poniedziałek, 8 grudnia 2014

(Wataha ognia) od Shy

- Maja! Daj spokój!- krzyczałam zrezygnowana
- To ty daj spokój, ja muszę znać prawdę- odwarknęła mi, wyglądała na pewną siebie i była w furii. Teraz nic jej nie mogło powstrzymać, ani logiczne argumenty ani siła.
- Maja...- zawołałam za nią z dość wyraźnie wyczuwalną rezygnacją. A ona już nawet na mnie nie spojrzała, po prostu pobiegła przed siebie. Nie, nie goniłam jej, znałam ją i wiedziałam, że to bez sensu. Nie wiem jak do tego doszło i kiedy to się zmieniło, ale czułam złość i frustrację. Sama musiałam to wszystko sprzątnąć ze swojej głowy, by móc pomóc przyjaciółce. Więc sama zaczęłam biec, chociaż w przeciwnym kierunku niż Maja. W końcu nasze głowy się rozłączyły, a moje uczucia znacznie osłabły, ale nadal je czułam, w jakiś dziwny i nie wytłumaczalny sposób.
Nie zdając sobie sprawy z tego gdzie biegnę biegłam w stronę watahy powietrza. Teoretycznie nigdy nie byłam na terenach tej watahy, jakoś intuicyjnie ich unikałam dlatego może nie zupełnie w momencie biegu fakt, że w takiej chwili intuicyjnie biegłam właśnie tutaj wzbudził moje podejrzenia. Ale to nie był dobry czas na rozmyślanie o podobnych rzeczach. Miałam ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Kiedy przekroczyłam granicę watahy powietrza poczułam jak wszystkie emocje ze mnie opadają. Nagle poczułam się jak dziewczynka, mała, beztroska i po prostu szczęśliwa. Jakby nie było przeszłości, jakby nie było tego wszystkiego co przeżyłam z Mają, jakby tych lat nigdy nie było. Znów byłam Shy, dziewczyną nie znającą uczuć i emocji, tak pustą w środku, a jednocześnie tak pełną. Jakbym była po prostu dzieckiem i czułam się szczęśliwa. Za to uczucie byłam gotowa oddać wszystko. Sama nie wiedząc kiedy i jak zapuszczałam się dalej w tereny watahy powietrza, w pląsach i podskokach godnych szczęśliwego dziecka, a nie mnie i nie w podobnej sytuacji. Śpiewałam i tańczyłam dopóki nie zdałam sobie sprawy, że ktoś mnie obserwuje.
- Ups- odezwałam się, odnajdując spojrzeniem dziewczynę. Widziałam ją już kiedyś, ale nie znałam jej.- Przepraszam, że Cię nachodzę. Jestem Shy... z watahy ognia- ostatnie słowa wzbudziły we mnie jakiś dziwny rodzaj smutku.
- Jestem Paralda.- odpowiedziała dziewczyna
- Więc to ty musisz być nieznaną mi alfą watahy powietrza. Miło mi Cię poznać.- uśmiechnęłam się do niej, a dziewczyna odpowiedziała mi tym samym.
- Słyszałaś może coś o Nigelu? Nowym wilku z watahy powietrza.- zapytałam ją. To był dość brutalny powrót do rzeczywistości.
- Nie- odpowiedziała mi
- A nie chciałabyś wybrać się ze mną na krajoznawczą wycieczkę na tereny watahy mroku?- zapytałam ją. Nie pytajcie czemu to zrobiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz