czwartek, 8 stycznia 2015

(Wataha Ziemi) od Initium

Cała sytuacja była dość zabawna. Ayato niczym dziecko które nie dostało lizaka od mamy usiadło przy ścianie patrząc na Raina jakby mu ciastko sprzed nosa zabrał. Komiczne ale zarazem smutne ponieważ dwaj mężczyźni którzy byli jakoś połączenie z Arwe się spotkało i miało zamiar stoczyć bój o rękę najukochańszej jakże Śnieżki, brauję tylko siedmiu krasnoludków chociaz mamy jednego. Kuro nadaje się na złośnika. Właśnie czy taki był krasnoludek? Wydaję mi się że cos takiego było.
Podeszłam bliżej łózka. Po mojej prawej stronie siedział Rain niczym piesek broniący swoją kość czyli Arwe a po drugiej naburmuszony Ayato. Uśmiechnełam się do "strażnika" i usiadłam na łóżku. Odezwałam się:
- Nie sądzisz, że i nowy gość zasługuje na to, by mógł sprawdzić co z Arwe? Bo przyszedł do niej…Prawda?- po czym spojrzałam na Ayato. Mężczyźni nie odpowiedzieli tylko dalej mierzyli się wzrokiem. Kuro rozbawiony tą sytuacją ominął łózko, próbowałam zatrzymać go wzrokiem, stanął za Rainem mówiac;
- Nie sadzisz, że to podejrzane, że Ayato nie zaprzeczył, kiedy użyłem określenia "napastowanie seksualne"? – Jeju, ten to miał wyczucie czasu. Spojrzałam się na chłopaka któremu zaczęły się świecić oczy ze złości i ujrzałam jak zacisnął rękę na dłoni Arwe.
- Jeśli ON się tu zbliży, to nie ręczę za siebie – Rainreth vel Ralith odparł zachrypniętym głosem.
- Westchnełam cicho by nikt tego nie usłyszał i położyłam swoją dłoń na ramieniu chłopaka z ziemi.
Czułam że coś się szykuję. Ayato podniósł głowę a jego źrenice zwężyły się do rozmiaru szpileczki.
- Ja za to ręczę, że jeśli jej nie wypuścisz, to twoja twarz będzie miała spotkanie ze ścianą – Odpowiadział dzieciak z wody. Czy ładnie nazywac alfy dzieciakami lub wilki które mają kilka tysięcy lat? Tak, dla mnie to stosowne nawet do tej sytuacji. Niby mają tyle czasu za soba a ich umysły zatrzymały się kiedy nauczyli sie mówić.
No ładnie groźby posyłać w mojej obecności na dodatek. Rainreth vel Ralith uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów. To takie... Nawet określić tego nie potrafię w tej chwili.
- Próbuj. - Powiedział. I skoczyli na siebie. Ziemia i woda. A mrok? Mrok się patrzy i uśmiecha. Cały Kuro.
- Jesteś z siebie dumny? - Zapytałam do niego.
 - Taak - Odparł bardzo zadowolony. - Brakuje mi jeszcze tylko popcornu i miałbym wszystko do pełni szczęścia.
Kuro, skarbie, czeka Cię kara.
 - Możesz też na to spojrzeć z innej strony - oznajmił - Nie sądzisz, że to będzie dla nich dobra życiowa lekcja? Może na przyszłość nauczą się bardziej panować nad gniewem i nie osądzać pochopnie innych? W końcu nie zawsze będziesz, aby ich rozdzielić... - Wskazał na walczących, och Kuro masz rację skarbie, Ty też będziesz miec lekcję życia.
- Na pewno się nauczą... Jeśli ciebie nie będzie w pobliżu. - Odpowiedziałam za spokojem.
- Mogę to odebrać, jako komplement? - Posłał mi uśmiech niczym pijawka zadowolona z krwi "dawcy".
- Nie uważasz, że najpierw należy coś z tym zrobić? - Posłałam mu spojrzenie.
- Chcesz, abym JA coś zrobił? - Zdziwił się, och jaki on to niej.
 - Myślę, że odpowiedzialność za tą sytuację powinna wziąć osoba, która do niej doprowadziła, czyli niewątpliwie TY- Odparł po czym dodał. - Lubię swoje życie i twarz, więc wolałbym spasować - powiedział a po chwili  - Nie sądzę, aby mądre byłoby rzucenie się między dwójkę wściekłych wilków, których umiejętności z pewnością wiele do życzenia nie zostawiają.
- Nie sądzę, aby mądre było doprowadzenie ich do tej walki, więc skoro jesteś taki "genialny" za jakiego się uważasz to zrób coś z tym - Zażądałam. Jaki on to nie jest, to pokaże co umie bynajmniej.
- Nawet "geniusz" taki, jak ja musi mieć swoje granice - Odparł.
- TERAZ - powiedziałam stanowczo i katem oka spojrzałam na dwójkę mężczyzn - jeszcze mają twarze.
- Dobrze, dobrze - Uniósł ręce w poddańczym geście. Widział, ze dyskusja do niczego nie doprowadzi. Rozsiadłam sie wygodniej na kanapie i ukradkiem spojrzałam na Arwe. Co to byłaby za mina gdyby ujrzała dwóch "bachorków" tańczących w swoim śmiertelnym tańcu. Spojrzałam z satysfakcją na Kuro który miał wzrok owieczki która zgubiła się w nocy w lesie.
Kuro dostał dwie "plomby". Jak śmiesznie widzieć jego twarz i zadziwia mnie fakt że ja tak myslę, takim językiem w ogóle. Teraz kiedy tamci się odsunęli Kuro jak zbity psiak stał a jego rana się zasklepiała.
Ayato zadowolony z siebie, oho dostał swojego wymarzonego lizaka z lady tuż obok sprzedawczyni a Rain?
Spojrzał na Arwe z taką miłością, troszke się zmieszałam ale dawało mi powód do rozbawienia jaki stan przede mną prawił Kuro.
Klasnęłam w dłonie. Wszystkie oczy zwróciły na mnie uwagę, cóż oprócz Arwe.
- No no, a teraz ja Wam zrobie taki dzień dziecka za to że zdemowoliście mi pokój. - Uśmiechnęłam się promiennie do wszystkich trzech.
Moja grota była cała... zniszczona.
- Nikt nie wyjdzie z tego pomieszczenia jak nie dojdzie ta grota do ładu. - Posłałam kolejny uśmiech. Po chwili dodałam. - A jeśli nie, mogę Wam obiecać że czeka Was milutka niespodzianka kochani. - Po za tym - Spojrzałam na Mrok- Kuro, kochanie, Ty masz dodatkową lekcje życia ale to innym razem.
Pozostali spojrzeli się na Kuro a jego miny wyrażali jakby mieli powiedzieć" Uuuu " rozbawiło mnie to.
Czekałam na ich reakcje.



*Pozwoliłam sobie na trochę humoru bo taki gujowy dzień miałam dzisiaj.

1 komentarz:

  1. Czy ktoś sobie wyobraża, jak Kuro cokolwiek robi lub pomaga innym? Nie sądzę, aby pomógł Rain'owi i Ayato sprzątać bałagan, który narobili xD

    OdpowiedzUsuń