środa, 12 listopada 2014

(Wataha Wody) Od Ayato.

- To też zaczynam.! - Kuro wstał i podniósł głos. - Co o sobie powiedzieć.? - Zastanowił się chwilę. - Hmm... Życiowa pasja... Poniżanie innych. Hobby... Organizowanie rozrywki. Ostatnio do tego doszło szczepienie smoków przeciwko wściekliźnie. - Skrzywił się minimalnie. - Odkryłem, że tego nie lubię.
Zlustrowałem go dokładnie wzrokiem.
- Czyżby to był powód dla którego prawą rękę masz bardziej bladą.? - Zdziwiłem go tym pytaniem.
Uniósł obie ręce i przyjrzał się im. Niby praktycznie niezauważalny szczegół, ale jednak istotny.
- Możliwe. - Przyznał. - W końcu miesiąc temu ten smok był na tyle wdzięczny, że mi ją odgryzł, ale minę na widok strzykawki miał bezcenną. - Uśmiechnął się do wspomnień.
Czyli Kuro musi mieć zdolność regeneracji. Skrzywiłem się.
- W przeciwieństwie do Heyou nie zamierzam, aby moja ciekawa przeszłość przeminęła z wiatrem, więc radzę wam oczekiwać ciekawej przyszłości o ile wszyscy tutaj zostaniemy. - Kontynuował. - I to chyba na tyle, ponieważ muszę się jeszcze czymś zająć. - Zakończył.
Wstał od stołu i przechodząc dosłownie po pijanych osobach ruszył w swoją stronę.
- Na mnie także już pora. - Spojrzałem na niebo, gdzie pierwsze, blade promienie słońca bezskutecznie próbowały rozproszyć panujący mrok.
Szybko dopiłem zawartość szklaneczki i zniknąłem z oczu Heyou w cieniach lasu.
Zmieniłem postać na wilczą i biegiem ruszyłem do swojej watahy wyczuwając gości.
Szybko docierając na miejsce znów przybrałem człowieczy wygląd. Wszedłem na podwyższenie do wejścia jaskini i usłyszałem głosy. Jeden z pewnością należał do Damp'a. Ustałem w cieniu, aby moja sylwetka nie była widoczna a moim oczom ukazała się dość ciekawa scena. Chłopak siedząc na krawędzi biurka stojącego przed swoją komnatą rozmawiał z mglistą postacią. Tak jak myślałem ostatnio. Dla mnie to rozmyta postać, lecz dla niego prawie normalna osoba. Duch wskazał na mnie, powiedział coś i się zaśmiał.
Damp odwrócił głowę i zrobił wielkie oczy.
- Ayato.?
Podchodząc wskazałem na mebel.
- Co to tu ciągle robi.?
- Eeee... Stoi.? Pozbędę się tego. - Chyba chciał mnie udobruchać.
Skinąłem tylko głową i przeskanowałem jaskinię. Nasza dwójka, Paralda za drzwiami i Arwe.
- Może jednak zamierzasz mi opowiedzieć o co tu chodzi.? - Spytałem znów wracając myślami do chłopaka przede mną. Zaczął otwierać usta, aby od powiedzieć, lecz z jego ust wydobył się jęk.
- No nie.
W drzwiach stała oczywiście Alfa Powietrza. Bez towarzysza musi spać u innych.? Boi się go.?
- Hmmm, jeszcze ona do kolekcji.? - Posłałem jej chłodne spojrzenie.
- Nie ekscytuj się tak, już wychodzę.
Wyminęła mnie i wolno ruszyła ku wyjściu. Zablokowałem jej drogę.
- Najpierw chciałbym wiedzieć co tu się dzieje. - Zmusiłem ją do cofnięcia się pod ścianę.
Damp patrzył na to wszystko z dystansu. Oczywistym było, że nie chce się wtrącać.
- No, słucham. - Mruknąłem patrząc na nią obojętnie.
- Ayato zostaw ją, przecież... - Basior chciał się wtrącić.
- Daj jej dojść do słowa. - Przerwałem mu.
- Nie widzisz.? - Przybrała niby obojętną maskę. - Nie jest to oczywiste.? Nie rób z siebie głupka.
- Od kiedy to taka wyszczekana jesteś.? - Zaintrygowało mnie to trochę.
- Nie zależy Ci na tej odpowiedzi, więc po co je zadałeś.?
- Hę.?
Czyżby bez obecności swojego towarzysza także pokazywała inną naturę.? Mimo wszystko nie pasuje mi to do niej. W jej oczach ciągle jest ta sama melancholia i strach.
- taka prawda. Nie obchodzi Cię to, szybciej to co Damp ma Ci do powiedzenia. Nie jestem z Twojej watahy, nie dotyczę Twojego życia. Generalnie jestem w Twoim mniemaniu nikim. Tak, więc po co pytasz.?
Zaskoczyła mnie tym. Głęboki smutek ciągle widoczny w jej oczach. Nie wie nawet na co mogłoby ją stać gdyby się go wyzbyła. Ale cóż. To już nie mój problem.
Odsunąłem się minimalnie i pozwoliłem jej przejść.
- Nie przyprowadzaj jej tu więcej. Same z nią kłopoty. - Mruknąłem w stronę oniemiałego chłopaka. - Później dokończymy naszą rozmowę.
Mówiłem to już znikając w głębszych korytarzach zawiłej jaskini. Im bliżej gorących źródeł i mojej komnaty tym silniejszy był zapach lawendy. Arwe...
Znalazłem ją śpiącą przy ciepłej wodzie. Wykorzystała to, aby móc się ogrzać. Przykucnąłem i delikatnie wziąłem ją na ręce. Była wyjątkowo lekka , lecz nie za chuda. Miała smukłą, wysportowaną sylwetkę. Idealną. Pochyliłem głowę i nosem przejechałem po linii jej szyi. Mruknęła coś i przytuliła się do mojego torsu. Uśmiechnąłem się pod nosem i zszedłem po schodkach do mojego pokoju. Tutaj zapach był jeszcze bardziej intensywny. Musiała tu być.
Zwaliłem śpiącego na łóżku kota i ostrożnie ułożyłem ją na miękkim materacu. Rokita szybko zwinął się w kłębek obok niej. Dziewczyna znów coś mruknęła i przygarnęła go bliżej siebie.
Usiadłem w nogach łóżka, oparty plecami o ścianę i obserwowałem jak śpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz