Zagłębiałem się dalej w lekturę. Powiem szczerze w filozofii im więcej rozumiesz, tym więcej zdajesz sobie sprawy, że nie rozumiesz. Te zawiłe wykłady... Nie. To stanowczo nie była lekka lektura.
Nawet założyłem okulary do czytania... W sumie był to dziwny nawyk, ponieważ nie miałem wady wzroku, ale jednak... Jakoś pomagało mi się to skupić nad tekstem książki.
Kompletnie odciąłem się od świata zewnętrznego, nawet nie wiedziałem kiedy. Niestety... Coś lub ktoś nie zamierzało dać mi czytać w spokoju...
W pewnym momencie przed tekstem pojawiła mi się nieznajoma ręka. Chwilę później zabrała mi ona książkę (=_=)
- Co czytasz? - Zainteresował się nieznajomy męski głos. - Wow. Jaka cegła - chwilę później skomentował.
- Oddaj to - powiedziałem podnosząc na niego wzrok.
Nade mną pochylał się jakiś czarnowłosy od którego dawało się wyczuć ten sam specyficzny zapach, który odkryłem przed wejściem do jaskini. Czyli to był on. - I weź się tak nade mną nie nachylaj - dodałem.
Posłał mi uśmiech i bezczelnie odpowiedział.
- Nie.
- Po prostu to oddaj - powtórzyłem wzdychając ciężko.
- Nie - bezczelnie powtórzył, a jego uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył.
Miałem niezbyt przyjemne przeczucia co do dalszego rozwoju wydarzeń i miałem ochotę, jak najszybciej zakończyć tą rozmowę, a potem zająć się dalszym czytaniem.
Wyciągnąłem rękę z zamiarem odebrania "mojej" własności (tak właściwie to była Sory, ale to taki szczegół), a on płynnie ruszył ręką i w taki oto sposób książka znalazła się poza moim zasięgiem.
Co za kapryśny dzieciak... Zupełnie jak on - skojarzyłem sobie przypominając twarz, która działała mi na nerwy niemalże za każdym razem, kiedy ją widziałem. - Nie mówcie, że on zamierza tutaj zostać i zapewniać sobie rozrywkę kosztem innych, jak pewien inny znany mi osobnik. Nie wytrwałbym w gronie dwóch bachorów o charakterze Kuropodobnym. To byłoby gorsze niż piekło na ziemi... Jak ciężki musiałem grzech popełnić, żeby pokarano mnie spotkaniem tak uciążliwe postacie.
Doprawdy... Czemu to życie jest takie okrutne?
- Zróbmy małą wymianę - jego wzrok przyprawiał mnie o gęsią skórkę.
Tutaj stanowczo było coś nie tak. Nie wiedziałem czemu, ale miałem bardzo złe przeczucia.
Jeszcze wcześniejszy moment mojego zamyślenia wykorzystał na to, aby znowu się przybliżyć.
Wewnętrzny alarm w mojej głowie niemalże oszalał każąc mi się odsunąć. Tylko, że za mną była ściana... Nieee... Ja chcę stąd iść. Ja chcę mieć pod ręką teleport i uciec stąd wraz z książką Sory.
- Nawet o tym nie myśl - warknąłem.
-Uuu. Chyba ktoś tu się zirytował - jego uśmiech się rozszerzył.
I wtedy się zirytowałem zapominając na chwilę o moich złych odczuciach od kiedy po raz pierwszy go zobaczyłem.
- Oddaj. Książkę - rozkazałem.
Przesunął ręką po swoich włosach.
- Nie ma wymiany. Nie ma książki. Proste równanie - oznajmił.
Hmmm... Opcja nr 1 - dam sobie spokój z odzyskaniem książki i nie będę się zbliżać do tego podejrzanego typka. Aczkolwiek Sora prawdopodobnie mnie zamorduje, jeśli to zrobię.
Opcja nr 2 - zaryzykować i spróbować się z nim dogadać. Co do tego mam złe przeczucia, ale chyba nie zaproponuje niczego nienormalnego zupełnie nieznajomej osobie, którą widzi pierwszy raz w życiu. Chyba.
- A co masz na myśli przez wymianę? - Zapytałem.
Nie minęła nawet sekunda i tego pożałowałem.
- A jak myślisz? - Zdawał się delektować swoimi słowami. - W zamian za książkę chciałbym... - Zawiesił głos.
- .... Ciebie - dokończył.
Przepraszam. Chyba się przesłyszałem... On chyba właśnie nie powiedział "ciebie", prawda?
To tylko jakaś chora wyobraźnia się we mnie obudziła z zbyt dużej ilości stresu wywołanego perspektywą użerania się z Kuro [x2].
- Co ty... - Odsunąłem się od niego.
- To co słyszałeś - przysunął się bliżej.
Oddaliłem się, ale niezbyt daleko, bo za mną była ściana.
To chyba jakieś żarty... Chore żarty... To nienormalne... Właśnie. To jakiś sen. Zaraz się obudzę z tego koszmaru i będzie wszystko w porządku. Nic się takiego nie wydarzyło. To sen.... Głupi, bardzo głupi sen.
Dalej Akki, obudź się z tego koszmaru...
- To nie są żarty - powiedział, jakby czytał w moich myślach.
Zdjął mi okulary i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Dobrze wiedziałem, że nie chciałem wiedzieć co on oznacza.
... To nie może być prawdziwe...
Gwałtowanie oderwałem się od ściany i rzuciłem się w prawą stronę.
Jak najdalej od tego szaleńca.
- Weź jego - wskazałem na Nigela, który obserwował całą scenę (eej... mogłeś mi pomóc, a nie tylko się na to gapić). - Ale do mnie się nie zbliżaj!
- Nie chcesz swojej książki? Ani okularów? - Zdawał się być rozczarowany.
- Mam wrażenie, że jeśli się zgodzę na taką wymianę to stracę coś o wiele ważniejszego - warknąłem.
Szybkim krokiem ruszyłem w stronę korytarzy jaskini, aby zniknąć stąd jak najszybciej. Nie zamierzałem przebywać z nim ani chwili dłużej. Kto wie co mu jeszcze strzeli do głowy. On stanowczo nie jest normalny. On jest niebezpieczny, jak Sora chce odzyskać książkę to niech sama to zrobi, ja nie zamierzam tutaj ryzykować przebywania w pobliżu niego ani chwili dłużej.
Co on niby myślał, że robi... Gadać takie głupoty.
Czy on zdaje sobie sprawę co on do cholery wyprawia?!
Gdyby ktokolwiek o tym usłyszał chyba nigdy nie wyszedłbym ze swojej groty do końca życia po tym, jak bym go własnoręcznie ukatrupił.
- Akki, coś się stało? - Znikąd pojawiła się jakaś ręka.
Odruchowo odskoczyłem. Fantastycznie. Zaraz dostanę jeszcze paranoi.
- Muszę z tobą porozmawiać... - Powiedziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz