Zawędrowałem tutaj dziwnym zbiegiem okoliczności prowadzony przez duchy. Przypadek.? Nie wydaje mi się. W powietrzu unosiła się wyraźna wilcza woń, czyli musiało tu być ich sporo. Właściwie zaszyłbym się gdzieś tymczasowo. Podróże bywają męczące. A kto wie.? Może bd ktoś godny mojej uwagi.?
Zaśmiałem się gardłowo pod nosem by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem po potknięciu się o jakiś kamień. Po kilku minutach złapałem się za bolący brzuch po ataku śmiechu i odgarnąłem włosy z oczu.
Moment później, spokojnie maszerując, zobaczyłem postać na drzewie. Chłopak. Całkiem ładny. Ewidentnie był z Mroku chociaż tereny pasowały bardziej do ognia. Zaszurałem głośno. Zero reakcji.
Ruszyłem żwawym krokiem w stronę postaci mocno przy tym hałasując. Nadal nic.
Zatrzymałem się pod drzewem i zadarłem głowę. Stałem w jego wielkim cieniu. Wyszczerzyłem zęby i wykorzystując zacienienie rozpłynąłem się w powietrzu, aby po chwili być tuż przed chłopakiem. Pochyliłem się nad nim i dokładnie przyjrzałem. Delikatne, wręcz dziecięce rysy, ciemno blond włosy. Mimo to nie wydawało mi się, aby był młody. Musiał mnie słyszeć a mimo to siedział spokojnie czekając. Nachyliłem się jeszcze bliżej niego a ten w tym samym momencie otworzył swoje śliczne, czerwono brązowe oczy. Oblizałem wargi i uśmiechnąłem się.
- Cześć przystojniaku. - rzuciłem rozbawiony jego zaskoczeniem.
Odruchowo cofnął się, chyba zapominając gdzie był. Zaczął lecieć w dół ze zrezygnowaną miną.
Złapałem go bez wysiłku jedną ręką. Podciągnąłem go z powrotem na konar obok siebie.
Basior znów wyglądał na... zmieszanego.?
- A więc kim jesteś.? - Oparł się o pień drzewa i zadał pytanie.
- Trey.
- Hmm... - Zamyślił się na chwilę. Ciekawe co teraz krążyło po jego głowie. Przekrzywiłem głowę na bok a ten po chwili kontynuował. - Tak nawiasem mówiąc co powiesz, żeby przenieść się na dół.? Ta gałąź złamie się za najdalej 82 sekundy. - Spojrzał na pęknięcie przede mną. - Nie wiem czy masz ochotę na mały lot ku ziemi, ja osobiście wolę schodzenie w tradycyjny sposób, kiedy jest się 25 metrów nad ziemią na drzewie. - Znów przerwał wypowiedź. - A właśnie... Nie przedstawiłem się. Jestem Kuro.
- Mrok, prawda.? - Mruknąłem pod nosem.
Skinął głową.
- Dokładniej Asasyn.
- To zabawię trochę u was. - Wyszczerzyłem się.
- Domyślam się. - Odparł zrezygnowany.
Usłyszeliśmy głośny trzask a gałąź pod moimi stopami odłamała się od reszty.
- Mówiłem... - Mruknął Kuro.
Znów ta sama sztuczka jednego dnia. Po słonecznej stronie to nie byłoby możliwe. Rozpłynąłem się i pojawiłem na jego kolanach. Jego oczy rozszerzyły się po czym wydarł na cały głos.
- ZŁAŹ.!
- Hehe. - Zaśmiałem się i momentalnie siedziałem na gałęzi powyżej z nagami dyndającymi nad jego głową.
Widać było, że w tym momencie gotował się ze złości. Ups. Jak na mój gust wyglądał komicznie więc po chwili nie mogłem już opanować szyderczego 'rechotu'.
___
A więc także Wam, drodzy czytelnicy muszę przekazać złą wiadomość. Za jakiś bliżej nieokreślony czas nie bd miała dostępu do kompa gdyż ponieważ idzie do naprawy. Nwm kiedy dokładnie to bd i na ile.
Łączmy się w bólu.
Cicha San. ;-;
PS. Chyba coś mi dziś nie idzie, bo pierdyliard razy musze edytować tekst coś poprawiając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz