czwartek, 13 listopada 2014

(Wataha mroku ) od Nigela

- Ona musi zginąć.
- Zgadzam się. Nie możemy pozwolić by żyła.
- Nie może jej się udać nas zgładzić.
- Przecież jest zarażona.
- Jest zbyt silna by zakażenie coś dało.
- Ona może je pokonać.- W niewielkiej, mrocznej jaskini do której się zbliżałem panował haos. Jeden osobnik krzyczał przez drugiego.
- Ale kto się podejmie tej misji?-zapytał dobrze mi znany głos. A potem wszyscy jednocześnie zaczęli wykrzykiwać imiona kandydatów.
- A może Nigel?- zaproponował ktoś
- Głupku przecież...- ktoś inny zaprotestował, a raczej próbował protestować.
- to dobry kandydat- odezwał się przewodniczący
- A co jeśli obudzą się w nim ludzkie uczucia lub odruchy?
- Tacy jak on nie mają ludzkich uczuć- ktoś krzyknął
- A skąd Ty niby to wiesz?- zapytał.
-Zajmę się tym- mój głos odbił się echem po całej jaskini, a ja wyłoniłem się z mroku korytarza. Wszyscy zebrani zamarli, nikt nie śmiał się poruszyć ani odezwać jakby mój głos zamienił ich w posągi. Tylko spuszczali głowy pod moim spojrzeniem jakby ono ich przytłaczało. Władza tutaj nie opierała się na miłości czy zaufaniu. Tu rządził strach, a oni się mnie bali, więc ja tu rządziłem.
- Ale jesteś pewien?- głos przewodniczącego przerwał ciszę, posłałem mu mordercze spojrzenie i patrzyłem jak zgina się pod jego ciężarem. Zadanie, które na siebie brałem było inne, trudniejsze niż wszystkie. Wymagało doświadczenia i dużych umiejętności, ale również dokładności i opanowania. Tylko ja miałem szanse je wykonać i nie zgiąć się pod presją.
- To zadanie powierzone musi zostać najlepszemu, a szali jest nasze istnienie. Wszyscy wiemy, kto jest najlepszy. Jeśli ktoś ma jakieś obiekcje niech wypowie je teraz- zabrzmiałem, a odpowiedziała mi tylko głucha cisza- Skoro tak to zacznijmy przygotowania do naszego planu. 
Przez kilka tygodni obserwowałem moją ofiarę, poznawałem jej słabe strony, jej przyjaciół, jej wrogów i jej przyzwyczajenia...
Była... ale musiała zginąć.
Mój plan był prosty, ale wymagający cierpliwości, a ja miałem tysiące lat by się jej nauczyć...
- Zameldujcie, że zaczynam fazę drugą- rozkazałem moim towarzyszom, a ci posłusznie się oddalili.
 Ohh... nie przeszkadzajcie sobie. Chętnie pooglądam sobie waszą walkę. Jestem Nigel.- odezwałem się wychodząc z krzaków. Aktorstwo to podstawa sukcesu w moim zawodzie. Równocześnie bacznie obserwowałem reakcje pozostałych osób, szukając słabego, nic nie podejrzewającego punktu. I znalazłem go. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz