niedziela, 26 października 2014

(Wataha Ognia )od Maji

Cóż... walka z Kuro nie należała do najbardziej popisowych walk w moim życiu. Nikt nigdy nie uczył mnie obsługi miecza. Czemu nie wykorzystałam magii? Nie byłam pewna. Lubiłam walkę na zasadach fair play a walka magią z kimś kto jej użyć nie może nie wydawała mi się fair. Cokolwiek myślał sobie o tym Kuro. No i ostatecznie zwiałam. Ale to już było i liczy się tylko to, że Kuro nie poznał mojego sekretu, a tą jego "świętność snu" miałam gdzieś. Niech się mści, mam to gdzieś. Ale gdzie była Shy jak walczyłam z Kuro? Północ minęła już dawno i szansa odnalezienia przepowiedni minęły...przynajmniej w tym miesiącu.
- Shy!!- zadarłam się we własnej głowie, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Shy tutaj nie było. Zaczynam się serio o nią martwić. Chciałam czy nie musiałam jej poszukać. Przecież nie mogłam jej przyzwać. Miała swoją tarczę. OHHHH!!!! Czasami nie znosiłam tej jej głupiej tarczy. Przez większość czasu była przydatna, ale teraz strasznie mi przeszkadzała. Ruszyłam jej śladem, nie była sama. Nie wiem kto jej towarzyszył. Shy najwidoczniej sama chciała się znaleźć, bo po krótkim czasie zobaczyłam ją w towarzystwie tego towarzysza Arve. 
- SHY- krzyknęłam i podbiegłam do niej. I znowu poczułam znajome uczucie spokoju Shy w mojej głowie. Znowu miałyśmy wspólną głowę. Nie wiedziałam, że tak będzie mi tego brakować. - znalazłaś coś?
- Nie. Spotkałam tylko tą dziewczynę z Ziemi- nie było sensu, żeby Shy mówiła o niej po imieniu, bo nie wiedziałabym o kogo chodzi.
- I co z nią?- dopytywałam się
- Ona coś wie- odparła
- Jak to coś wie?- nie mogłam w to uwierzyć. To była najbardziej skrywana tajemnica.
- Takie odniosłam wrażenie- odpowiedziała zdawkowo Shy
- Co dokładnie ci powiedziała?- znowu się dopytywałam
- Że to nie ja mam cię uratować
- Tylko niby kto?
- Tego nie powiedziała- odpowiedziała, a ja zamyśliłam się.
- Może i ma racje, może to wskazówka- powiedziałam już całkiem spokojnie
- Jak to? Przecież od zawsze wiadomo, że to ja mam cię uratować? Przecież po to zostałam stworzona? - też odnieśliście takie wrażenie, że teraz Shy i ja zamieniłyśmy się rolami?
- To zależy od tego co masz na myśli mówiąc "uratować". Ty zostałaś stworzona, aby mnie chronić. A jeśli "uratować" znaczy wyzwolić od Follow a nie uchronić przed Follow?- Shy zamyśliła się
- Ja chyba powinienem pójść- odezwał się Nairen. Fakt zapomniałyśmy o jego istnieniu.
- Skoro tak mówisz.- odpowiedziałam starając się ukryć wściekłość na siebie
- Pa, Nairen- odezwała się Shy.
- Jak myślisz ile zrozumiał z naszej rozmowy?- naskoczyłam na Shy- Po co go brałaś ze sobą?
- Daj mu spokój. On jest w porządku.- odezwała się Shy
- A ty go jeszcze bronisz. Co z tobą?- krzyczałam na nią
- Nic. Nie kłóćmy się o Nairena. Lepiej zajmij się ważniejszymi sprawami.- Musiałam przyznać Shy racje. Nie miałam teraz czasu zajmować się Nairenem... no i chyba powinnam ufać Shy, skoro ona uważała, że jest w porządku.
-Niech będzie.- powiedziałam- Wiem kto może znać przepowiednie
- Kto?- zapytała, a ja tylko na nią spojrzałam.
- NIE, NIE MA MOWY!- teraz Shy krzyczała
- Czemu od razu nie?- zapytałam
- CHCESZ POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO CZY JAK?!
- Wiesz o tym nie pomyślałam. W watasze jest osoba, której ostatnio naruszyłam świętość snu i chętnie się na mnie zemści.- odpowiedziałam
- I TAK NIE!
- Przecież to tylko na kilka lat- zaprotestowałam- a może się wszystko wyjaśnić.
- NIE! 
- Uspokój się, Shy- powiedziałam
- Chcesz skazać kogoś na Follow na 5 lat. Osobę, która nie będzie umiała nad nią panować i która może doprowadzić do stanu, w którym Follow będzie o wiele bardziej silna i będzie mieć więcej mocy. MAJA NIE
- O tym nie pomyślałam. A jeśli spotkanie z duchami to jedyny sposób, żeby poznać przepowiednie?- zapytałam
- To wymyśl inny sposób by się z nimi spotkać- powiedziała Shy. Łatwo jej było mówić.
- Sama coś wymyśl- powiedziałam
- Mam jeden pomysł, ale z tym musisz udać się do wody.- powiedziała Shy.
- Niech Ci będzie- odpowiedziałam. Tak, czytałam jej w myślach. I nie zamierzałam dzisiaj więcej biegać, użyłam teleportacji. Trochę nie pomyślałam, że jest bardzo wcześnie i inni mogą jeszcze spać. Dlatego Damp miał dość nie przyjemną pobudkę na trawie. Może nie powinnam być tak leniwa i go przyzywać zamiast wejść jak człowiek.
- Przepraszam. Przeniosłam cię w złe miejsce- powiedziałam i powstrzymałam się przed sarkastycznym dodaniem "powinnam znaleźć jakieś łóżko". Ten pomysł Shy przestawał mi się podobać. Damp milczał i chyba nie miał zamiaru nic powiedzieć. Okej. No i chyba miał coś zrobione z ręką.
- Okej. Przepraszam, że cię obudziłam ale muszę się czegoś dowiedzieć. Na prawdę muszę To sprawa życia i śmierci- gdyby tak nie było w życiu bym się tu nie fatygowała.
- O co chodzi?- zapytał
- Muszę się skontaktować z kimś kto nie żyje od...dość dawna, a moja przyjaciółka twierdzi, że ty umiesz takie rzeczy. Aaa... i muszę to zrobić osobiście. To możliwe?- zapytałam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz