Obracałem się z boku na bok, a Arwe dusiła w sobie śmiech - mało skutecznie. Nagle poczułem że się zsuwam. Wykonałem kilka odruchowych ruchów aby zapobiec spadnięciu... mimo starań po chwili byłem na wilgotnej posadce. Wydałem z siebie cichy jęk niezadowolenia. Dziewczyna przygasiła płomień i kucnęła przy mnie, ja szybko, chwiejnym krokiem wstałem .
- Normalnie z Ciebie masochista…
więc, żeby Ci jeszcze bardziej uprzyjemnić życie… - Skrzywiłem się strasznie, domyślałem się że chce mi uprzykrzyć życie... ona to zauważyła i zawiesiła głos. – ja też zostanę tu na noc.
- CO? NIE! – Ledwo powstrzymywałem krzyk.
JAKIEM PRAWEM?! Nikt mnie nie szanuje(xd). Ona pokiwała do mnie palcem.. jak do dziecka matka... za kogo ona się uważa? Wiem że to miało być żartobliwie... ale mnie to jakoś nie śmieszyło, raczej dołowało.
– I Ty Arwe przeciwko mnie? – Chochlik klepnęła mnie lekko w ramię, co mnie jeszcze bardzie poirytowało.
- Nie martw się… nie będę Ci się pchała do pokoju, - No, ja myślę... - jak już wspominałam, jest tu tyle pomieszczeń, że sobie
coś znajdę… albo przekimam się przy gorącym źródle... chciałam i tak jeszcze Cię zapytać… o
TAMTĄ sprawę.
Westchnąłem odruchowo. Nie miałem pojęcia jak zacząć mówić...
- Nie było go tam…ale i był. To znaczy…- I co teraz jej powiem? Ze ktoś mi pomógł? Ale że to był on to jest takie "gdybanie"? W co ja się wpakowałem... – Nie było go w formie, która by świadczyła,
że…odszedł z naszego świata. – Dobrze ułożyłem zdanie? Moment... tak, raczej tak. – Jednak ktoś
pojawił się…by wspomóc mnie w zastałych wtedy komplikacjach. Wspominał o
Tobie…więc stawiam, że był to ten ktoś, kogo poszukujesz…Rain.
Arwe wypościła z płuc gwałtownie powietrze, a zaraz potem usiadła na ziemi. Powietrze przenikał świst - szybko oddychała.W nikłym świetle ognia było widać... Czy ona... czemu ona ciągle się uśmiecha? Paralda prawie w ogóle się nie uśmiecha, a ona wręcz przeciwnie.
- Przestań tak patrzeć, bo zaraz będziesz miał większy kłopot.
Pomogłem jej wstać, lecz zaniepokoił mnie fakt iż będę miał większe kłopoty. Co może być gorszego od otwarcia darmowej "Przychodni"/"Hotelu"?
- Większy kłopot…mówisz… - Utrzymałem bezpieczną odległość.
- Tak…musisz przetrwać „to”.
Zademonstrowała o co jej chodziło.. przytuliła się do mnie. Po raz kolejny S-Z-O-K. Po chwili jednak upłynął.. lecz ciągle mi chodziło po głowie pytanie, na które nie znałem odpowiedzi: Czy oni wszyscy(jak na razie 2 osoby) specjalnie się na mnie uwzięli aby mnie zapeszać? I do tego dziewczyny... to jest jakaś paranoja... lub ironia losu. Jedyne czego mi teraz brakowało to wścibskiego Dekla który by się śmiał i rzucił "przyzwyczaj się".
- Dziękuję. – Rzuciła przestając mnie przytulać. – Teraz możesz iść
spać, choć proponuję jakiś inny pokój po prostu. Ja się zdrzemnę przy
gorącym źródle…niestety jestem „uzależniona” od ciepła – Zaśmiała się i ruszyła do wcześniej wspomnianego miejsca.
Ja wróciłem do spania na biurku. Westchnąłem ciężko, analizując cały dzień... potem cały pobyt w tej krainie. Wiecie do jakiego wniosku doszedłem? A mianowicie, spostrzegłem że wykończę się psychicznie... albo fizycznie jeśli Arwe będzie mnie ciągle budzić, albo obydwa na raz.
- Podwójna śmierć? - Usłyszałem głos Dekla nad sobą. Błagam... już prawie usnąłem.
Otworzyłem oczy i spiorunowałem go wzrokiem.
- Co tym razem? - Mruknąłem od niechcenia.
- Twe filozoficzne rozmyślanie trwało dłużej niż sądziłeś. - Zrobił krok w bok, a ja ujrzałem jak przez wejście do groty sączy się światło. Promienie były "długie", po czym mogłem wnioskować że to są pierwsze promienie światła następnego dnia.
- Nigdy nie wstaję wcześnie, więc nie strugaj idioty. - Burknąłem odwracając się tyłem do światła.
- Powiedz to jemu. - Zaśmiał się.
Jemu? JEMU? Czy on przypadkiem miał na myśli...
Usiadłem na krawędzi, odwróciłem głowę do tyły, a po prawej stronie wejścia, nieco w cieniu stał...
- Ayato?
- To też dotyczy osobistych i prywatnych spraw? - Postać do mnie podeszła wskazując znacząco na mebel na którym siedziałem. Teraz byłem już w 100% pewny że to był Ayato.
Mam nadzieję że to co mówiłem wcześniej do Ducha, albo nie usłyszał, albo stwierdził że to było do niego... przypomnijmy sobie... "nie strugaj idioty"... zaje**ście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz