Hmm.Akki kazał mi nie wychodzić jeszcze na zewnątrz, ponieważ niekoniecznie mogłam wyzdrowieć, jednak... Siedzenie tutaj naprawdę było nudne. No i jeszcze gdzieś zniknęła moja książka, którą akurat czytałam.
Ooo... Nagle zobaczyłam go bladego idącego szybkim krokiem. Zdawał się być poddenerwowany.
- Akki, coś się stało? - Zapytałam chcąc położyć rękę na jego ramieniu, aby go trochę uspokoić.
Odskoczył ode mnie poddenerwowany. Wow... Dawno nie widziałam od niego takiej reakcji.
Spojrzał na mnie ze zmieszaną miną.
- Muszę z tobą porozmawiać... - Oznajmił.
Był poważny. W 100% poważny. Ejj... Ja ostatnio nic nie zrobiłam za co mógłby się wkurzyć, więc czemu...? To było dziwne. Bardzo. Bardzo dziwne.
- To wejdź do środka - zaprowadziłam go do mojej groty.
Usiadł w środku przy biurku, a ja skoczyłam entuzjastycznie na łóżko psując ten ponury nastrój.
- A właśnie - przypomniało mi się. - Wiesz może, gdzie jest książka, którą czytałam?
Nagle jego blada twarz zrobiła się jeszcze bardziej blada (z tym kolorem skóry przestał już sprawiać wrażenie żywej osoby), jakby przypomniał sobie coś czego nie chciał doświadczyć w tym życiu.
- Książka... - Mruknął. - Aaa.. Tak... Wiem... Sorry... Ale nie mogę... Ci jej oddać - miał zdołowaną minę.
W każdej innej sytuacji bym się na niego rzuciła, ale zdawał się być w tak ciężkim szoku, że to nie robiło dla niego najmniejszej różnicy czy go zaatakuję czy nie.
Cokolwiek się stało... Żeby go tak przerazić... Kto w ogóle może być na tyle potężny i przerażający, żeby doprowadzić Akatsukiego do takiego stanu. Wstałam i podeszłam do niego.
Och. Nie wierzę, że to robię.
- No już - powiedziałam kucając, tak aby mieć jego twarz przed sobą. - Uspokój się i powiedz mi dokładnie co się wydarzyło - dziwnie się czułam starając się brzmieć, jakbym kogoś wspierała i była odpowiedzialna. Zupełnie, jak nie ja. Jakby moje role z Akkim się odwróciły. Zwykle to on był tym, który zawsze rozwiązywał moje problemy.
- Nic takiego - powiedział krótko wbijając wzrok w ziemię.
- Oj.. Powiedz - zirytowałam się. I tyle z łagodnego tonu.
Milczał.
- To powiedz mi gdzie jest moja książka - wciąż milczał.
Grrrr... Jak on śmie milczeć, kiedy ja się staram brzmieć tutaj poważnie i odpowiedzialnie. Ja się tutaj tak wysilam, a on... Co za niewdzięcznik.
Standardowym ruchem ugryzłam go w rękę wbijając mu swoje kły w rękę. Podobno ugryzienie od smoka niezwykle boli, nie wiem czy to odnosi się też do ludzkiej formy, ale najwyraźniej tak, ponieważ niemalże od razu się ocknął.
- Puść! - Spróbował wyrwać się spod moich kłów.
- N.ee.. - Sapnęłam starając się nie rozluźniać uchwytu.
- Obśliniłaś mnie - zorientował się. - Ej. Puszczaj!
Dopiero po kilku sekundach udało mu się uwolnić od moich zębów.
- Wróciłeś do normalności - stwierdziłam.
Spojrzałam na jego rękę, która obficie pokryła się krwią.
Ojć. Chyba odrobinkę przesadziłam. Ja o mało jej nie odgryzłam...
- Zaraz wezmę apteczkę - zmieszałam się.
- To nie ma znaczenia - odparł.
- Hmm... Chyba powinnam poprawić - oceniłam. - Wciąż jesteś jakiś taki niemrawy i spokojny - przyjrzałam mu się.
- Nawet o tym nie myśl - powiedział.
- W każdym razie moja książka - przypomniałam mu.
- Chwilowo jej nie mam - odparł. - Ale jest sposób, jeśli chcesz ją odzyskać.
- Co masz przez to na myśli? - Miałam mieszane uczucia, jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.
- I jeszcze przy okazji byłbym wdzięczny, gdybyś odzyskała moje okulary - dodał.
- Hm? Mogę to zrobić. I tak mi się nudzi - powiedziałam.
- Powinna być w grocie takiego jednego... - Zamyślił się. - Zresztą wyczujesz po zapachu swoją książkę i moje okulary - oznajmił.
- Mam nadzieję, że mnie nie wkręcasz i że nie wystawię się przez ciebie na jakieś pośmiewisko... - Spojrzałam na niego uważnie.
Wątpiłam, aby był w stanie żartować. Cóż, skoro jest w takim stanie wyświadczę mu jeden raz przysługę.
- Hmm... Zajmę się tym jeszcze dzisiaj - stwierdziłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz