wtorek, 4 listopada 2014

(Wataha Mroku) od Kuro

Moje komentarze odnośnie tego całego spotkania... Miałem ich dużo. Powód dla którego ich nie wygłaszałem nie był nawet znany mojej osobie - uznajmy to za klasyczny przypadek lenistwa tak wielki, że już nawet nie chce się wygłaszać swoich opinii.
- Czemu tak Ci na tym zależy? - Udałem zaintrygowanie.
 Cóż, może miał jakiś ciekawy powód, który stał za tym zainteresowaniem, ale spodziewałem się klasycznego przypadku, kiedy większość po prostu chce się pośmiać i nie bierze mnie na poważnie. Mi to odpowiadało, ponieważ łatwo jest utrzymać taką reputację "urwisa" - jak robię coś podejrzanego za plecami innych i jakimś cudem ktoś by się coś dowiedział - to i tak zostanie to uznane za kolejny żart z mojej strony. Inną sprawę jest, że w większości przypadków to faktycznie były jakieś "głupie bezsensowne marnujące czas i życie mojej osoby oraz innych, a także irytujące otoczenie złośliwe pomysły" jak to określał Akatsuki.
- Bo nie wydajesz się być zwykłym urwisem, który lubi się tylko pobawić. Ukrywasz coś, a to czego nie wiemy jest najbardziej interesujące - przyjrzał się mi. - Ale ty przecież doskonale o tym wiesz - dodał po chwili.
Hmm... To nie była przeciętna odpowiedź.
- Chcesz więc wiedzieć o mnie coś więcej? - Westchnąłem. Może nawet mogłem mu coś powiedzieć. Pytanie było tylko takie: "Jakie wyciągnie z tego wnioski?".
- Powiedzmy. - Odparł.
- Jak już wspomniałem liczę się z konsekwencjami moich czynów, nie do końca jestem taki milutki... - Miałem ochotę wzruszyć ramionami. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś to zauważył, a Arve na pewno mogła coś wiedzieć... Niestety, ale usłyszała tamtą rozmowę, ale dopóki nie wgłębiała się w jej temat to nie musiałem się zbytnio przejmować.
Wątpiłem również, aby to rozpowiadała innym. Nie była typem, który będzie dzielił się każdym usłyszanym fragmentem rozmowy ze wszystkimi w swoim otoczeniu.
- Ty i milutki? - Nie wątpiłem co my się przypomniało. Byłem na 99% pewien, że przed jego oczami stanął mój "atak" na Paraldę.
- Wiesz o co mi chodzi. - Stwierdziłem.
- Tak, wiem. - Zaciągnął się papierosem.
- Lubię rozrywkę, czyli często sam coś kombinuję i to na tyle. - Kolejny fakt z mojego życia, który zauważała już większość osób po niecałej godzinie przebywania ze mną (przeważnie w ciągu niecałych 5 minut pierwszego spotkania).
- Poza tym arogancki, egoistyczny palant, który dogaduje się tylko z ludźmi, których nie uważa za kogoś kim można się bawić. Ponad to przy Paraldzie jesteś jakiś milutki i do tego dochodzi fakt, że irytuje Cię Initium. - Zaczął rozmyślać na głos.
Pewnie byłaby jakaś osoba, która słysząc coś takiego wypowiedzianego na głos chociaż odrobinkę, by się zirytowała. W końcu "arogancki, egoistyczny palant" to raczej nie jest pochwała xd. Jeśli chodzi o to czy ja się wkurzyłem... Niekoniecznie. Jestem już przyzwyczajony do słyszenia takich rzeczy i doskonale zdaję sobie sprawę, jak wygląda moje zachowanie z takiego przykładowego punktu widzenia obecnego tutaj Heyou.
- Spostrzegawczy jesteś - nie wiem nawet po co udałem zdziwienie. Nawyk? Chyba tak. Może za bardzo zaczynałem się już wczuwać w granie różnych ról, że było to dla mnie równie naturalne niczym oddychanie?
- Nie tylko ty jesteś obserwatorem - stwierdził.
Teraz zamierzałem przejść do pytania, które prawdopodobnie do niedawna było na "liście pierwszych 3 pytań, które ludzie wokół nich chcieli im zadać".
- To może teraz zapytam o Paraldę. Kim tak na prawdę jest dla Ciebie? - Uśmiechnąłem się pod nosem.
Oprócz tego było pytanie o ich przeszłość i charakterek, zwłaszcza ten Heyou, którego nie można zobaczyć na co dzień.
- Kim? Hmmmm, kimś kogo ochraniam. - Jego wymijająca odpowiedź nie zadowalała mnie w najmniejszym stopniu.
- A czemu ją chronisz? - To pytanie trochę zahaczało o ich przeszłość, która mnie interesowała.
Spojrzałem w lewo - w stronę krzaków. Jeszcze nie miałem pewności kto tam był, ale nie wątpiłem, że ktoś tam był. Kimkolwiek był ten osobnik mógł się pojawić dwie do trzech minut później, ponieważ za chwilę przerwie dyskusję w interesującym momencie. Sekundę później twarz Heyou wyrażała zdziwienie, które zaraźliwie pojawiło się na mojej twarzy (poważnie musiałem już przystopować z udawaniem, bo to jest uzależniające i za chwilę być może się okaże, że nie potrafię bez tego żyć).
"Intruzem" okazał się Ayato. Zamaskowałem niechętne spojrzenie tak, aby Heyou nie widział, że byłem dosyć zainteresowany odpowiedzią. Co za idiota nie mógł poczekać jeszcze dwóch minut zanim odsłonił swoją obecność. W dodatku w jego oczach było widoczne coś co sprawiało, że sprawiał dla mnie wrażenie, jakby patrzył na nas z góry. Heyou zdawał się tego nie zauważać, jednak w moim wypadku było inaczej - może dlatego, że sam często miałem spojrzenie tego pokroju? To było całkiem prawdopodobne... W każdym razie nagle Ayato zaczął mnie irytować.
- Witamy w naszym skromnym gronie, może czegoś się napijesz? - Od razu został zaproszony do naszego 2-osobowego grona - w końcu zgasił papierosa o stół.
- A czym mnie uraczycie? - Typowa reakcja. Niby od niechcenia, ale jednak... Nigdy nie powiedział, że jest niechętny.
- Crowyn Royal Black, na specjalne okazje. - Natychmiastowa odpowiedź.
Znów sięgnął po papierosy tym razem, jednak wyciągnął paczkę w stronę Ayato. Cherry Flavour. Wiśniowe? Samiec wydawał się być zadowolony wyborem, Czyżby lubił wiśnie?
- Czyli tak jak myślałem tylko udajesz świętoszkowatego w towarzystwie, co.? - Przymrużył oczy przyglądając się Heyou. - Jednak mamy różki.
- To samo tyczy się Ciebie. Zawsze tajemniczy i niepozorny. Trzymasz się na uboczu. Czemu.? - Kolejne pytanie.
- Po co odkrywać od razu wszystkie karty.? Lubię taki styl życia. - Mruknął.
Sylyf postawił na stole butelkę z whisky i szklaneczki. Nalał bursztynowego płynu do każdej z nich.
Znowu typowe zagrywki słowne. Moje również były na poziomie przeciętnej osoby i daleko im było do tego co mógłbym pokazać w innej sytuacji i innym towarzystwie, jednak jak tutaj wystarczały... To nie widziałem najmniejszego powodu, aby nie użyć takich zagrywek słownych.
- Nie chcesz się pokazać.? - Wtrąciłem się.
- Wolę raczej pozostać biernym graczem. - Znów przymknął oczy i wciągnął dym.
- Mimo to ciągnie Cie do Arwe. - Kontynuowałem temat.
W mojej głowie formował się zalążek małego planu. To mogło być nawet ciekawe.
Ayato wyprostował się i obrzucił mnie uważnym spojrzeniem, chyba po raz pierwszy od kiedy się spotkaliśmy. Nie, żeby mnie obchodziło. To był taki typ, który uwielbiał sprawiać wrażenie tajemniczego i który podświadomie czuł potrzebę patrzenia na innych z góry, nawet niekoniecznie zdając sobie z tego sprawę... Chwila. Czy mniej więcej ktoś kiedyś nie opisał tak mojego charakteru, a przynajmniej tej części z patrzeniem na innych z góry?
- Nie powinno Cię to obchodzić - stwierdził.
Na moją twarz wypełzł wredny uśmiech. Nie myślałem o tym co się stanie za chwilę. Myślałem o tym co się stanie najdalej za kilka dni.
- Ale jednak obchodzi. Heyou. Może skombinujesz jeszcze kilka osób. Oczywiście płci żeńskiej. - Zwróciłem się do niego.
- Nie ma sprawy - odparł.
Wyglądało na to, że wszystko zaczynało się układać po mojej myśli bez zbędnego wysiłku. Wystarczyło tylko, że Ayato złapie przynętę.
Przyjrzałem się trunkowi w mojej szklance zdając sobie sprawę, że w sumie nie tknąłem tego już od dobrej chwili w przeciwieństwie do całej reszty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz