wtorek, 23 grudnia 2014

(Wataha Mroku) Od Trey'a.

- A co dokładnie chcesz o nim wiedzieć.?- Zapytał Nigel.
- Wszystko. - Moje oczy prawdopodobnie zaświeciły się w tym momencie jak lampki choinkowe.
- Zwięzła odpowiedź. Zdajesz sobie sprawę, że nie można mieć wszystkiego.?- Pytanie retoryczne z jego strony.
- Hmm... - Czekałem na konkretniejszą odpowiedź.
- Więc prawda jest taka, że nawet ja nie wiem wszystkiego o nim. - Miało się wrażenie, jakby mówił to zupełnie szczerze. Ale to wciąż za mało.
- Co to znaczy.?
- A więc dobrze. Naszyjnik został wykonany z kości i właściwie mam go od zawsze. Od urodzenia. Należał do mojej rodziny i jak twierdzą był mi przeznaczony od stworzenia świata. Nikt nie wie dokładnie z czego jest wykonany. Chodzi o rodzaj kości ani jaka jest jego dokładna moc. Wszyscy twierdzą zgodnie, że jakąś moc posiada.
- Ciekawe... - Mruknąłem.
- Nie ciekawe. To głupia opowiastka ludowa, która ma za zadanie wyjaśniać i zakrywać luki w wiedzy ludzi. W jego wypowiedź wkradła się nutka szyderstwa.
- Ciekawe podejście.
- To nie podejście, to prawda. Tak powstają wszystkie mity. - Rzekł i zniknął pod wodą ucinając rozmowę.
Przez moment wydawało mi się, jakby jego oczy minimalnie się zmieniły. Nie potrafię tego dokładnie określić, a;e to nie było coś dobrego. Tatuaż na żebrach zaczął palić mnie żywym ogniem. Ostrzeżenie. Przed czym.? Nim.? Czymś zupełnie innym.?
Zmarszczyłem brwi wstając. Później się okaże. Włożyłem koszulkę i spodnie po czym rzuciłem w kierunku pływającego w jak najdalszym końcu zbiornika.
- Idę do jaskini. Zostajesz czy...
- Idę. - Wpadł mi w słowo.
Odwróciłem się, włożyłem ręce w kieszenie i ruszyłem do wyjścia. Po kilku chwilach chłopak szedł za mną.
Pomiędzy nami panowała ciężka i ponura cisza. Ja tego zmieniać nie potrzebuję.
Przez całą drogę żaden z nas nie odezwał się słowem, każdy zatopiony w swoich myślach.
Wszedłem po kamiennych schodkach do głównej groty Mroku a moim oczom ukazał się młody chłopak w okularach z książką na kolanach. Na moje usta wypłynął sardoniczny uśmiech.
Płynnym ruchem zabrałem książkę. Wilk do tej pory zdawał się mnie nie zauważać.
- Co czytasz.? - Przejrzałem szybko tekst. Filozofia. - Wow. jaka cegła.
- Oddaj to - Powiedział bez przekonania. pochyliłem się nad nim spoglądając w niebieskie oczy. - I weź się tak nade mną nie pochylaj.
Wykrzywiłem usta w szerszym uśmiechu.
- Nie.
- Po prostu to oddaj. - Westchnął ciężko.
- Nie. - Powtórzyłem raz jeszcze.
Posępnie wyciągnął rękę w wiadomym celu. Odsunąłem książkę za plecy.
W jego oczach zapalił się błysk rozpoznania jakbym mu kogoś przypominał. I już wiedziałem. Kuro. Tylko o niego mogło mu chodzić. Mimo jednego , krótkiego spotkania łatwo ocenić człowieka.
Teraz wyglądał na... przybitego.? A powiadali, że to ja mam zmienny charakter.
Pochyliłem się jeszcze bardziej nad chłopakiem.
- Zróbmy małą wymianę. - Przesunąłem lubieżnym wzrokiem po całej jego osobie.
- Nawet o tym nie myśl. - Warknął.
- Uuu. Chyba ktoś tu się zirytował.
W jego oczach zabłysnął błękit.
- Oddaj. Książkę.
- Nie ma wymiany. Nie ma książki. Proste równanie. - Przesunąłem wolną ręką przez włosy zapewne czochrając je.
basior przymknął oczy jakby się nad czymś zastanawiał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz