wtorek, 6 stycznia 2015

(Wataha Mroku) od Kuro

Initium najwyraźniej idealnie domyśliła się moich zamiarów. Rain też zdawał się zauważać, że mnie to dolewanie oliwy do ognia rozbawia, ale nie skomentował tego głośno, podobnie Ayato. Chociaż zachowywali się, jakby mnie ignorowali to niewątpliwie i tak moje słowa wpływały na tą dwójkę, zapewne nawet bardziej niż myślałem.
- Już uspokójcie się, wątpię aby Arwe się obudziła i zobaczyła dwóch mężczyzn niczym goryli, którzy zaraz się rzucą na siebie. Niezbyt przyjemny widok 'z rana'.
Rain zdawał się uspokoić. No... Muszę przyznać, że słowo "uspokoić" niekoniecznie pasowało do tego, "opanowaniem" również bym tego nie nazwał. Najlepsze było określenie "utrzymał swoje mordercze zapędy do Ayato siłą woli przed ujawnieniem ich tu i teraz" co niekoniecznie oznaczało, że one zniknęły.
Do tego sposób w jaki Rain zareagował na określenie "napastował ją seksualnie" było naprawdę bezcenne. Oczywiście nie zamierzałem na tym skończyć. To byłoby głupie. Miałem jeszcze trochę do powiedzenia, żeby całkowicie zniszczyć jego spokój tak, że nie pozostanie po nim śladu.
Szykuje się naprawdę świetna zabawa. Nawet nie raczyłem się wysilić, żeby zamaskować rozbawiony uśmiech. Nie miało to najmniejszego sensu skoro i tak z góry wiadome było, że to się na tym nie skończy. Osiągnąłem już swój cel, a nieprzyjemne spojrzenia zdolne przewiercić ścianę i wszystkich w tej jaskini na wylot wymieniane raz po raz między Ayato, a Rainem doskonale to potwierdzały. Nie wspominając już o zaciśniętych pięściach i milczenia w którym było zawarte więcej morderczych zamiarów niż w jakichkolwiek słowach... Można to było porównać do wisienki na torcie.
Initium starała się ich uspokoić swoim promiennym uśmiechem, ale to jej opanowanie raczej zbyt wiele nie mogło dać, nie przy mojej obecności. W końcu przykładowego osobnika takiego, jak Ayato zawsze o wiele łatwiej zdenerwować niż uspokoić. Podobnie było z resztą społeczności na tym wielkim świecie zarówno wilczej, jak i ludzkiej albo zapewne i każdej innej.
Patrzyłem, jak zbliżyła się do Raina i usiadła obok niego. Co prawda wyglądał, jakby jej obecność bardziej mu przeszkadzała niż pomagała, ale i tak wolałem nie ryzykować, że zepsuje moje zamiary.
- Nie sądzisz, że i nowy gość zasługuje na to, by mógł sprawdzić co z Arwe? Bo przyszedł do niej…Prawda? – Odwróciła się w stronę Ayato.
Rain jeszcze mocniej zacisnął usta, a milczenie stało się bardziej wyczuwalne. Zdawało się niemalże wisieć w powietrzu. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale to by pewnie zepsuło nieco dotychczasową atmosferę, więc się powstrzymałem.
Dobra, a teraz pora na...
Spokojnym krokiem podszedłem w stronę Raina wymijając Initium, która wyglądała, jakby chciała mnie zatrzymać wzrokiem, ale nie zamierzałem być "grzeczną potulną owieczką, która zawsze będzie się jej słuchać" i tym bardziej nie zamierzałem dawać nade mną władzy. Wolność była jednym z przywilejów, których nie zamierzałem dać sobie odebrać, a co za tym szło. Nie zamierzałem dawać jej na siebie wpływać.
- Nie sadzisz, że to podejrzane, że Ayato nie zaprzeczył, kiedy użyłem określenia "napastowanie seksualne"? - Jego oczy, które i tak niemalże zdawały się świecić rozbłysły, jakby zostały podsycone nowymi zasobami złości.
Ach te wilki. Dawały się jeszcze bardziej manipulować sobą niż ludzie, przynajmniej jeśli chodzi o gniew. Były bardziej impulsywne i... Chociaż zdawały się bardziej panować nad nerwami to kiedy się irytowały to widać jest, że wcale tak nie jest.
Zacisnął swoją dłoń na dłoni Arve i odwrócił się w stronę drugiego samca.
- Jeśli ON się tu zbliży, to nie ręczę za siebie - zapowiedział lekko zachrypłym głosem, któremu naprawdę nie było daleko do warkotu.
Oczywiście Ayato nie zamierzał mnie rozczarować i podjął wyzwanie unosząc wyżej głowę. Nieważne, jak bardzo by się nie starał wyglądać na opanowanego i tak ostatecznie zdradziłyby go nienaturalnie zwężone źrenice odzwierciedlające jego wewnętrzną furię.
Uwielbiam takie sytuacje i naprawdę zrobiłbym wszystko, aby doprowadzić do takiej kolejnej. Mógłbym nawet nie jeść albo nie pić przez cały tydzień, aby obejrzeć to raz jeszcze.
- Ja za to ręczę, że jeśli jej nie wypuścisz, to twoja twarz będzie miała spotkanie ze ścianą - wypowiedział groźbę.
Hmm... Widać było, że miał w tym praktykę i że nie było to pierwsza groźba, którą wypowiedział. Pomijając burzę emocji w tonie ten wypowiedzi było coś jeszcze... Dawało to wrażenie, że on naprawdę ją wypełni tak, jakby zawsze robił to wcześniej. Z pewnością robiła przytłaczające wrażenie.
Tymczasem Rain odsłonił zęby w złowieszczym uśmiechu. Zdawał się wiedzieć, że Ayato nie jest przeciwnikiem, którego mógłby lekceważyć. Co to oznaczało? To, iż był pewny swoich umiejętności? Pewnie tak, chociaż bardziej zwróciłem uwagę na coś innego... W końcu czyż nie oznaczało to, że moja manipulacja odniosła zamierzony skutek?
- Próbuj.
Tyle wystarczyło, aby doprowadzić do nieuniknionego starcia na które czekałem cały ten czas, podczas którego delektowałem się ich wzajemną wrogością.
Pomyśleć, że jedno słowo jest w stanie tak wiele zdziałać... Z pewnością nigdy nie przestanie mnie to zaskakiwać.
Uśmiechnięty patrzyłem się, jak ta dwójka skoczyła sobie do gardeł.
- Jesteś z siebie dumny? - Initium spojrzała na mnie, jakby żądała skruchy z mojej strony.
- Taak - odparłem bardzo zadowolony z siebie. - Brakuje mi jeszcze tylko popcornu i miałbym wszystko do pełni szczęścia - dodałem widząc jej reakcję na moją odpowiedź.
Miała minę, jakby nie miało mi to ujść na sucho.
- Możesz też na to spojrzeć z innej strony - oznajmiłem. - Nie sądzisz, że to będzie dla nich dobra życiowa lekcja? Może na przyszłość nauczą się bardziej panować nad gniewem i nie osądzać pochopnie innych? W końcu nie zawsze będziesz, aby ich rozdzielić... - Wskazałem na dwójkę za jej plecami, która jeszcze nie zdążyła sobie przerobić ich przecudownych twarzyczek na mielonkę tylko ze względu na to, że obaj mieli dosyć dobre umiejętności. Chociaż nawet jeśli... Była to tylko kwestia czasu nim ktoś oberwie.
- Na pewno się nauczą... Jeśli ciebie nie będzie w pobliżu.
- Mogę to odebrać, jako komplement? - Posłałem jej standardowy uśmiech aniołka.
- Nie uważasz, że najpierw należy coś z tym zrobić? - Spojrzała na mnie.
- Chcesz, abym JA coś zrobił? - Zdziwiłem się.
- Myślę, że odpowiedzialność za tą sytuację powinna wziąć osoba, która do niej doprowadziła, czyli niewątpliwie TY - miała wyczekujące spojrzenie.
- Lubię swoje życie i twarz, więc wolałbym spasować - powiedziałem. - Nie sądzę, aby mądre byłoby rzucenie się między dwójkę wściekłych wilków, których umiejętności z pewnością wiele do życzenia nie zostawiają.
- Nie sądzę, aby mądre było doprowadzenie ich do tej walki, więc skoro jesteś taki "genialny" za jakiego się uważasz to zrób coś z tym - zażądała.
- Nawet "geniusz" taki, jak ja musi mieć swoje granice - odparłem mając nadzieję, że jednak sama się tym zajmie.
Oczywiście domyślałem się co zamierzała zrobić. Dać mi nauczkę, żebym nie wyszedł z tej sytuacji bez szwanku. Zapewne uważała, że jeśli tego nie zrobi to dalej bezkarnie będę doprowadzać innych do szewskiej pasji przeciwko sobie oraz czerpać z tego radość. Nie mogę powiedzieć, że była bez racji.
- TERAZ - powiedziała.
- Dobrze, dobrze - uniosłem ręce w bezbronnym geście mając wrażenie, że ta dyskusja do niczego nie doprowadzi. Pewnie pilnowała, aby nie zrobili sobie za bardzo krzywdy (chodzi mi o walczących idiotów co stracili głowę przez Arve), ale mi również nie zamierzała odpuścić.
Initium najwyraźniej nie zamierzała mi pomóc, więc utrzymanie jednego i tak, by nic nie pomogło, gdyż w międzyczasie drugi dorwałby tego pierwszego, a i mnie pewnie przy okazji.
Musiałem ich zatrzymać naraz...
Nawet, jeśli się na to zgodziłem i tak nie uśmiechało mi się zabieranie za coś tak... Nierozsądnego? Głupiego? Czy po prostu zwyczajnie szalonego?
Zrobiłem naprawdę, ale to naprawdę głupią rzecz, która nawet mnie zaskoczyła, ale skoro mnie zaskoczyła to pewnie to samo będzie z nimi...? Mam taką nadzieję.
Po prostu skoczyłem między ich z zamiarem powstrzymania ataków z dwóch stron, które gdzie były celowane? Oczywiście, że w twarz.
Cichy głosik, który wyraził moje uwielbienie do twarzy zaczął błagać, abym wyszła ona z tego bez szwanku. Niestety... Nadzieja matką głupców.
Chociaż zdawali się być oprzytomnieni i wrócili jako tako do zmysłów to oczywiście ANI JEDEN nie raczył powstrzymać tego ciosu. Och... Sprawiło to, że poczuli się lepiej? Na pewno z pewnością lepiej ja się poczuję, kiedy im za to oddam... Gdyby nie moje zdolności błyskawicznej regeneracji oraz to, iż częściowo wyhamowałem impet ich ciosów, które na szczęście do tej pory nie zawiodły mnie ani razu to zapewne mógłbym się pożegnać z moją urodą.
Z wrażenia zabrakło mi powietrza... To tak, jakby ktoś gniótł twoją twarz z dwóch stron czołgiem i to najcięższym modelem, jaki istniał na tym świecie. Oczywiście trzeba uwzględnić, aby oddać to wrażenie, że podłoże nie mogło być z piasku... Jeśli już z betonu, a i tak jestem pewny, że nie oddałoby to w pełni tego co właśnie czułem.
Oczywiście moja rana zaczęła się leczyć, jeszcze w chwili w której obrywałem, ale i tak...
Dlaczego to ja byłem jedynym, który tutaj cierpi? I to jeszcze w twarz...
I jeszcze dlaczego Ayato nie zdawał się przejmować tym faktem w najmniejszym stopniu. Wprost przeciwnie, gdzieś w głębi jego oczy było widać swego rodzaju satysfakcję, chociaż i niezadowolenie, ponieważ pewnie wolał dorwać tego drugiego.
Drugi tymczasem był wpatrzony gdzieś indziej (super, jeszcze ten mnie kompletnie ignoruje... Zaraz nie ręczę za siebie i..). Mój wzrok podążył za jego spojrzeniem i dotarł do Arve o której chyba wszyscy (och, przepraszam Pani Idealna, czyli Initium nie mogła o niczym zapomnieć - pomyślałem z ironią) na chwilę zapomnieli.
Wpatrywała się w to wszystko zmieszana, ale i odrobinę rozbawiona na mój widok, jakby myślała, że to wszystko jest sen.
Ayato też zdawał się tego nie zauważać. Przynajmniej tak długo, jak był odwrócony do niej plecami.
Korzystając z tej chwili rzuciłem mu spojrzenie, które oznajmiło tylko tyle, że po tym, jak "wspaniałomyślnie" z jego strony wykorzystał okazję, aby mi przyłożyć z pewnością zamierzałem mu dłużny.
Temu drugiemu nawiasem mówiąc też nie zamierzałem odpuścić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz