiany zaczęłam przeklinać nie jaskinię, a mój zmysł orientacji, który wydawał się mieć jakiś wrodzony defekt - nie, żeby to przeklinanie mi pomogło znaleźć wyjście z tej sytuacji. Trzymałam się ściany i zaczynało mi się robić niedobrze. Nienawidziłam podziemi. Nienawidziłam zamkniętych przestrzeni. Nienawidziłam wąskich korytarzy. Nienawidziłam ciemności i nienawidziłam mojego zmysłu orientacji w terenie.
Nim się zorientowałam przekleństwa zamiast pojawiać się tylko w mojej głowie, wydobywały się również z moich ust (chyba, zaczynają mi puszczać nerwy, to mogę jeszcze dodać "nienawidzę moich słabych nerwów").
Następna była faza jęczenia oraz okres buntu w którym po prostu usiadłam na środku korytarza, niczym dziecko mające fochy w sklepie o to, że rodzice nie chcą mu kupić zabawki, jednak dziwne dźwięki dochodzące z głębi korytarza (a dokładniej z kierunku z którego przybyłam) szybko ostudziły moje chęci strzelania fochów. Taaaaa... To nie tak, że przedstawicielka słynnej rasy smoków się boi, po prostu odczułam szybką potrzebę ewakuacji z tego miejsca. W sumie to Akki chyba coś wspominał, że w tym miejscu w głębi jaskini mogą się błąkać jakieś istoty nie z tego świata, ale nie brałam go nigdy na poważnie. Poderwałam się i nerwowo zaczęłam biec przed siebie, oby tylko jak najdalej znaleźć się od tego upiornego dźwięku. Przypominał on... Dźwięk kajdan ciągnących po skalnym podłożu. Chwilę później poczułam, jakby coś mi się ocierało o rękę. Zatrzymałam się.
- To tylko iluzja... To tylko wrażenie... To tylko mój strach - powtarzałam to na głos, niczym mantrę przez następną minutę powoli odzyskując kontrolę nad swoim ciałem, które skamieniało pod wpływem silnych wrażeń. Nienawidziłam ciemności.
Poruszyłam ręką... Nie, bardziej pasuje określenie "spróbowałam poruszyć ręką". Coś trzymało ją w silnych uścisku, który zdawał się coraz bardziej wżynać mi w rękę z każdą kolejną sekundą.
W końcu nie wytrzymałam. Z mojego gardła wyrwał się wrzask. Panicznie wyrwałam z całej siły rękę, aż z pomocą praw fizyki odleciałam w tył i odbiłam się o ścianę, która wcześniej była za moimi plecami. Bolało, ale nie miałam się czasu tym przejmować. Tutaj naprawdę COŚ BYŁO. Coś czego być NIE powinno.
Znowu rzuciłam się przed siebie ze łzami. Miałam tego dosyć. Dlaczego to byłam ja? Dlaczego to ja musiałam się tutaj zgubić? Dlaczego to właśnie mi zawsze zdarzają się takie rzeczy?
Dotarłam do jakiegoś skrzyżowania... W którą teraz powinnam skręcić? W lewo? Prawo? A może prosto? Jedno wiedziałam: na pewno nie za mnie, ponieważ wciąż słyszałam te dziwne odgłosy, które powoli się zbliżały.
- Radziłbym teraz skręcić w prawo - usłyszałam głos.
Chwila. Co tutaj robił głos? Nie. Nieważne. Nie mam czasu się nad tym zastanawiać. Oby tylko ten głos chciał mojego dobra, a nie zguby. Brzmiał, jednak tak przyjemnie, że nie mogłam uwierzyć, żeby należał do jakiegoś potwora (chociaż słyszałam, że niektóre mają słodkie głosy, którymi wabią ofiary). Musiałam zaryzykować.
Szybko skręciłam w prawo i biegłam dalej.
- Teraz w lewo - następne polecenie.
Biegłam dalej za instrukcjami tajemniczego osobnika. Czułam, że wciąż łzy spływają mi po policzkach, jednak powstrzymałam szloch. W końcu ujrzałam światło i dobiegłam do niego, a wtedy znalazłam się u wyjścia jaskini.
Mój wzrok spoczął na jakimś wilku. Nietrudno było domyślić się, że to właśnie on był moim wybawicielem. Nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego wybuchając po raz kolejny głośnym płaczem. Tak bardzo się bałam. Wtuliłam się w jego futro nie mogąc uwierzyć w to, że to koniec tego koszmaru.
A nie... To nie koniec. Jeszcze będę musiała jakoś wrócić do mojego pokoju i na pewno się z niego wyprowadzić. Koniec z mieszkaniem w głębi jaskini. Nigdy, ale to nigdy więcej.
Jeszcze bardziej wtuliłam się w tą osobę.

_______________________________________________________________________
Dalej pałeczkę oddaję "tajemniczemu głosowi" tj Nairenowi.
Dla odmiany zafundowałam mojej postaci mały horror^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz