wtorek, 6 stycznia 2015

(Wataha Wody) Od Ayato.

Zrezygnowany nudą leżałem na wielkim łóżku z padem w dłoniach. Jakaś wyścigówka wystarczyła na chwilę obecną. Oczywiście jak grać to tylko z odpowiednim nagłośnieniem. Głośna muzyka koiła moje myśli.
Jakżeby inaczej, ktoś musiał mi przeszkodzić. W dodatku wyjątkowo irytująca osoba.
- Co tutaj robisz.? - Warknąłem nie odrywając oczu od wielkiego ekranu.
- Co za chłodne powitanie.- Udał zranionego.
- Zaraz Cię stąd wyrzucę. - Rzuciłem. - Przeszkadzasz.
- Myślę, że jak to zrobisz to będziesz tego bardzo żałować. - Powiedział zagadkowo.
- Nie sądzę. - Przerwałem na chwilę. - Raczej poczuję się lepiej, jak się Ciebie stąd pozbędę.
- Nawet jeśli nie dowiesz się co z Arwe.? - Okej. Zwrócił moją uwagę.
Odłożyłem joystick koło siebie i usiadłem prosto.
- Z Arwe.? - Przez moment zawahałem się.
Co mogło stać się takiego z dziewczyną, żeby akurat on przychodził mi to powiedzieć.? Raczej nic dobrego.
- Na przykład to, jak krwawiła, była nieprzytomna i nawet początkowe leczenie Initium nie odniosło skutku.
Zakląłem pod nosem.
- Uważam, że powinieneś tam pójść. - Spojrzał na ekran gry. - Ale to moja osobista opinia. Dla mnie to nie ma różnicy czy tam będziesz czy nie, chociaż dla niej już pewnie tak. Nie byłoby Ci trochę głupio, że wolałeś sobie pograć w jakąś grę na xboxie. - Prychnął. - Mi by na twoim miejscu było.
Uniósł brwi. Podły drań.
- Nie interesuje mnie Twoje zdanie. - Mruknąłem.
- tak samo, jak mnie nie interesuje co Ty zrobisz. - Uśmiechnął się szeroko. - Czy zdecydujesz się wbić na kolejny level w tej grze czy pomóc Arwe... Twój wybór.
Odwrócił się i ruszył do wyjścia. Po raz kolejny zakląłem.
Szybko wyłączyłem konsolę i niczym cień podążyłem śladem Kuro.
- Powiedz mi dokładnie o co chodzi. - Zażądałem.
- Sam nie wiem. - Zamyślił się na chwilę. - Kiedy ją znalazłem była cała w krwi. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy była taka, aby zanieść ją Initium.
- Kiedy to było.?
- Wczoraj. - Powiedział spokojnie.
- Dlaczego nie przyszedłeś wcześniej.? - Mruknąłem z irytacją.
- Uznałem, że Twoja irytacja nic nie pomoże. Poza tym nie mogłem tego zrobić, nie żeby miało to znaczenie w ostatecznym rozrachunku.
Na tym rozmowa się skończyła. Zapewne chciał wykorzystać obecną sytuację do swoich celów, inaczej w ogóle by tutaj nie przychodził. Ale szczerze.? Nie obchodziło mnie to w tym momencie zbytnio.
Narzuciłem szybkie tępo. W mgnieniu oka przeszliśmy przez Watahę Powietrza i dotarliśmy do Ziemi.
Zniknąłem w jaskini, podążając zapachem Arwe. Bestialsko wparowałem do odległej groty. Mój wzrok przesunął się po pomieszczeniu.
Chorobliwie blada dziewczyna pokryta krwią i jakiś mężczyzna. Wyglądał na wycieńczonego a jego wzrok był nieco szalony. Zacisnąłem pięści. Całe ciało momentalnie się spięło.
Dosłownie wryło mnie w ziemię. Dlaczego on tu jest.? Kim on jest.? Otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć, ale nie szło w tym momencie opisać tego co czułem.
Chłopak wstał i przesunął się bliżej Arwe. Ocenialiśmy się przez chwilę wzrokiem.
Kuro wyszedł zza moich pleców i spojrzał zaskoczony na sytuację.
- Ooo. Naprawdę niezłe połączenie. Ten, który doprowadził Arwe do takiego stanu i ten, który napastował ją seksualnie.
Dopiero teraz zauważyłem Initium stojącą w rogu pomieszczenia. Wyglądała na poirytowaną.
- Ups... - Wilk z Mroku ściszył głos. - Chyba nie powinienem tego mówić.
- Nie nie powinieneś. Naucz się w końcu że Twoje docinki nie są śmieszne więc odpuść sobie i naucz się czym jest dystans do pewnym sytuacji, samo zachowawczość i trzymanie języka za zębami jeśli naprawdę trzeba bo na nikomu Twojego docinki nie robią większego wrażenia ale jednak mogą sprowadzić kłopoty. - Dziewczyna wstała i zrobiła mu wykład.
- Już uspokójcie się, wątpię aby Arwe się obudziła i zobaczyła dwóch mężczyzn niczym goryli, którzy zaraz się rzucą na siebie. Niezbyt przyjemny widok 'z rana'. - Posłała nam promienny uśmiech.
Po raz kolejny zaniemówiłem. Zrobiłem krok w stronę posłania nieprzytomnej dziewczyny, a długowłosy warknął.
Spojrzałem na niego złowieszczo. Niby mam być spokojny przy kimś, kto ją tak urządził.? Nie w tym życiu.
Usiadłem oparty o ścianę wbijając świdrujące, niebieskie spojrzenie w nieznajomego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz