Wspominałem, że całkiem nieźle znam te tereny? To się tyczyło także większości jaskiń, które zwiedziłem i raczej zapamiętałem. Przyzwyczaiłem się, że poza drobnymi stworzonkami nie spotykałem się tu z nikim żywym. Dziś to się zmieniło BARDZO.
Z Arwe miałem chwilę, żeby się spotkać. Zajmowała się sprawami, które wiedziałem, że potrzebują rozwiązania. W pewien sposób cieszyłem się, że zaczęła coś z tym robić. Wcześniej tylko uciekała, choć z tego co wspominała, teraz miała silniejszą, choć nieprzyjemną „motywację”. Powtarzające się koszmary nieprzerwanie od kilka dni męczyły ja w nocy. Wiedziałem o tym, bo jakieś skrawki tych obrazów i do mnie docierały…Wierzcie mi, nic przyjemnego.
Tak czy inaczej. Teraz znowu zostałem skazany (nie żebym narzekał zbytnio) na „bezArweowe” wycieczki. Czemu akurat jaskinie? Bo ostatnimi czasy zdarzało mi się coraz częściej kogoś w takich gościć. I nie, nie przeszkadzało mi to zbytnio, tylko…mimo wszystko czuło się dystans. Nie byłem nikim specjalnym dla żadnej ze spotkanych postaci. Czasem wymiana zdań, ale raczej nikt nie poświęcał mi większej uwagi. Rozumiałem to choć, cóż przydałaby się czasem rozmowa, a na Arwe nie mogłem tego wymuszać zawsze. Choć z nią przynajmniej nie musiałem hamować języka.
Moje swobodne rozmyślania przerwał…jęk? Zatrzymałem się i nasłuchiwałem. Teraz zdecydowany odgłos. Płacz? Jęk? Nie wiem co jeszcze. Głos był zniekształcony, mimo że niósł się daleko w głąb korytarzy. Czego mogłem się spodziewać?
Wrodzona już chyba ciekawość powiodła mnie dalej, do źródła głosu, którego właścicielką okazała się…dziewczyna? Nie bardzo wierzyłem w to co widziałem. Co taka istota robiła tak głęboko w jaskiniach? I po co? A jeśli jest to pułapka? Użyłem całości mocy wyciszenia i ukrycia w cieniu. Chciałem mim wszystko się przekonać…bo nawet jeśli było to żądne krwi stworzenie…to czemu się tak zachowywało? Wyczułem dodatkowo, że nie jest to „zwykła” dziewczyna. Emanowała mocą, choć nie potrafiłbym określić jej źródła ani pochodzenia.
Dalsze obserwacje utrwalały moją konsternację... Westchnąłem. Ostatnio chyba zachowywałem się jak jakiś „rycerz”, który ratuje damy w opałach…a ta „Dama” (dodajmy, że śliczna Dama) zdecydowanie potrzebowała pomocy. Choć nie do końca rozumiałem…jak można było się zgubić?...będąc tak niedaleko wyjścia. Chyba, że wędrowała z drugiej strony? Mimo groteskowej sytuacji uśmiechnąłem się w duchu. Może jednak ktoś bardziej skory do mego towarzystwa się pojawił?
- Radziłbym teraz skręcić w prawo – odezwałem się na tyle głośno, by uznała mnie za coś rzeczywistego. Na jej twarzy pojawiła się cała feeria barw emocjonalnych. Od paniki po nadzieję. Ruszyła jednak od razu zgodnie ze wskazówką. Dreptałem przed nią i wciąż podrzucałem kolejne kierunki. Biegliśmy tak do momentu, aż dostrzec można było wylot jaskini. Zatrzymałem się przed wejściem. Widoczny, by tym bardziej upewnić śliczną osóbkę, że nie jestem jednym z jej wizji…a wiem, że w ciemnych korytarzach, zgubionym można mieć rzeczywiście CIĘŻKIE wizje. I tak np. jeśli zaczepimy się o wyrwę w skale, uznamy, że coś nas atakuje.
Po chwili wybiegła dziewczyna. Po policzkach nadal widoczne ślady po łzach…Nie lubiłem kiedy dziewczyny płakały. Niezależnie z jakiego powodu, ale tego co zrobiła, dwojako się nie spodziewałem. Spojrzała na mnie tymi wielkimi oczami i rzuciła się do mnie…wtulając i wybuchając głośnym płaczem. BOGOWIE! Dziewczyna mnie przytulała?! I niby c mam zrobić?
Zastosowałem standardową technikę – milczenie. Pozwoliłem jednak bez problemu wtulać twarz w futro. Opuściłem głowę niżej, żeby ją bardziej przygarnąć i po prostu czekałem, aż się uspokoi. Nie no…serio to ja? Serio znalazłem się w takiej sytuacji? Gdyby Arwe mnie teraz zobaczyła, chyba padałaby ze śmiechu…Nie dałaby mi nigdy spokoju. Nie. Za cholerę nie powiedziałbym jej, że coś takiego miało miejsce. Szczególnie, że w pewien sposób podobało mi się to.
- Mogę zaoferować do wytarcia łez coś lepszego niż moje futro – starałem się zażartować, choć nie bardzo wiedziałem z kim w ogóle mam do czynienie.
Dziewczyna nadal szlochała i nadal kurczowo zaciskała dłonie na nieźle przemoczonym już futrze. Dopiero po chwili, z twarzą nadal wtuloną we mnie.
- C-co? - jej twarzyczka powoli odsunęła się by spojrzeć do góry, szukając mojego spojrzenia.
- Lepszym sposobem na łzy są chusteczki…ewentualnie – nie żebym miał w tej chwili – gorąca czekolada… - ale żem palnął. Mimo, że aktualnie nie była wysoka osóbką, to w oczach miała coś takiego, jakby schowała w nich całą wiedzę świata. Mimo, mojej głupiej odzywki, dziewczyna uśmiechnęła się lekko…po czym znowu wtuliła twarz. Westchnąłem. Chyba czeka mnie dłuższa chwila…z takimi objęciami. Dziewczyna oparła ostatecznie głowę o mój bark…i…zasnęła? Nie wierzyłem. Zasnęła przy kimś całkowicie obcym. I co ja niby mam teraz zrobić? I bogowie wszystkich światów…BŁAGAM! Byleby tylko Arwe się tu nie pojawiła….
Odpowiedzią na mojej „modlitwy” był cichy oddech dziewczyny, która beztrosko zasnęła, nadal wtulona w moje futro. Może ja powinienem profesję zmienić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz