niedziela, 7 grudnia 2014

(Wataha Mroku) od Akatsukiego

Maya i Shy ewidentnie obstawiały przy swoim, że Niegel jest niebezpieczny. Odrobinę mnie to zainteresowało, ale tak długo, jak nie miałem dowodów nie mogłem nic zrobić, o ile nie chciałem zostać uznany za paranoika.
Co nie znaczy, że ufałem tamtemu typowi, który nagle pojawia się znikąd i niemalże od razu decyduje się zostać w watasze. Poza tym zawsze istnieje możliwość, że tylko udaje dobrego (dobrym przykładem jest Kuro, który potrafi sprawiać wrażenie anioła, a na pewno do aniołka mu bardzo daleko). Zobaczę, jak sytuacja się rozwinie i najwyżej wtedy coś z tym zrobię.
Była za to inna kwestia, która mnie interesowała...
- Maya tak w ogóle to mogę wiedzieć co chciałaś osiągnąć poprzez walkę z Kuro?
Milczała przez dłuższą chwilę.
- Pamiętasz swój tekst, że są rzeczy o których nie mówi się każdemu? - Odparła.
Może kogoś, by to zdziwiło, ale ja nie odczuwałem potrzeby poznawania sekretów innych osób (w przeciwieństwie do pewnej osoby, którą znam). Sam lubiłem mieć swoje sekrety i niezbyt miałem ochotę, aby ktoś je odkrył, także domyślałem się w podobnie było w przypadku innych.
- Pamiętam - odpowiedziałem po chwili namysłu.
- To jedna z tych rzeczy - oznajmiła.
- Wielka mi tajemnica! Uznała, że tylko Kuro może sobie ją zabić - nagle wtrąciła się Shyine.
To było co najmniej dziwne i na pewno niezbyt mądre oraz całkowicie sprzeczne z instynktem zachowawczym. Poza tym ze wszystkich osób, które znałem Kuro był ostatnią osobą, która mogłaby mnie zabić - nawet nie chciałbym sobie wyobrażać do czego on byłby zdolny, ale na pewno nie byłaby to szybka bezbolesna śmierć. Tak samo w jej przypadku.
Musiał stać za tym, jakoś powód...
- Zabić? - Zainteresowałem się.
- SHY! - Warknęła na nią.
- Nie przejmuj się tak. Często wpadam na różne pomysły i nie mam w zwyczaju nad nimi myśleć. Jestem człowiekiem czynu - oznajmiła żartobliwym tonem.
Nawet, jeśli wpada na różne dziwne pomysłu to i tak... Hmm... Ta druga wydawała się raczej nie przejmować żartobliwymi rzeczami, tylko poważniejszymi, więc wciąż mi coś nie grało.
- Jasne - Shy odezwała się beznamiętnie.
- Może lepiej dołącz już do Kuro i tego pana "strasznego" - zaproponowała tym samym dając mi znać, że nie chce więcej rozmawiać.
- Pewnie masz rację - zgodziłem się kulturalnie.
Oczywiście robić tego nie zamierzałem. Nie chciało mi się marnować życia na siedzeniu w jaskini i pilnowaniu, aby nikt nie narozrabiał. Owszem, zostałem Alfą, ale to nie znaczy, że będę za nimi gadać, jak za jakimiś bachorami i pilnować, aby nie narozrabiali. Poza tym każdy z natury raczej ceni sobie własną przestrzeń osobistą.
- Kuro nieco przedawkował pączki i nie wiadomo co z tego wyniknie - roześmiała się pogodnie. - Pogadamy później.
Rozeszliśmy się. Zastanawiało mnie co teraz, by zrobić. Westchnąłem ciężko.
Chyba najlepiej będzie wrócić do jaskini. W końcu to było miejsce, gdzie raczej nie mogło wydarzyć się zbyt dużo kłopotów (o ile nie był tam Kuro) i zająć się jakimś spokojnym zajęciem.
Zrobię wszystko, aby trzymać się z dala od kłopotów. Nie jest mi potrzebne więcej problemów niż te, które do tej pory miałem.
Spokojnym krokiem ruszyłem w stronę jaskini watahy. Nie spieszyło mi się. Pośpiech nie miał sensu, poza tym spieszenie się nie leżało w mojej naturze.
Kiedy dotarłem przed jaskinię zatrzymałem się zdziwiony. Przeważnie nie zwracałem uwagi na zapachy, jednak tym razem mój szósty zmysł zauważył pewną nieprawidłowość.
Jeden z nich należał do tego.... Jak mu tam było?... Nie... Niu... Nigela? Taak, chyba tak.
Za to ten drugi był dla mnie kompletnie nieznajomy. Nie mówcie, że pojawiła się tutaj kolejna przybłęda... tj. wilk.
Dwa w ciągu jednego dnia. To nie mogło wróżyć nic dobrego.
Wszedłem do jaskini już kompletnie ignorując ten zapach i po prostu ruszyłem w głąb jaskini, gdzie leżała Sora.
Zajrzałem do środka. Tak, jak myślałem. Spała.
Z dnia na dzień wyglądała już co raz lepiej, ale jednak nie można było powiedzieć, że wyzdrowiała.
Podszedłem i podniosłem książkę, którą nie tak dawno dostałem w głowę  (ugh... bolało) -,-.
"Istota świata" przeczytałem tytuł.
Przekartkowałem niezbyt uważnie książkę. Nie musiałem się zbytnio wczytywać, aby wiedzieć co jest zawartością książki - filozofia, gdyby to było coś innego to bym się zdziwił w jej przypadku.
Poza tym zastanawiało mnie, jakim cudem taka nierozgarnięta i dziecinna osoba mogła czytać takie rzeczy i jeszcze je rozumieć. Jej osobowość i cokolwiek z literatury poważnej zdawały sobie przeczyć...A jednak.
Cóż, skoro i tak nie mam co robić to w sumie warto zobaczyć co czyta.
Wyszedłem cicho z jaskini i udałem się bliżej wyjścia. Jakoś moim hobby nie jest czytanie w ciemności.
Spokojnie pogrążyłem się w lekturze. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że to mnie tak wciągnie lektura tego rodzaju. Zwłaszcza, kiedy w filozofii chodziło konkretniej o ontologię albo epistemologię. Tym razem, jednak tak nie było. Trochę zaczynałem ją rozumieć, czemu się tym interesuje.
Pewnie każdy chciałby poznać odpowiedź na pytanie dotyczące istoty swojego bytu. Nie, żeby pewnie był ktoś kto mógłby odpowiedzieć na to pytanie.
Poza nią - przemknął mi na myśl obraz Initium.
O mało się nie skrzywiłem. Nie ma żadnych szans, abym kiedykolwiek chciałbym się jej zapytać o coś takiego.
Szybko wyrzuciłem ją ze swoich myśli i po prostu zacząłem czytać dalej zatracając się powoli w słowach książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz