poniedziałek, 29 grudnia 2014

(Wataha Powietrza) Od Paraldy.

- Powiedz mi... - Przyjrzałam się mu. - Kiedy ostatnio spałeś chociaż osiem godzin?
- Hmm... Tak z... - zamilkł
- Nie wiesz, że to niezdrowe? Chociażby dla twojego wzroku - powiedziałam.
- Wiem... Ale nie mogę się powstrzymać... - Odparł.
Zaczął dalej sprzątać, a ja mu pomagałam, zastanawiałam się tylko jak on chce to wszystko pomieścić, w końcu tyle tu książek, a miejsca...
- Którą książkę teraz czytasz? - Zapytałam, by przerwać ciszę.
- Tą którą przyniosłaś - odpowiedział. - I tą... - Zawahał się.
Od razu zorientowałam się, o którą mu chodzi. Nie wiedziałam do końca czemu się zawahał, a może już wiedział, że ja....
- Nieważne - urwał.
Zdziwiło mnie to, chyba na prawdę coś podejrzewał. Nagle usłyszałam jak rzucił gwałtownie książką, jego oczy wypełniała dzika złość, przeraziłam się. On wyszedł szybko z pomieszczenia i kierował się nie wiadomo gdzie. Stanęłam zszokowana i nie wiedziałam co zrobić, w końcu jak miałam go niby zatrzymać? Retoryczne pytanie, nie używam mocy, a  tym bardziej dotyku. Nie mogłam go przecież zostawić samego, ale nie umiałam powstrzymać jak należy. *HEYOU* - Przesłałam mu. *IDĘ* - Odparł.
Rozejrzałam się niechętnie po pokoju, trochę to dziwne... Jestem u chłopaka w pokoju,a  raczej nazwałabym to czytelnianym pokojem. Westchnęłam.
Zauważyłam jakieś kartony przy szafie, które były puste i od razu uznałam, że czas je zapełnić. Po chwili wyciągnęłam je w końcu i poukładam w nich książki. Kartony jakoś rozmieściłam w pomieszczeniu,a  resztę "papirusu" umieściłam na jakichś półkach, czy szafkach. W międzyczasie słyszałam jakieś huki, ale je zignorowałam,w  końcu wierzę, że nic złego się nie dzieje.
Gdy praca była skończona zaczęłam nagle kichać! No przecież kurz.... Moje powieki mokły od łez, a więc musiałam jeszcze tu sprzątnąć kurz. Wytworzyłam delikatny powiew by go zlikwidować i mi się udało. Od dawna nie byłam z siebie taka dumna, szkoda, że byłam po tym wykończona. Ziewnęłam i ułożyłam się na łóżku basiora. Tak od co zawinęłam się w kuleczkę i zasnęłam.
W śnie przeżyłam sporo, byłam u siebie w domu. Słoneczko oczywiście grzało, a ja? Dumna jak paw wyszłam się przejść obserwować moich poddanych. Doszłam po jakimś czasie nad jeziorko. Stanęłam i poczułam lekką bryzę od niego. Na moim ramieniu pojawiła się dłoń siostry.
~ Jak zwykle nad jeziorkiem, co? ~ Uśmiechnęła się do mnie.
~ Ty zawsze za to jesteś w ogrodach. ~ Odparłam.
~ Czasem też byś mogła do nich zajrzeć. ~ Naburmuszyła się trochę.
~ Po co? Przesiadujesz tam non stop.~ Nie rozumiałam o co się czepia.
~ No tak, ale czasem miło było by Cię zobaczyć w ogrodzie. ~ Chyba wiedziałam do czego chce nawiązać.
~ Siostro dobrze wiesz, że nie lubię twoich komentarzy. ~ Westchnęłam.
~ Na prawdę wyglądasz cudownie w zieleni i kwiatach! ~ Już nie kryła się z tymi stwierdzeniami.
~ Tak wiem co o tym sądzisz, ale to nie dla mnie. Wolę wodę. ~ Odparłam.
~ Ale ja kocham te ogrody tylko ze względu na Ciebie!~ Zarumieniła się i wbiła wzrok w ziemię.
~ Rozumiem. Teraz wracajmy do poddanych. ~ Spławiłam ją lekko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz