Gdy wyszedłem z groty czułem się dziwnie, coś wyczuwałem. Wisiało coś w powietrzu,a raczej to było coś dużego. Spojrzałem w chmury i widziałem, że Bogowie coś szykują. Do tego nie tylko Bogowie, prawdopodobnie będzie się niedługo dużo działo. Muszę jednak myśleć o Paraldzie, nie mogę używać w pełni mojej mocy,a umiejętności zanikają. Czyż to nie irytujące? Wiedzieć, ze coś się zbliża nie wiedząc co i na to wszystko brak pewności co do swojej siły? Kiedyś powaliłbym całe stado wilków za raz, a z wilkami stąd mógłbym stanąć do boju,a teraz? A teraz to nie jest pewne... Jeśli szybko nie zacznę działać mogę zginąć.
*HEYOU* - Usłyszałem Paraldę i od razu przeszedłem do jej wspomnień. *IDĘ* - Odparłem.
Oczywiście jeszcze wy jełopy mi na drodze! Niech tylko któraś dupa wołowa mi spróbuje walki w jaskini.
Ruszyłem pełen złości ku zapachowi Akatsukiego. Już wiedziałem, że to nie będzie łatwe. Po chwili usłyszałem huk, czyli książę już rozwala coś? Pozdrawiam inteligencję. Ruszyłem trochę szybciej, uznałem, że nie będę się wlókł, bo nie wypada.
Gdy doszedłem do pomieszczenia od razu zauważyłem jak te durnie się leją! No po prostu, który chce w ryj?! TO JEST JASKINIA, A NIE OTWARTY TEREN! Szybko zareagowałem i gdy Akki już biegł z piącha wyciągniętą do Trey'a ja złapałem go za nadgarstek, obróciłem i przywaliłem nim o ziemię. Chłopak się zdziwił, no ale kto by się nie zdziwił, kiedy pojawia się kolejna osoba z dupy wzięta. Sam się zdziwiłem jego zachowaniem. Myślałem, że ma w sobie więcej rozwagi,a tu okazuje się, ze jednak Kuro nie jest takim palantem. Do tego ta jego dzikość w oczach, trochę wygasła, ale nadal iskrzyła.
- Radziłbym się uspokoić, chyba, że mam Ci przypomnieć o tym, ze nie tylko ty masz siłę.- Warknąłem. - Poza tym chyba nie chcesz by wszystko się tu zawaliło i zgniotło tą twoją smoczycę i moją Paraldę. - Nagle oprzytomniał.
Victoria! Kurde już myślałem, że będę musiał używać siły.
Spojrzał ku smętnej postaci i mruknął coś pod nosem, mógłbym rzec, że coś w rodzaju *Szkoda, że się pojawiłeś.*
Wstałem z przykuca i spojrzałem morderczo na już trochę obitego chłoptasia.
- A ty... - Przemieściłem się przed jego twarz. - Nie masz za grosz poczucia smaku? - Przywaliłem mu w ryj.
- Mogliście UŁOMY rozwalić jaskinie, narażacie nie tylko siebie! - Wydarłem się.
Spodziewałem się jakiegoś również uderzenia w twarz i nie zawiodłem się. Dostałem prawego sierpowego prosto w polik, ale kto by się przejmował? Chłopak nie użył praktycznie siły, więc nawet nie drgnąłem.
- A ty sobie nie pozwalaj. - Sapnął Trey.
- Ciesz się, ze na powietrzu nie byliście, ja bym wtedy się wami nie przejmował. - Prychnąłem.
Podszedłem do towarzyszki Akatsukiego.
- Wszystko w porządku? - Spojrzałem na nią.
Nie wydawała się być pobita, raczej tylko przestraszona. Kiwnęła na znak, że jest okej,a ja odetchnąłem z ulgą. Jeszcze by mi brakowało tego, że coś jej się stało, to by była afera.
- Dobra chodźmy. - Spojrzałem na Akatsukiego, który powoli wstawał z podłogi.
- Moja książka... - Nagle pisnęła dziewczyna.
- Było spojrzeć na Paraldę, wszystko trzymała w rękach. - Mruknąłem od niechcenia.
Dziewczynie trochę powiększyły się źrenice i nie wiem czy to ze zdziwienia czy czego, ale to już nie moja sprawa.
Ruszyłem do wyjścia, a za mną "cała ferajna". Szliśmy w milczeniu, uznałem, że moje komentarze na miejscu dopiero docierały do chłopaka,a dziewczyna była zagłębiona w swoich myślach.
Myślałem, że to Paralda wpada w nie wiadomo jakie kłopoty, ale ta dwójka przebiła jej dotychczasowe historie!
- Ehhh. Heyou. - Usłyszałem niemrawy głos dzisiejszego ochroniarza.
- Ta? - Zapytałem.
- Byłbym na prawdę wdzięczny gdybyś puścił w zapomnienie to wszystko. - Słychać było, ze nie chciałby gdybym komuś to wygadał.
- Jasne, ale nie gwarantuję, że moja Pa...ralda się nie dowie. - Prawie bym się wkopał!
- Czemuż to? - Znowu wrócił do tego samego stanu co wcześniej.
- Ty wiesz co ta mała czuje i znasz ją,a aj mam to samo z Paraldą. -To nie było oczywiste?
- Mam jeszcze jedno pytanie, bo ona zareagowała dziwnie na jedną książkę. Ona jest o Sylyfach. - Zmieniał temat.
- Dziwisz się jej? Jeśli znasz ich historię to powinno być oczywiste, że jest jej smutno. W końcu była krwawa, a ja jestem Sylyfem.
Zamilkł, czyżbym go czymś zagiął? Nie wiedział, że jestem tej krwi, czy co? Z resztą nie moja sprawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz