Przyjrzałem się pudełku pączków. Podniosłem je, otworzyłem, usiadłem na pieńku, a potem zacząłem jeść. Oczywiście, zachowałem czujność, ale kto mógł się oprzeć tak apetycznym pączkom. Dobry wybór Akki. Nie, najlepszy, ale całkiem niezły.
Skąd wiedziałem, że w to zamieszany był Akki? Jako jedyny znał moją pączkową słabość. Byłem też pewien, że Maya również brała w tym udział (w końcu dziwnym nieprawdopodobnym trafem to pudełko pączków znalazło się akurat w ogniu, no proszę co za zbieg okoliczności), a gdzie Maya tam i Shy. Nie musiałem nawet już się rozglądać w poszukiwaniu spiskowców przeciwko mnie
- A więc o co chodzi? - Zainteresowałem się. - Jeśli chodzi o zastawianie pułapek to najwyraźniej nie macie w tym talentu - dodałem komentarz.
Och, po prostu uwielbiam wkurzać w ludzi w tych momentach w których szczególnie powinienem się przed tym powstrzymać. - Ponieważ ta pułapka chyba właśnie nie zadziałała.
Akki wyszedł z cienia drzewa. On chyba naprawdę uwielbiał robić takie wejścia, ponieważ to nie był pierwszy raz, kiedy widziałem, że coś takiego robił.
Nie lepiej byłoby, gdyby od razu po prostu mnie zaprosili? Przecież ja, bym im nie odmówił.
- A kto mówił, że to miała być pułapka? - Wydawał się być zdziwiony. Podkreślam WYDAWAŁ. - Po prostu użyłem skutecznego sposobu, aby ciebie tutaj zaciągnąć - wyjaśnił.
- Jeśli rzeczywiście ci o to chodziło to wtedy owszem, mogę przyznać, że
jest to skuteczny sposób - odparłem. - A więc zobaczmy co my tutaj
mamy... - Przyjrzałem się im. - Dwie, nie... Trzy osoby, aczkolwiek nie
znam intencji tej trzeciej do końca - wciąż nie rozgryzłem intencji Shy. -
Które wydają się mieć przeciwko mnie jakiś spisek - oznajmiłem. - W
dodatku Maya zdaje się być dosyć chętna do walki zawsze i wszędzie ze
mną, a u ciebie wyczuwam podwyższoną rządzę mordu - uśmiechnąłem się. -
Mam mówić dalej, czy od razu przejdziemy do rzeczy? Spróbujecie mnie
zabić, nie uda wam się i wszyscy szczęśliwie się rozejdą...? - Zawiesiłem głos czekając na odpowiedź.
- Chętnie - odparła Maya. - Tylko, że wszyscy szczęśliwie się rozejdą po zobaczeniu twojego trupa.
- Wybacz, ale na to pozwolić nie mogę - uśmiechnąłem się niewinnie. - Mam
jeszcze parę rzeczy i pomysłów, które chcę zrealizować w życiu. Poza tym
myślałem raczej o zorganizowaniu sobie jakieś ciekawszej śmierci, niż z
ręki dziewczyny, która nie potrafi zapanować nad swoim temperamentem.
Tak naprawdę to chciałem dodać jakąś uwagę pod adresem jej wyglądu. Niestety... Wątpiłem, aby ją to zirytowało, ponieważ wygląd miała całkiem niezły, jednak jeśli chodzi o jej temperament - to jest stanowczo coś nad czym powinna w najbliższym czasie zapanować, aby nie wyglądać na bachora, który się na wszystkich rzuca, kiedy ktoś wypowie na jej temat mniej pochlebną uwagę. Chyba, że tak było tylko w moim przypadku, ponieważ ja podobno mam "talent do irytowania innych".
Tymczasem Akki kulturalnie sobie usiadł pod drzewem i czekał na show w którym chciał obejrzeć, jak Maya rozszarpuje mnie na strzępy i pomóc jej, jeśli to nie wystarczy.
On chyba nie myślał, że wszystko pójdzie po ich, nie... Jego myśli. Znał mnie na tyle długo, że powinien wiedzieć, że w moim przypadku rzadko kiedy, o ile nie nigdy wszystko idzie według jego myśli.
- A może nie? - Zastanowiłem się. - No bo powiedz tak szczerze Maya... Nie nudzi ci się to? - Zapytałem jej, ale nie czekałem na odpowiedź. - Bo mi się to już trochę znudziło. Poza tym Akki... Uważasz, że sam już nie potrafisz mnie pokonać? - Przybrałem kpiący ton. - Ty, wielka Alfa Mroku - zadrwiłem sobie. - W każdym razie tańczenie, jak mi zagracie mi się nie uśmiecha - wróciłem do tematu. - I nieważne co wasza dwójka zrobi ja nie zamierzam walczyć - odwróciłem się. - I to nie mój problem, jeśli wam to nie odpowiada - dodałem.
Tylko czy życie nie byłoby zbyt proste, gdyby od tak mnie puścili. Pewnie tak. Dowiem się na chwilę czy wyjdę z tego bez zadrapania czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz