niedziela, 28 grudnia 2014

(Wataha Wody) Od Dampa

- On długo będzie jeszcze tak leżał? - Usłyszałem nad sobą przytłumiony damski głos
- Em... Bella nie jest jedną z osób które spotykają się z konsekwencjami swoich czynów, chociaż często takie są, lecz omijają je.. siłą woli. - Doki...? Do kogo on to mówił... i jego głos też był taki.. cichy.
Może rozmawiali za drzwiami? Nie... jakimi drzwiami? Gdzie... gdzie ja właściwie jestem? Tyle... pytań napłynęło mi do głowy. Chciałem się otrząsnąć i otworzyć oczy lecz spełzło to na niczym. Dać jakąś oznakę życia - myślę więc żyję, lecz żeby oni wiedzieli o tym że jestem już świadomy i że słyszę... słyszę. Ale... nie czuję. Nic nie czuję, ani chłodu, ani ciepła, żadnej powierzchni, kompletnie nic. Więc... jeśli otworzyłem oczy nie mogłem tego czuć, a jeśli to zrobiłem, a nadal przede mną roztacza się ciemność to albo panuje noc, albo po prostu oślepłem.
- A może tak by go delikatnie pogonić, w sensie poklepać. - Delbin...
Chwila ciszy.
- Nie gap się tak na mnie! To tylko delikatna sugestia.
- Za to jej wykonanie byłoby tak samo delikatne? - Dziewczyna, którą zresztą nie znałem tak jakby mnie broniła.
- Może. - W jego głosie czuć było wahanie. - EJ!? Co ty robisz!?
W tej samej chwili jakby zabrakło mi tchu. Nie miałem czym... lub nie mogłem oddychać.
- Motywacja. - Oznajmił damski głos.
Jak już wyjdę z tego "dołka" to wygarnę im że wszystko słyszałem. Chyba wszystko. Może nie najlepiej... no ale jednak. W głowie mi nagle coś zahuczało a mrok przyćmiły jakieś srebrne "ćwieki", w których miejsce przychodziły kolory... nie były to rozmaite barwy, lecz chyba odzyskiwałem wzrok, lecz traciłem powietrze. Mimo iż praktycznie byłem na bezdechu i powinienem tracić przytomność, ale ją odzyskiwałem - dziwne. Nie zastawiając się szybkim i silnym ruchem odepchnąłem to coś, co odcinało mnie od tlenu(była to chyba poduszka) po czym ponownie opadłem na ziemię, na chłodną ziemię. Już wyraźnie słyszałem jej głos:
- To zawsze działa. - Po czym wybuchła śmiechem.
Szybko, może trochę za szybko jak na mój stan(byłem w pewnym sensie... wyczerpany) wstałem wspomagając się o krawędź łóżka. Wpatrywałem się w jakiś nie istniejący punkt i zadawałem sobie podstawowe pytania i odpowiadałem sobie na nie. Zaciąłem się przy jednym z nich, a było ono raczej podstawowe.
- Jak długo leżałem nieprzytomny?
- Eee... nie jestem dobra z matmy... leżałeś bez życia, z tego co mówi ten sympatyczny koleś(zapewne miała na myśli Ducha) od 12 a dziś jest 28...
- CO!? AŻ TYLE BYŁEM NIEPRZYTOMNY!? - To było silniejsze ode mnie.
- Nie drzyj się. Trochę opanowania i kultury. Dużo wymagam?
- Za kogo się ty uważasz? - Inteligentne pytanie, gdyż jakim prawem ona mi rozkazuje?
- Za tego, kim jestem, czyli twoją przyrodnią siostrą. - Syknęła, a ja omal się nie udławiłem jej słowami.
Odwróciłem się. Wyglądała na sympatyczną osobę, lecz najwyraźniej taka nie była. Kilka kroków za nią stał nieco zlasowany moim spojrzeniem Deshi.
- TY JESTEŚ MOJĄ PRZYSZYWANĄ SIOSTRĄ? - Zapewne brzmiałem... e... poważnie... może z nutką dramy?
- Nie lubię sformułowania "przyszywane rodzeństwo", jakoś... mnie odtrąca. - Nie wiem do czego dążyła i jakoś nie mam ochoty tego sprawdzać.
- Jakim prawem tu wchodzisz, tak po prostu? To jest mój pokój. Żądam trochę prywatności. WIĘC...
- Zezwolił mi na wejście Doki Deshi Delbin Du, dobrze wypowiedziałam twoje imię? - Przerwała mi, była bardzo pewna siebie, po czym to poznaję? Jej ton był przesłodzony, zaraz tu cukrzycy dostanę...
Duch kiwną twierdząco głową.
- Po za tym jestem to od zaledwie 5 minut i wybacz jeśli naruszyłam twoją prywatną sferę, i przepraszam jeśli naruszyłam twój stan psychiczny na... na... - Spojrzała pytająco na zjawę.
- Zgięcie? - Doki i jego słownik... bardzo ciekawe określenie... bardzo.
- Niech będzie. Jeśli naraziłam twoją psychikę na zgięcie, albo zarysowanie. - Przenośnia...?
- Ty go widzisz? - Logiczne pytanie z mojej strony na temat Dekla, a zarazem dyskretna zmiana tematu konwersacji.
- No tak, pokazał mi się. To dziwne, mam się bać, czy coś...? - Jej twarz wyrażała niepokój, lecz nadal miała ten sam, przesłodzony, spokojny i nużący głosik.
- Nie, raczej nie. - Odezwał się w końcu, o dziwo, patrzył na mnie błagalnie, to dopiero było dziwne.
Zignorowałem to.
- Nie no, ja bym na twoim miejscy nieco wytężył swoją uwagę, jak napadnie go mordercza nuda może cię często nachodzić zarysowując twoją psychikę, tak że będzie się nadawała na ponowne lakierowane albo na złom. - Mówiłem opanowanym głosem, chciałem ją nieco zgasić i sprawić aby nie protestowała gdy delikatnie zasugeruję jej że byłoby dobrze jakby stąd wyszła.
- O... - Przeciągnęła literę i spojrzała ROZBAWIONYM spojrzeniem na Ducha, który najwidoczniej przestał się przejmować(czymkolwiek się przejmował wcześniej), gdyż uśmiechnął się jakby znużony.
- O, pasowało by żebyś wróciła tam, skąd przybyłaś i nie wracała.
-  Nie chcesz mnie poznać? - Chyba się mi udało ją chwycić za serce, przez przypadek, no ale grzechem by było tego nie wykorzystać.
- Co to zmieni? - Spytałem zdziwiony.
- Myślałam że jesteś samotny... - Trochę zrobiło mi się jej żal.. lecz bez kontrowersyjnie muszę się jej pobyć.
- Następnym razem nie myśl, to może oszczędzisz sobie rozczarowań. - Burknąłem.
Dziewczyna już nic nie mówiąc odwróciła się, rzuciła przelotne, lecz pełne wyrzutów spojrzenie na Dokiego(którego to chyba porządnie zabolało) po czym nagle znikła, zapewne teleportacja lub coś w tym rodzaju. Usatysfakcjonowany usiadłem na łóżku wzdychając głęboko. Duch spojrzał na mnie oczyma zranionego dziecka.
- Z czego się cieszysz? - Syknął
Już miałem zamiar odpowiedzieć, lecz on mi się wtrącił.
- Zastanów się czy nie zrobiłeś tego podświadomie przypominając sobie o tym że ona ma cię zabić. - Rzucił szybko po czym znikł.
Zostałem sam. Jedyne co mi towarzyszyło to niechęć do siebie i myśl, że rzeczywiście tak mogło być. Spuściłem wzrok na podłogę. Tak jakbym chciał aby mi odpowiedziała na moje pytanie. Jedyne co tym uzyskałem to wyczucie czegoś... a może kogoś? Ja go skądś znam... gdzieś już czułem tą aurę. Tak, ktoś nowy pojawił się w krainie, może już jakiś czas temu. Czuję to... to jest chyba mój wybawca, ten który stwierdził że "nie jest Cudem". Czyli... to chyba brat Arve, czyli czas na odwiedziny. Ale to może innym razem.


____________________
Taki nie wypał z tego postu. xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz