Przez dobrą chwilę błądziłam po opuszczonym terenie jaskiń (mój "doskonały" zmysł orientacji sprawił, że kilka razy zgubiłam drogę, zanim znalazłam się blisko wyjścia).
W sumie to się nie dowiedziałam, czemu Akatsuki stwierdził, że nie może jej odzyskać. To było bardzo dziwne... I to jego zachowanie. Dziwne.
Zresztą to nie ma znaczenia... JA CHCĘ MOJĄ KSIĄŻKĘ i ją zamierzam odzyskać, jak on w ogóle śmiał ją ruszyć bez mojego pozwolenia... Grrrrrr... To, że ja mu potrafię jego książki zabierać to co innego. Owszem, ja mogę, ale to on jest tym odpowiedzialnym, a nie ja. Ja jestem od łamania zasad i robienia kłopotów, nie zwracania jego rzeczy, a nie... Szybkim krokiem ruszyłam za zapachem, który wcześniej wyczułam od Akkiego.
Wparowałam do jaskini domniemanej osoby posiadającej książkę.
Ups. Zły moment. Bardzo zły moment. Jakiś nieznajomy mi chłopak chyba właśnie zamierzał się odświeżyć.
Cofnęłam się o krok nie wiedząc co zrobić. Z wrażenia i oburzenia na Akkiego zapomniałam kompletnie o pukaniu do innych. Powiem szczerze, że jeszcze nigdy nie wylądowałam w takiej sytuacji i teraz nie czułam się zbytnio komfortowo. Zwłaszcza, że był już bez koszulki i chyba zamierzał zdjąć spodnie. Niee... Ja nie chcę oglądać takich rzeczy. Ja oślepnę. Ja nie chcę!
Ciekawe czy nie dałoby się cofnąć czasu i wymazać tego krótkiego epizodu z mojego życia, ale nie... Nie byłam w tym momencie w stanie cofnąć czasu, nawet jeśli posiadałam tą moc. Poza tym... Co on robił...
Zamarłam widząc jego reakcję, lub raczej jej brak. Normalna osoba, by się raczej speszyła, gdyby mnie ktoś by przyłapał w takiej sytuacji to bym pewnie na początku spanikowała, a kiedy bym się ogarnęła to bym wybiła tej osobie ręcznie pięściami z mózgu pamięć o takim widoku. W komplecie bym zafundowała od razu guzy, obite oczy, kilka ran i wstrząs mózgu, jako darmowy gratis do usuwania pamięci, a nie...
Patrzyłam widząc, jak podszedł do mnie uśmiechnięty. Ten uśmiech był dziwny... Nigdy nie widziałam takiego u Akatsukiego. Jakoś mnie zaniepokoił, ale nie wiedziałem zbytnio co on oznaczał*.
Tak samo nie wiedziałam czemu on zamknął drzwi. To było jeszcze dziwniejsze. Przez chwilę myślałam, że chciał zamknąć je, aby nie było przeciągu.
- Mogę w czymś pomóc? - Zapytał przeczesując ręką włosy.
Rozejrzałam się. Nie było stąd innego wyjścia, więc czemu on zamknął te? Przecież tutaj naprawdę wcześniej nie było żadnego przeciągu.
- Więc...? - Ponaglił mnie.
Odetchnęłam głęboko porządkując myśli. Może po prostu nie chciał, aby ktoś jeszcze go tak widział, a dla mnie był tak dobry, że chciał mi nawet pomóc, nawet jeśli tak impertynencko wtargnęłam do jego pokoju. Nie sądziłam, że jeszcze istnieją tak dobre osoby.
- Książka. Podobno ją masz - oznajmiłam.
- Ależ mam dużo książek - odszedł od drzwi i podszedł bliżej mnie.
Wow. Podszedł nawet trochę bliżej do rozmówcy stając kilka kroków ode mnie, żeby patrzeć drugiej osobie w twarz. Naprawdę kulturalnie, więc czym było to dziwne uczucie, że coś jest nie tak...?
- Wiesz o co mi chodzi - powiedziałam unosząc podbródek.
Nie lubiłam, jak inni patrzyli na mnie z góry, więc starałam się sobie dodać tego centymetra lub dwóch stojąc prosto, jednak on był dużo wyższy. W głębi duszy poczułam się odrobinę zdołowana tym faktem, że nawet jeśli bym stanęła na samych czubkach palców nie byłabym od niego wyższa nawet centymetr.
- Nie. Oświeć mnie - odparł i znowu podszedł kilka kroków.
Tym bardziej odczułam różnicę wzrostu między nami, jednak teraz naprawdę czułam, że coś było nie tak. Cofnęłam się o krok mówiąc sobie, że po prostu nie chcę, aby patrzył na mnie z góry, jednak kryło się za tym coś jeszcze.. To niepokojące uczucie z jakiegoś dziwnego powodu zaczęło się przeradzać w strach. Nim się zorientowałam zacisnęłam pięści, co dodało mi odrobinkę odwagi.
- Filozofia - odparłam. - I przy okazji okulary - dodałam sekundę później.
Uniósł ręce w bezradnym geście.
- Przykro mi. Nie mam ich - oznajmił.
- Jak to...? - Pobladłam przerażona.
Dlaczego on nie ma mojej książki? Gdzie jest moja książka? Czemu, więc wciąż ma ten dziwny uśmiech? Skoro jest tak kulturalnym człowiekiem, jak mi się wydaje na razie, to czy nie powinien okazać choć odrobiny zmartwienia?
- Tak to - powiedział podchodząc ode mnie.
Moje ciało zareagowało odsuwając się od niego automatycznie, jednak trzy kroki ode mnie była ściana, a on wciąż szedł bliżej i bliżej mnie... To było przerażające. Czułam, jak serce szaleńczo łomotało mi w piersi nakazując ucieczkę, jednak nie było gdzie, ponieważ on stał nachylony nade mną.
Pociągnął nosem nad moim ramieniem, a ja się wzdrygnęłam lekko.
- Nie jesteś wilkiem - wymruczał przyglądając mi się. - Smok..?
Może po prostu chciał upewnić się, że nie jestem wilkiem... - Pomyślałam starając się uspokoić. - Albo...
Dotknął swoją ręką mojego policzka. Nie... Mimo, że pozornie nie było to jakieś uderzenie i niby mi tylko przejechał po kości policzkowej to i tak wydawało mi się to o wiele gorsze. Z jakiegoś powodu nieznana do tej pory cząstka mnie paraliżowała moje myśli strachem.
Nagle i on zadrżał. Nie wiedziałam czemu i jak, jednak to wyrwało mnie z tego dziwnego otępienia. Inna cząstka mnie stanowczo kazała się wydostać z tej pozycji i uciekać. Chociażby kosztem zniszczenia jego drzwi.
Szybkim ruchem rzuciłam się w stronę jego ręki z zamiarem ugryzienia jej moimi kłami i zmuszeniem go, aby się trochę ode mnie wycofał, a przynajmniej sprawieniem nie był tak nachylony.
Tymczasem on wcale się najwyraźniej nie miał rozproszonej uwagi i szybko się zorientował co ja zamierzałem i płynnie zabrał rękę spod moich zębów, które zdążyły się już rozpędzić w stronę nowej upatrzonej ofiary lecz, natrafiły jedynie na powietrze.
Pomachał mi przed nosem ostrzegawczo palcem, jakby ganił jakieś małe dziecko. Poczułam się odrobinę oburzona, jednak pod wpływem innych odczuć zignorowałam to uczucie.
- Czemu nie przestaniesz tego robić? - Spytałam. - Czemu to robisz? Co właściwie ty robisz? - Głos mi zadrżał.
Nie potrafiłam zrozumieć o co mu chodziło. Nie potrafiłam też zrozumieć swojej reakcji.
- Ty nie wiesz? - Roześmiał się przesuwając mi ręką po szyi. - Nie rozumiesz w jakiej sytuacji się znajdujesz?
Zaprzeczyłam ruchem głowy. Milczałam wpatrując się w niego, mimo paraliżującego strachu przesunęłam po nim wzroku szukając słabych punktów, gdzieś gdzie mogłam zaatakować, by się stąd wydostać.
Na twarz powrócił mu tamten dziwny uśmiech.
- Może byś już przestał? - Poprosiłam.
- A co jeśli odmówię? - Odparł.
- Przecież to do niczego nie prowadzi - powiedziałam.
Pochylił się nad moją twarzą, tak blisko, jakby chciał mnie pocałować w usta.
Przez chwilę zbladłam, ale potem wewnętrzna złośliwość przezwyciężyła strach.
- Nie radzę - spojrzałam mu prosto w oczy. - Chyba, że chcesz się zarazić moją chorobą - starałam się posłać złośliwy uśmiech, ale wątpiłam, aby odniosło to skutek.
- Zaryzykuję - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Odzyskałam odrobinę władzy nad moimi myślami. Wiedziałam, że musiałam coś zrobić. Skoro sama mogę sobie z nim nie poradzić i nie czuję całkowitej władzy nad tym ciałem wystarczy, że zawołam Akkiego. On mnie uratuje... - Ta myśl dodała mi odwagi. Ufałam mu pod tym względem bezgranicznie.
~ Akki... Błagam cię... Pomóż ~ przekazałam w myślach. ~ Ratuj... To szaleniec... On... Chodź! ~ Krzyknęłam w myślach przekazując mu mapę w głowie, jak tu dotrzeć.
Teraz wystarczyło tylko grać na zwłokę...
- Naprawdę nie radzę - powtórzyłam. - To się źle skończy.
- Tak, jakbyś ty była w stanie coś zrobić.
- Owszem, mogę coś zrobić - poinformowałam go. - Sam stwierdziłeś, że jestem smokiem, a smoki nie są wcale takie słabe.
- Jesteś też kobietą, a one są słabsze od mężczyzn, kiedy przychodzi co do czego - odparł. - Spójrz tylko na siebie, wciąż trzęsiesz się ze strachu - złapał mnie za nadgarstek.
- Męski szowinista - warknęłam odruchowo. - Tylko dlatego, że jesteś wyższy myślisz, że jesteś lepszy.
Akki... Gdzie jesteś...?
- Po prostu stwierdzam fakt - stwierdził. - Jakby nie patrzeć jesteś ode mnie nieporównywalnie słabsza.
- Jesteś szalony, jeśli myślisz, że ujdzie ci to na sucho - powiedziałam starając się kupić czas, jednak zaczynałam tracić pewność siebie.
- Właśnie dlatego, że nie ujdzie mi to na sucho jest to jeszcze zabawniejsze - odparł.
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. On naprawdę nie był normalny... Musiałam kupić jeszcze chwilę. Akki... Chodź tu... - Błagałam w myślach.
- Uważasz to za zabawę? Zniszczenie komuś życia uważasz za zabawę? - Drgnęłam na taką myśl.
Nie potrafiłabym czegoś takiego zrobić.
Znałam tylko dwie osoby, które potrafiły coś takiego zrobić. Kuro i jego... Tylko, że ten pierwszy nigdy nie posunął się do takich metod, nie, nie kiedy był przy mnie. Nigdy nie był przeciwko mnie. Z tym... Było inaczej. To był pierwszy raz, kiedy doświadczyłam coś takiego. Dopiero teraz zaczynałam rozumieć czemu Akatsuki uważał go za tak niebezpiecznego. To nie moc była jego najpotężniejszą bronią, tylko...
- To jest bardzo zabawne - zapewnił mnie. - Sprawię, że nie zapomnisz mnie do końca życia... - Zapowiedział.
- Tylko spróbuj - warknęłam. - A pożałujesz!
Złapał mnie za szyję i uniósł do góry.
- Chcę zobaczyć, jak sprawiasz, że pożałuję tego co zamierzam za chwilę zrobić - oznajmił patrząc się na mnie z uśmiechem.
Z wrażenia zakręciło mi się w głowie. Mogłabym się wyrwać w każdej innej sytuacji, ale przypomniało mi się, że z powodu choroby nie odzyskałam całkowicie panowania nad swoimi mocami, zresztą nie byłabym w stanie zmusić się do ich użycia, nawet gdybym wcześniej była w 100% dobrej kondycji.
Zaczęłam panikować.... Musiałam coś zrobić... Coś zrobić... Ale co...
Musiałam mówić... Mówić. Zaga...dać go... - Przez zasłonę nieuporządkowanych myśli, których pewnie nie potrafiłabym ubrać w słowa przedarł się głos rozsądku. - Mówić...
Patrzyłem, jak się nade mną pochyla i otworzyłam usta z zamiarem powiedzenia czegoś lecz kompletnie zaschłe gardło nie chciało wydać żadnego dźwięku.
Musiałam walczyć... Mówić... Zagadać go... Czekać na Akkiego...
W głębi głowy czułam, że tu idzie... Ale nim dotrze... Jeszcze musiałam zyskać kilkanaście cennych sekund... Nie mogłam poddać się bez walki... Nie byłabym wtedy godna nazywać siebie smokiem....
- Ostatecznie i tak jesteś za słaba, aby mnie powstrzymać - oblizał swoje wargi.
Jego oczy były blisko moich, a nasze nosy prawie się stykały. Tylko siłą woli zmusiłam się, aby nie zacisnąć moich powiek z przerażenia. Bałam się tego co mogłoby nastąpić potem.
Zamiast tego pochylił się nad moim uchem i szepnął:
- Myślisz, że Akki cię uratuje... - Z jakiegoś powodu się roześmiał. - Nie zastanawiało ciebie czemu był tak zdruzgotany...?
- Co masz na myśli? - Spojrzałam na niego przerażona.
- A jak myślisz? - Odparł.
Sekundę później poczułam ból na szyi i jęknęłam. Czemu to tak bolało?
Dziewięć sekund usłyszałam mruknięcie wyrażające odrobinę niezadowolenia.
Dziewięć i pół sekundy później błyskawicznie wstał i odwrócił się w inną stronę, a...
Dziesięć sekund później drzwi rozpadły się na kawałki przelatując dosłownie obok nas.
- Akki? - Zapytałam głosem pełnym nadziei czując, że zaczynam płakać po raz pierwszy od początku tego zajścia.
Spojrzałam w stronę, gdzie powinny być drzwi.
Osobą, którą tam zauważyłam był Akki, ale jednocześnie to nie był Akkki. Akatsuki nigdy nie miałby spojrzenia pełnego takiej nienawiści i wściekłości.
- Akki? - Powtórzyłam szeptem nie wierząc własnym oczom.
- A oto i rycerz starający się uratować księżniczkę - zaśmiał się. - Trochę się spóźniłeś - dodał.
Nigdy nie widziałam takiej nienawiści w jego oczach...
- Zabiję... Cię... - Warknął tylko dwa słowa patrząc się w naszym kierunku.
Jego ręce były zaciśnięte w pięści, a oczy zdziczałe, jakby nie mówił je cywilizowany człowiek. Nie było w nich miejsca na rozsądek.
Wyglądał niemalże, jakby stracił zdrowy rozsądek.
On nie myślał racjonalnie - zdałam sobie sprawę. - Musi być zaślepiony złością...
*widoczny brak wyrobienia instynktu samozachowawczego w takich sytuacjach. Biedna Sora xd
PS: Błagam. Bez żadnych komentarzy pod tym opkiem... Mi ich zabrakło kiedy to czytałam, jak można być czysto teoretycznie tak mądrym i tak głupim... Sama nie wiem. To Sora. W jej przypadku głupota i niedoświadczenie nabiera nowego znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz