Zastanawiało mnie czy Arve była usatysfakcjonowana taką zemstą... Ja wolałbym zrobić coś złośliwszego, ponieważ wiadomo, że w jego przypadku nigdy się nie przesadzi. W końcu on na to na pewno sobie na to zasłużył, a nawet jeśli jeszcze tego nie zrobił to z góry wiadomo, że prędzej czy później, by sobie zasłużył, a raczej prędzej niż później.
Wpatrywałem się w rzekę chwilami spoglądając w stronę pudełka z pączkami Kuro. Nawet ja wolałem z nim zbytnio nie zadzierać, kiedy chodziło o pączki - w ich obronie potrafił się zamienić w maszynę do zabijania. Zastanawiało mnie czy on potrafiłby przeżyć tydzień bez minimum 10 pączków. Pewnie nie.
- Czyli co sądzisz o tym miejscu? - Zapytałem przerywając ciszę.
- Może być - odparł. Niezwykle trudno było go zadowolić. - Na pewno przyciąga tutaj potężne istoty, więc jest warte mojej uwagi - przyznał. - Zastanawia mnie tylko co przyciąga te wilki... - Dodał zamyślony.
- Może Initium? - Zaproponował zastanawiając się. - Nie... Nie wyczuwam od niej tego rodzaju aury. Owszem, była potężna i wątpiłem, abym był w stanie wyjść z potyczki z nią bez zadrapania - szczerze mówiąc dobrze wiedziałem, że to nie była sprawa jednego zadrapania czy dwóch. Wątpiłem, aby ktokolwiek kto z nią na poważnie zadarł w ogóle żył na tym świecie - ale nie sądzę, aby to była ona - dodałem.
- Jest coś ciekawego, co zauważyłem podczas wrzucania Anakina do wody - nagle oznajmił. - Nie chciałem tego mówić przy innych, ale uważam, że powinniśmy zrobić małą wycieczkę, kiedy nikogo nie będzie na tą polanę - uznał.
Wow. To nie było zbyt codzienne, aby chciał coś robić bez obecności innych. W końcu według niego im więcej osób tym więcej może być ciekawych sytuacji. Chociaż z drugiej strony... To nie nowość, że coś go interesuje i niekoniecznie to może być ciekawość w czystej postaci. Przeważnie ta ciekawość jest połączona z wrodzoną złośliwością i z połączenia z brakiem kręgosłupa moralnego potrafi mieć przerażające skutki.
Pewnie niejedna osoba porównałaby go z dzieckiem diabła, albo demonem. W sumie coś w tym było...
- Co masz na myśli? - Zaciekawiłem się jego wypowiedzią.
- Potem ci o tym powiem - zadecydował.
- Jak chcesz - powstrzymałem wzruszenie ramionami.
Domyślałem się, że najlepiej takie rzeczy jest pokazać, niż tłumaczyć.
Wstał odwracając się do mnie plecami, jakby miał zamiar odejść. Tylko, że nie odchodził xd
- Niedługo zacznie robić się jeszcze ciekawiej - oznajmił. Czyżby miał pomysł na kolejny złośliwy żart? Miałem nadzieję, że nie będzie ofiar śmiertelnych. - Chociaż tym razem trochę z innych powodów.
Zdawał się doskonale wiedzieć, że wcześniej myślałem o złośliwych numerach... Ale kto by o tym nie pomyślał w jego przypadku? Dopiero teraz zaciekawienie zaczęło się przerażać w prawdziwe zainteresowanie.
Jednak... Były priorytety o których nie powinniśmy zapominać nawet, jeśli nie myśleliśmy o nich na co dzień, ponieważ nie było takiej potrzeby.
- Mam nadzieję, że nie zapomniałeś powody dla którego tutaj przyszliśmy - przypomniałem mu. - Nawet, jeśli się tak dobrze bawisz - a z tego co widziałem bawił się doskonale. - To nie powinieneś się zbytnio przyzwyczajać do tego - poradziłem.
- Brzmisz, jakby miało się za chwilę dziać coś niezwykle niebezpiecznego. Jesteś za bardzo ostrożny - oznajmił.
To brzmiało, jakby chciał powiedzieć "wpadasz w paranoję".
- Nigdy nie jest się za bardzo ostrożnym - stwierdziłem.
- I jeszcze zbyt sztywny - dodał swoim złośliwym tonem,
- Zamknij się - poradziłem mu.
- I zbyt leniwy - najwyraźniej nie zamierzał się zamknąć.
- A ty za to niezwykle pracowity - w moim głosie było słychać ironię. Tak właściwie moim zdaniem ironia była najdoskonalszym owocem cywilizacji. - A najbardziej ujawnia to twoja pracowitość w unikaniu wszelkiej pracy.
- I kto to mówi - krótko się zaśmiał. - W końcu wszystko dla ciebie jest "zbyt upierdliwe".
Tutaj akurat nie mogłem zaprzeczyć... Chyba za bardzo odbiegaliśmy od tematu.
- W każdym razie... - Spoważniałem. - Po prostu uważaj, aby nie przesadzić ze zwracaniem uwagi na pewne rzeczy.
Zresztą czym ja się martwiłem? W końcu to był mistrz w zwracaniu na siebie uwagi i na to co robi. Doskonale był w stanie maskować pewne rzeczy, jednocześnie pozostając w centrum uwagi.
- Nie martw się tym - chociaż wciąż stał do mnie odwrócony tyłem, więc nie widziałem jego twarzy to byłem w stanie sobie wyobrazić jego uśmiech. - Jeśli ktoś za bardzo zacznie się interesować naszymi sekretami to wtedy... - Nie dokończył.
"... Użyje swoich metod" dokończyłem za niego. Ten sadysta, któremu się za bardzo nudzi nie przegapiłby takiej okazji. Cóż... W normalnych okolicznościach, pewnie bym zaczął mu to (nieskutecznie) wybijać z głowy, ale w tym przypadku mogłem to sobie darować.
Milczałem jeszcze chwilę zastanawiając się czy, jednak przypadkiem nie powinienem mu tego wybić z głowy.
- Rób co chcesz - zdecydowałem w końcu. - Jednak ja nie mam z tym nic wspólnego - zastrzegłem.
- Jak zwykle zamierzasz odgrywać rolę aniołka i grzecznego dziecka - stwierdził i parsknął po chwili śmiechem.
- Po prostu moim hobby nie jest denerwowanie innych. Wystarczy, że ty to robisz - zapewniłem go.
Wyrabia normę denerwowania innych za wszystkie osoby w promieniu 300 km2.
- Wiem - odparł. - Chociaż w irytowaniu innych to wbrew pozorom posiadasz talent.
Chyba
powinienem się martwić, że ktoś taki, jak on przyznał, że mam talent,
ale szczerze mówiąc wątpiłem, aby po tak długim czasie naszego
wzajemnego towarzystwa moja psychika była bez uszczerbku pod względem
normalności. Szczerze mówiąc, to byłem 100% pewny, że już dawno
przestałem być przy nim normalny i wydaje się innym normalny tylko
dlatego, że mnie z nim porównują.
-
Jednak jestem pewny, że nie dorównuję tak wielkiemu mistrzowi w tej
dziedzinie, jak ty - starałem się zachować poważny głos. Bezskutecznie.
- Nie zaprzeczam - potwierdził z wrodzoną skromnością.
- I dobrze wiesz, że tej rozmowy nigdy nie było - dodałem.
- Tak, jak i wielu innych - odparł patrząc w niebo.
Mój wzrok podążył za jego. W sumie było już dosyć ciemno. Wątpiłem, aby ktokolwiek został na polanie.
- W sumie już tam nikogo nie ma - stwierdziłem na głos. - Co powiesz na małą wycieczkę?
Bardzo ciekawiło mnie co mógł zauważyć na polanie. Uśmiechnąłem się konspiracyjnie.
- Masz na myśli taką nad łąkę, tak? - Odparł identycznym uśmiechem.
W
tym momencie nie dało się nie usłyszeć szelestu. Hmm... Najwyraźniej
ktoś nas podsłuchiwał, kiedy byliśmy pogrążeni w rozmowie, co mogłoby
być dla nas problemem, gdyby wzięła ta osoba to na poważnie.
- Co powiesz, abyśmy jutro wszyscy zjedli obiad o trzeciej? - Zmienił temat.
Brzmiało
to dosyć znajomo. Niczym, jeden od dawna nieużywanych kodów. Ten...
Yyych... Tyle tych kodów było, że mogły się one mi pomieszać, ale to
chyba było o pozycji wroga. Tajemniczy osobnik na godzinie trzeciej.
- Masz na myśli z Gościem od Jednorożca? - Upewniłem się powstrzymując śmiech.
Moje oczy powoli i systematycznie monitorowały otoczenie tak, by mojej uwadze nie umknął nawet najmniejszy ruch.
- Taaaak... - Odparł po chwili wahania. - Chociaż mógłby poznać jeszcze Sorę - dodał.
-
Zależy czy będzie chciała - zastanowiłem się, jak ona by zareagowała na
obecność osobnika trzeciego. - Wiesz. Ona potrafi mieć całkiem niezłe
humory, jak na "smoka filozofa". Powiedzmy wprost, kiedy przychodzi do
kupna nowych słuchawek bezprzewodowych to zachowuje się, jak małe
dziecko.
Nie wątpiłem, że w przypadku
wspólnej kolacji również by się tak zachowywała o ile by nie
postanowiła pokazywać wszystkim swojej "wyższości" i że jest smokiem -
czasami również potrafiła się tak zachowywać.
Kuro się roześmiał.
-
Przyznam, że nigdy nie widziałem tak niepoważnego smoka towarzysza, jak
ona. Zawsze sobie wyobrażałem je, jako majestatyczne stworzenia, a nie
coś takiego
- Jednak w walce potrafi być całkiem skuteczna - zauważyłem.
Podczas tej rozmowy szliśmy w stronę polany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz