poniedziałek, 20 października 2014

(Wataha Mroku) od Kuro

- Czyli wygląda na to, że chyba osiągniemy porozumienie - wątpiłem, aby to się stało, ale myślałem, że może po tych słowach to przemyśli.
- To zależy co masz na myśli mówiąc porozumienie, ale jeśli sądzisz, że kupię twoją bajeczkę to jesteś w błędzie - odparła.
Najwyraźniej nie zamierzała rozważyć mojej oferty. Wyciągnęła lewą rękę w której zapłonął ogień. Heh. Urażona wilcza duma najwyraźniej nie pozwalała jej od tak przyjąć kompromisu, albo zapatrzenie w stosunku do swojej osóbki.
Chociaż dla mnie to było dosyć korzystne, jeśli dam jej na początku poprowadzić i sprawić, aby wydawało się jej, że może wygrywać ze mną z łatwością to potem kiedy przejdę do ofensywy i zacznie przegrywać to jeszcze bardziej ją to zirytuje, ponieważ będzie mnie traktowała, jak osobę z którą powinna wygrać co objawi się w pogorszeniu skupienia oraz większą przewidywalnością jej następnych ruchów.
Cóż... Wiedziałem, że to tak działa, ale nie lubiłem też zbytnio przegrywać i szczerze mówiąc wolałbym się nie uciekać do użycia takich taktyk, jednak wątpiłem, aby była kimś kogo mogę trzymać w szachu przy użyciu zwykłych sztuczek.
- No to co z tym twoim kawałkiem metalu? - Miała drwiący ton.
Spojrzałem na miecz, jednocześnie obserwując ją kątem oka. Taaa... Miecz. Szkoda byłoby używać go w walce, jeszcze się stępi i będę musiał go ostrzyć... Westchnąłem. Ponowne ostrzenie miecza nie wchodzi w grę, więc będę musiał sobie jakoś poradzić bez niego.
Zamachnęła się ogniem z lewej ręki, tylko, że to chyba miało być udawane, ponieważ jednocześnie w prawej ręce pojawiły się pioruny. Hmmm... Ciekawe niby jakim cudem według niej coś tak przyciągającego wzrok miało być przeze mnie niezauważone? Pozostawmy to bez komentarza.
Nie żeby celowała we mnie. Nie włożyła wystarczająco dużo siły w wyrzut.
- Hahaha... Nigdy nie skupiaj się tylko na jednej ręce przeciwnika. Popracuj nad podzielną konentracją. Ohh... I nie złość się, przestajesz logicznie myśleć - zaczęła szydzić ze mnie.
Zastanawiało mnie kto tutaj przestawał logicznie myśleć i upajał się swoją przewagą tak, jak gdyby miało tak trwać wiecznie. Hmmm... Nie sądzę, abym tą osobą był ja, jedyne co mnie irytowało to fakt, że wyrwała ze snu, a nawet był on dosyć ciekawy.
- Teraz ja dam ci pewną propozycję. Zapomnisz o tym co widziałeś i wrócisz grzecznie do swojej wayahy, a jeśli nie to zawsze mogę przyzwać tu Akkiego. Patrz - w jej rękach pojawił się jakiś ptak. - Z Akkim pójdzie łatwiej.
Zastanawiało mnie, czy ona naprawdę czuła się na tyle głupio pewna siebie, żeby myślała, że wygra z łatwością... Czy może naprawdę rozważała, że może niekoniecznie wyjść z tej potyczki z jednym lub dwoma zadrapaniami, jeśli tak... To moja taktyka, aby źle oceniła moje umiejętności nie zadziałała.
Cóż. W sumie to nic nie dziwnego. Przetrwałem po rozzłoszczeniu jej w formie Follow, więc jeśli brała to pod uwagę przy ocenianiu mojej siły to wtedy równie dobrze mogłem zrezygnować z takiego pokroju sztuczki.
- Cóż - zastanowiłem się. - Przyzwanie Akkiego może by ci coś pomogło, gdyby nie to, że tym razem to ty mnie zaczepiasz - zauważyłem. - Moja propozycja nadal aktualna.
- Ale Akki nie ma pojęcia kto zaczął to... hmmm... starcie. I ośmielę się stwierdzić, że uwierzy w moją wersję, nie twoją.
Odrobinę się skrzywiłem. Faktycznie. Nie wziąłem tego pod uwagę. Aczkolwiek... Nawet, jeśli by go przyzwała wątpiłem, abym nie był w stanie się z tego wywinąć.
- Tej tajemnicy chyba nie poznasz - powiedziała i odwróciła się.
Serio? Drugi raz popełnić ten sam błąd i odwrócić się do wroga plecami. Kolejna rzecz, którą powinno się zostawić bez komentarza.
Niedbale przyłożyłem miecz do jej pleców. Nie zaatakowałem, jednak ona zaczęła się bronić, jakbym ją faktycznie zaatakował. Po chwili w jej rękach pojawiła się tarcza i miecz i mnie zaatakowała.
Nawet nie miałem czasu ciężko westchnąć. Dziecko zbytnio wczuło się w walkę i odbierało każdy mój ruch, jako atak - ja pasowałem do takiego dziecka. Ona? Niekoniecznie.
Niezadowolony zablokowałem jej ciosy patrząc ze zbolałą miną w na powierzchnię broni, która jeszcze nie tak dawno temu była nieskazitelna, wolna od wszelkich zarysowań i stępień. Była... A kto będzie jeszcze raz musiał to doprowadzać do takiego stanu. Ja - za jakie grzechy?
Po jej kilku atakach, które wyprowadziła, a ja zablokowałem odskoczyła w tył, a ja cofnąłem się o jeden krok. Po co miałem odskakiwać kiedy ona to zrobiła? Wyglądało to na coś w rodzaju remisu. Tylko, że ani jeden z jej ataków nie osiągnął zamierzonego skutku, a ja ani razu nawet nie próbowałem atakować. Trochę dziwny ten remis.
Tym razem postanowiła wykorzystać broń magiczną widząc, że nie przewyższa mnie jakoś szczególnie umiejętnością posługiwania mieczami. Oddzieliła nas ścianą ognia.
Prychnąłem. Takie coś miałoby mnie powstrzymać? Otoczyłem moje ciało barierą, a płomienie nie zrobiły mi najmniejszej krzywdy, kiedy przez nie przeszedłem. Od razu rzuciła się w moją stronę. Najwyraźniej chciała mieć impet i być na pozycji z której może z łatwością atakować. Ja znowu zacząłem blokować i parować jej ciosy.
- Na twoim miejscu nie chciałabym mnie zabijać - oznajmiła znowu odskakując.
Ona ma ADHD? Czy po prostu uwielbia skakać? Moje wrodzone lenistwo nie pochwalało takich zbędnych w codziennym życiu odruchów.
- Dlaczego?
Zainteresowało mnie co być może miałaby mi do powiedzenia. Niestety...
- Chciałbyś wiedzieć- oznajmiła szyderczo - Tak łatwo tego ode mnie nie wyciągniesz.
To było łatwe wyciąganie? Jak do tej pory większość osób przy czymś takim mogłaby stracić głowę, a ona określiła to, jako "tak łatwo"? Widocznie zaczyna już być zbyt pewna siebie.
Rozpłynęła się w powietrzu. Teleportacja albo zaginanie przestrzeni. Hmmm... Jeśli tak dalej pójdzie to poznam jej wszystkie moce, gdy będzie je wszystkim tak pokazywać.
Westchnąłem zmęczony. Przerwała mi sen. Po prostu jeszcze raz wdrapałem się na drzewo i wygodnie ułożyłem. Jutro pomyślę, jak się jej złośliwie odwdzięczyć.
Eeech... Osoby, które budzą innych na siłę ze snu są naprawdę irytujące. Czy ona nie zna czegoś takiego, jak "świętość snu", albo "sztuka drzemki"?
Ziewnąłem. Było już około drugiej w nocy.
Dzięki Maya. Przez ciebie na pewno będę bardzo wyspany - pomyślałem ironicznie.
Zamknąłem oczy i od razu zapadłem w sen...

1 komentarz:

  1. "Świętość Snu" i "Sztuka Drzemki"

    ... to jest coś czego próbuję nauczyć moich rodziców już od 5 lat xD

    OdpowiedzUsuń