wtorek, 11 listopada 2014

(Od Towarzysza) Sora

Obudziłam się w... mojej grocie? Zupełnie nie pamiętałam co się stało. Wiedziałam tylko, że paskudnie boli mnie głowa i że chyba wolałabym, jednak wrócić do snu. Rozejrzałam się po jej wnętrzu i zauważyłam przy ścianie Kuro, który uśmiechnął się na mój widok. Tak. Uśmiechnął się. Zaczynałam mieć złe przeczucia. Tutaj stanowczo było coś nie tak.
- Co się stało? - Zapytałam.
Parsknął śmiechem, jakby wspominał coś bardzo, ale to bardzo śmiesznego. Moje złe przeczucia narastały z każdą sekundą.
- Sora... Nie wiem czy ty chcesz wiedzieć - patrzył się na mnie z nutką złośliwości, tymczasem moje złe przeczucia wzrosły już do poziom maksymalnego.
- Co się stało? - Starałam się to powtórzyć spokojnie, ale naprawdę bałam się tego co za chwilę powie.
- Wykorzystałaś Nairena, jako prywatną poduszkę - zaczął wyliczać.
Zbladłam. Naprawdę to zrobiłam? Nie wyjdę stąd do końca życia. Już nie może być gorzej...
- Zapomniałaś o kontrolowaniu swojej smoczej siły i przez sen, kiedy próbowałem ciebie budzić dzięki tobie Nairen został przesunięty wraz z tobą - kolejna rzecz. - Jeszcze zachowywałaś się, jak małe dziecko i nie chciałaś go puścić.
Jeszcze bardziej zbladłam. Było coraz gorzej. Odwołuję, że nie może być gorzej. Teraz już chyba nie może być gorzej.
- Jeszcze... - Zaczął kontynuować.
- Jeszcze? - Wyrwało mi się z przerażenia.
- Kiedy się ocknęłaś i zorientowałaś co się dzieje byłaś cała czerwona, jąkałaś się i ogólnie okazałaś wszystkim, jak się wstydzisz.
Poczułam, jak na twarzy kwitną mi rumieńce.
- A kiedy zemdlałaś to znowu zapomniałaś o kontroli swojej siły. Zamierzałem ciebie zabrać do jaskini Mroku, a ty zaczęłaś mnie dusić przez sen. Przez ciebie Arve o mało nie udusiła się ze śmiechu - dodał.
Chyba osiągnęłam ten sam poziom czerwieni na mojej twarzy co wtedy.
- W ogóle nie mogłem sobie ciebie oderwać od mojej szyi z twoją siłą goryla - widząc moje zabójcze spojrzenie poprawił się rozbawiony. - To jest smoka dopóki...
Jego złośliwy uśmiech się poszerzył. Wiedziałam co to oznaczało. Nie będę mieć życia przez niego... I pewnie jeszcze tamtą dziewczynę, która z tego co powiedział wydawała się doskonale bawić. No i tamten wilk przeze mnie też nie będzie miał życia.
- A i radzę ci nie wstawać - powiedział nagle. - Jeszcze gorączka ci nie przeszła i jesteś chora, więc lepiej by było, jakbyś jeszcze trochę poleżała w łóżku.
- Chora? - Dopiero teraz zaczynałam kojarzyć co się działo wczorajszego dnia.
Niemalże przed moimi oczami rozegrały się fragmenty wczorajszej upokarzającej scenki. Rzuciłam się załamana na łóżko i przykryłam twarz poduszką. On nie zmyślał... On mówił naprawdę. Jeszcze to z futrem na koniec? Puścić futro? I niby to podziałało?
Nie potrafiłam sobie jakoś tego wyobrazić.
- I wiesz co ciebie teraz czeka? - Zapytał.
Kiwnęłam głową, chociaż wątpiłam, aby zobaczył to, kiedy moja głowa była ukryta pod wielką poduchą.
- Za to co wydarzyło się wczoraj nie dasz mi życia - jęknęłam.
Roześmiał się.
- Za to co wydarzyło się trzy dni temu - poprawił mnie.
- Trzy dni temu? - Zmarszczyłam brwi.
- Trzy dni temu - potwierdził. - Od tamtego czasu w ogóle nie chciałaś się obudzić, a Gość od Jednorożca powiedział, że na razie powinnaś odpocząć.
- Gość od Jednorożca? - Nie słyszałam, żeby istniało takie imię. To znaczy wiedziałam, że wilki i ludzie potrafią mieć dziwne imiona... Ale "Gość od Jednorożca"?
- Aaa... Taki jeden co się przybłąkał do watahy - machnął ręką. Widocznie nie należał do grona osób, które mogłyby mu "zapewnić ponadprzeciętną rozrywkę", co by wyjaśniało jego brak zainteresowanie jego osobą.
- A gdzie jest Akki? - Zapytałam.
Ten, jak zwykle pewnie wszystko olał i się nie przejmował... Tylko co najwyżej czekał na wysłanie mnie na kolejną uciążliwą posyłkę. Nie nowość.
- Spójrz się na lewo - odparł.
Odwróciłam głowę we wskazanym kierunku.
Przy ścianie siedział Akki z zamkniętymi oczami. Spał? Zaskoczyło mnie to. Zwykle się tym nie przejmował (chorowałam raz na 50 lat i to było coś w rodzaju przeziębienia, więc nic poważnego).
- Przyszedł z zamiarem powiedzenia ci, żebyś za niego coś zrobiła jak się obudzisz, bo mu się nie chce, ale jakoś nie chciało mu się czekać, żebyś wstała, więc uznał, że sobie zignoruje twoją nieobecność i pójdzie spać.
A więc to tak?! Znowu chciał mnie wykorzystać!?
Moja prawda ręka chwyciła najbliższy twardy przedmiot - książkę (1500 stron) i rzuciłam ją w głowę Akkiego. Musiało boleć. Ta książka z twardą okładką przypominała cegłę.
Jęknął otwierając oczy i patrząc się z wyrzutem w moją stronę. Nigdy nie rozumiem, jakim cudem udaje mu się oceniać z której strony coś zostało rzucone w niego. Przecież spał, więc jakim cudem mógł widzieć z której strony to nadleciało. No bo chyba nie oceniał tego z kąta powstania przyszłego guza, co nie?
Kuro parsknął śmiechem.
- Żartowałem - posłał mi niewinną minkę. - Jeśli ktokolwiek się tobą zajmował w ciągu ostatnich trzech dni to właśnie on.
Nie miałam drugiej książki pod ręką, więc po prostu zakrzywiłam wymiar przenosząc nóż z biurka do mojej ręki, a potem posłałam go w jego kierunku.
Ominął ostrze, które wbiło się w ścianę z kamienia niczym w masło. Wystawała sama rękojeść.
- Wiesz, że to jest niebezpieczne, żeby tak rzucać wokół siebie nożami? - Zapytał. - Mogłaś mnie jeszcze nim trafić w oko, gdybym się nie przesunął.
- Idioto, ja właśnie chcę w ciebie trafić! - powiedziałam zirytowana.
- I tak by the way... Osoba, która sprawdzała twój stan powiedziała, że nie powinnaś używać swojej mocy, ponieważ możesz ją wtedy stracić - poinformował mnie.
- Chyba sobie żartujesz? - Zaśmiałam się nerwowo. - Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - Zaczynałam panikować.
- Ponieważ nie sądziłem, że zaczniesz przywoływać noże w próbie zamordowania mojej niewinnej osoby - oznajmił.
"Niewinnej osoby"? On zawsze jest czegoś winny, a najbardziej wtedy, kiedy twierdzi, że jest niewinny. Zostawiłam to, jednak bez komentarza, bo wdawanie się z nim w dyskusję nie pomoże mi zbyt wiele.
- To do zobaczenia - wyszedł widząc moją wściekłą minę.
Spojrzałam na Akatsukiego, który wciąż nieco sennie patrzył się w moją stronę. W jego oczach było widać urazę, a w rękach trzymał tomik o brązowej okładce.
Ups. Chyba właśnie mu podpadłam... Kuro, ty draniu odwdzięczę się.
Koło mojej poduszki zobaczyłam małą kartkę i wzięłam ją ukradkiem.
 - ... Przepraszam? - Nie byłam do końca pewna co powiedzieć.
 - Jak się czujesz? - Zignorował to co powiedziałam.
 - ... Lepiej? - Chyba był zły.
Spojrzałam na niego i widząc jego minę stwierdziłam - on na pewno był zły.
- To dobrze - stwierdził chłodno i z tymi słowami wyszedł.
Westchnęłam ciężko. Co za porażka...
Skorzystałam z momentu, że nikogo nie było i rozwinęłam karteczkę.
"Na razie nic nie mówiłem Akkiemu i całej reszcie IW o tamtym incydencie i jak nie chcesz, abym to zrobił to będziesz musiała robić to co chcę^^."
Teraz zamierzał mnie szantażować? Przeklęty idiota, który niestety nie był idiotą doskonale sobie to zaplanował w ciągu trzech ostatnich dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz