czwartek, 16 października 2014

(wataha ognia) od Shy

Maja miała rację. Użeranie się z Mrokiem to jej zadanie, moje uratowanie jej... znaczy wypędzenie Mroku gdzieś daleko, ale do tego potrzebna była przepowiednia. Możliwe było odegnanie Mroku bez niej, ale do tego trzeba sporo szczęścia. Nie wiedziałam gdzie szukać przepowiedni, nie wiedziałam też czy znalezienie jej pomoże. Gdyby to było takie łatwe to już dawno ktoś by odegnał Mrok. Nie bez powodu treść przepowiedni zniknęła w przekazywanej ustnie tradycji, pisemna wersja też została zniszczona. Wiadomo, że pierwsze miejsce w jakie się udałam to była wataha ognia. To byłoby rozsądne, znalazłyśmy się tutaj by odnaleźć przepowiednie i uwolnić Maję. Ale ta cała sytuacja nie była rozsądna i wiedziałam to. Nie bardzo wierzyłam, że tu należy szukać, ale biegłam najszybciej jak umiałam. Nigdy się tak nie czułam, nigdy nie płakałam, ale teraz czułam, że łza kręci mi się w oku. Kochałam Maję, a ona była w niebezpieczeństwie. Co ze mnie za tarcza skoro nie umiem jej pomóc? Podbiegłam do jaskini i zatrzymałam się na chwilkę, żeby złapać dech. No i w sumie mało co widziałam przez łzy, więc trudno było gnać dalej na oślep... chociaż może to był sposób na odnalezienie przepowiedni. Pójście tam gdzie ci serce wskaże, kierowanie się miłością. Już miałam odejść, gdy nagle usłyszałam głos
- Hej. Wszystko w porządku?- to był Nairen
- Hej. Wybacz muszę lecieć- powiedziałam dość wyraźnie płacząc.
- Mogę jakoś....- zaczął
- Nie możesz mi pomóc. To moje zadanie, dzięki- powiedziałam z nutą bez nadzieji w głosie i ruszyłam przed siebie. Nie oglądałam się, biegłam do przodu nie wiedząc co robię i gdzie biegnę. Księżyc był w pełni, ale było ciemno. Chwilami wydawało mi się, że słyszę kroki za sobą, ale nie skupiałam się na krokach. Biegłam już od dłuższego czasu i czułam, że nie mam już siły jednocześnie wiedząc, że muszę biec dalej. Nie widziałam nic przez łzy i po chwili potknęłam się o coś i upadłam. Nie miałam siły, żeby się podnieść. Zasnęłam.
Obudziłam się rano i miałam wielkie wyrzuty sumienia. Co ze mnie za przyjaciółka?
- Znowu ją zawiodłam, znowu poniosłam klęskę i nie wykonałam swojego zadania- powiedziałam do siebie
- To nie jest twoje zadanie- odpowiedział mi głos, którego nie powinno tu być. Niedaleko zobaczyłam dziewczynę z lwem. Tą którą ja i Maja poznałyśmy podczas spotkania, ale o czym ona mówiła?
- Nie mogłaś nic zrobić ani znaleźć bo to nie jest twoja rola- powtórzyła, chyba w odpowiedzi na moje nieme pytanie. Miałam jeszcze mnóstwo innych pytań, ale dziewczyna nie wyglądała na chętną do rozmowy.
- Ale skąd wiesz?- ciekawość była silniejsza.
- Po prostu wiem- odpowiedziała, ale to nie była odpowiedź, która by mnie zadowoliła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz