- Dekiel, dokąd my właściwie idziemy? - Spytałem po godzinie niekończonego się marszu.
- A, jak chcesz już wracać do wracaj sam. - Odpowiedział spokojni Dekiel.
- Dobrze wiedzieć... - Mruknąłem. - A jak niby mam to zrobić?
- Znajdź jakąś rzeczkę i się teleportuj gdzieś... - Mówił, lecz nagle zamilkł. - A mogę ja cię odesłać? - Dodał po chwili błagalnie.
Otworzyłem oczy ze zdumienia. On? Mnie odesłać? Ciekawe jak... wolę nie ryzykować uszczerbku na zdrowiu...
- Po prostu włóż nieco wiary we mnie. - Zaśmiał się i zanim zdążyłem zaprotestować chwycił mnie za ramię i nagle znikł.
Stałem przez chwilę zdezorientowany. Rozglądnąłem się i zawołałem go. Cisza. Moment... czy mi się zdaje czy otoczenie się nieco zmieniło? Wiem... las jak las, ale zdawało mi się że jestem w Immortal Wolves. Niech będzie tak jak chciał.. zaufam mu. Najwyżej... sam nie wiem co. Ale mniejsza... jestem już tak wykończony że mi wszystko obojętne, byleby usnąć w swoim pokoju. Szedłem więc powoli, myślami zatopiony w historiach duchów z którymi dziś rozmawiałem.
- Damp! - Usłyszałem krzyk... Arwe?
Spojrzałem w kierunku źródła głosu. Bez trudu rozpoznałem dwie sylwetki, Arve i Paralda. O nie... jeszcze ich mi brakowało, a w szczególności tej drugiej osóbki. Bez urazy, lecz obawiam się kolejnej fali zapeszenia.
- Hej. - Przywitała się krótko Paralda.
- Cześć. - Powiedziałem szybko, starając się powstrzymać wspomnienia z mojej ostatniej rozmowy z nią.
- Właśnie Ciebie szukałyśmy. Na szczęście spotkałyśmy Cię. - Czyżby Chochlik zamieniła się w poetę? Może trochę niedorobionego, no ale jednak.
- Coś się stało? - Ciekawiło mnie nieco po co one mnie szukały, a jeszcze bardziej ciekaw byłem co by zrobiły jakby mnie nie spotkały tu. Arve by mnie znów obudziła?
- Nie, po prostu chciałam porozmawiać, ale może zostawię to na później. -
Odparła. - Zostawiam Cię w dobrych rękach. - Rzuciła do Paraldy.
Po czym szybko oddaliła się na północ. Czyli zapewne poszła zamienić słówko z Ayato... ciekawe. Spojrzałem na zawieszoną dziewczynę, która wpatrywała się z uporem w stronę miejsca gdzie wcześniej stała jej towarzyszka podróży(zapewne).
- Eeeee, wszystko w porządku? - Zapytałem chcąc wyrwać ją z tego stanu.
- Co? Y, tak. - Udało się...
- Czemu ona Cię ze mną zostawiła? - Wycedziłem z ironią.
- Nie wiem właśnie. - Odpowiedziała.
- Teraz rozumiem twoja reakcję. - Zaśmiałem się, no cóż. Czyli jej wcześniejsze zachowanie było spowodowane szokiem że została sama ze mną... tak?
- Damp, ty jesteś kim w Watasze Wody? - Zaciekawiłą się.
Przyznam że te pytanie nie było konkretne... co sprawiło mojemu zmęczonemu umysłowi nieco kłopotu z odpowiedzią.
- Nikim ważnym w sumie... - Rzuciłem w końcu mało krzepiącą odpowiedź.
- Dobrze, to teraz słuchaj uważnie. - Zamieniłem się w słuch. - Wiem, że mam trochę dziwne
zachowanie i mogłam Cię trochę zakłopotać i przepraszam za to. - W sumie mogłem się tego spodziewać... w sensie że to powie.
- Nic nie szkodzi. - Uśmiechnąłem się nieco.
Ona zaś zaszczyciła mnie tym samym smutnym uśmiechem jak ostatnim razem.
- Czekamy tu jak te kołki na tym mrozie na tą niewdzięczną Arwe, czy mam cię odprowadzić? - Palnąłem.
- Na mrozie? - Zdziwiła się nieco... rozbawiona, spokojna?
Moment... ona mnie nabawiła kompleksów to czas na rewanż.
- Ja też jestem za tym by cię odprowadzić. - Rzuciłem nie logiczną odpowiedź i ruszyłem na wschód.
- Nie tędy droga do jaskiń Watahy Powietrza. - Oznajmiła cicho.
Zatrzymałem się patrząc na nią nieco zdezorientowany, trochę wstyd nie wiedzieć gdzie jest jaka wataha...
- No to prowadź.
- Wolałabym abyśmy tam nie szli... - Starała się za dużo nie powiedzieć.
Miałem chęć zasypać ją pytaniami, ale zapewne zbyłaby mnie ponownym smętnym uśmiechem który by oznaczał "Nie powiem ci i tak...".
- Czyli czekamy na Arwe? - Spytałem nieco znudzony tą... w pewnym sensie krępującą sytuacją.
Pokiwała twierdząco głową w odpowiedzi.
Wzdychnąłem ciężko. Z tego co wiem, to jak spotkała Ayato to ich rozmowa może trwać w nieskończoność... z drugiej strony...
- Ona nic nie mówiła że mamy czekać lub że zaraz wraca. - Zauważyłem. A może Paralda dobrze o tym wiedziała? Tylko nie chciała nic mówić?
- To ja lepiej już sobie pójdę... - Stwierdziła po czym chciała najwidoczniej już odejść, lecz ja jej szybko zagrodziłem drogę. Wciąż pamiętałem tą akcje z Ayato, więc wolałem jej nie dotykać, w sensie nie zatrzymywać ją poprzez szarpnięcie za ramię... chociaż i tak bym tego nie zrobił, z powodu... zawstydzenia? Sam nie wiem i wolę tego nie rozkopywać.
- Idę z tobą. - Oznajmiłem.
Spojrzała na mnie z błagalnym spojrzeniem.
- Miałbym wyrzuty sumienia gdyby ci się coś złego stało po drodze. - Tłumaczyłem.
Dziewczyna nic nie mówiąc ruszyła powolnym krokiem, a ja w odpowiedniej(nie krępującej) odległości obok niej. Chyba zaakceptowała fakt iż chcę ją odprowadzić pod jaskinię. Kłamstwem by było gdybym stwierdził że jest dziwna. Ma bardzo ciekawe podejście do życia. Takie... z dystansu. Ogólnie wręcz pała spokojem i opanowaniem. Dlatego zastanawiał mnie fakt, że na początku była przeciwna temu, abym ją odprowadził.
Po pewnym czasie zatrzymała się. Czyli jesteśmy na miejscu? Gdzie ta jaskinia? Chyba chciała coś powiedzieć... ale zanim to zdołała zrobić, wychyliłem głowę i wytężyłem wzrok... w pewnej odległości od nas siedziała jakaś grupa przed grotą...
_______________
Błędy literowe poprawione. xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz