- Wstawaj, bo cię obślinię. - Usłyszałem cichy głos nad sobą.
Kto to mógł być? Takie śmiałe gadki, które raczej nie spełnia, z mojego otoczenia... osoba którą znam... facet, bo miał męski głos... ton miał żartobliwy, więc raczej nie chce mi się rzucić do gardła z nożem... to chyba oczywiste(że to nie Ayato *pokerface*)...
- Doki. - Usłyszałem piszczący głosik, a po chwili syk kota. - RYBY I DZIECI GŁOSU NIE MAJĄ! - W połowie tych słów rozległ się huk. Czyżby zrzucił z łóżka Bellę?
- Ta kocica nie zalicza się do ryb... - Mruknąłem wciąż drzemając. - Po za tym, czemu ciągle siedzisz mi w głowie?
- Szukam guza. - Odpowiedział.
- Piękna i jakże dwu znaczna odpowiedź. - Oznajmiłem przewracając się na brzuch i chowając głowę w poduszkę. - Teraz spadaj i daj spać.
- Ćpać? - Udawał zdziwienie.
- Nie przekręcaj. - Burknąłem, a poduszka tłumiła mój głos.
- CO? NIC NIE SŁYSZĘ! - Wydarł się po czym poczułem jak ściąga ze mnie koc którym byłem przykryty. - Jestem taki zawstydzony, czerwienię się? - Spytał ponownie cieniutkim głosikiem.
- Nie widzę powodu. - Przewróciłem oczyma nie puszczając poduszki.
- Niewiele widzisz z tego punktu. - Burknął od niechcenia i wyrwał brutalnie z mojego uścisku poduszkę.
Wstałem od niechcenia po czym rozciągnąłem się tak jak zawsze(staję przed łóżkiem, wyciągam ręce ku górze, staję na palcach, jakbym chciał sięgnąć gwiazd... jaki wierszyk, mało wierszykowaty. XDDD) i ziewnąłem głośno.
- Po co był ten cyrk? - Powstrzymywałem kolejne ziewnięcie.
- Chciałem zasugerować kocicy iż jesteś bez gatek, aby opuściła pomieszczenie. - Tłumaczył.
- W którym momencie się powiodło? - Rozejrzałem się, nie było to żadnego zwierzaka(Doki się niestety nie zalicza...).
- Gdy chwyciłem za koc. - Uśmiechnął się szyderczo.
Zaśmiałem się krótko i przybiliśmy "pionę".
- Ale z ciebie dziecko. - Podsumowałem.
- Skuteczne dziecko. - Odparł.
- Wytłumaczysz mi czemu Bella jest tu... w tej krainie... w dodatku pod postacią kota?
- Nie teraz, teraz łapaj mapę i pędź niczym wiatr! - Znikł.
Mapa? Od razu widać że była wykonana tak... byle jak. Mimo tego, odszyfrowałem ją szybko i udałem się w miejsce zaznaczone krzyżykiem - przy niebieskiej plamie. Pewnie to było jezioro, bo niby co innego? Potwierdziłem moje przypuszczenia, już po dziesięciu minutach moim oczom ukazała się scenka rozmawiających ze sobą dwóch osób, Ayato i Inituim. Podszedłem do nich niepewnie. Z jednej strony... Ayo nie ma prawa mnie skrzywdzić w towarzystwie osoby od której bije aż tak potężna aura. Z drugiej strony... chyba jest do tego zdolny.
- Przeszkadzam w czymś? - Wtrąciłem się podchodząc do nich szybko.
- Witaj Dampie. - Przywitała mnie Ziemianka.
- Dzień dobry. - Odrzekłem w jej stronę z małym uśmiechem.
- Won. - Syknął w moją stronę Ayato, a jego oczy... były nieco inne, takie... mało jego?
- Nie, co ty jesteś? Na pewno nie moją matką.. ojcem też nie... alfą jesteś, więc się zamknij. - Tak jakoś mi się wyrwało...
Ayato się zagotował w środku, tak że było to bardzo widać... zacisnął pięść i powtórzył w nieco jaśniejszych słowach.
- Spierd***j.
Niewzruszony zwróciłem się do Alfy Ziemi.
- Przeszkodziłem w rozmowie? A może mogę jakoś pomóc?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz