wtorek, 6 stycznia 2015

(Wataha Powietrza) Od Paraldy

Uslyszalam jakas rozmowe, ktora mnie zbudzila. Nademna stal moj towarzysz, a jego mina wydawala sie nie byc zbyt szczesliwa.
- Heyou? Co sie stalo? - Zdziwilam sie obecna sytuacja.
- Ehhh, nic takiego.- Westchnal ciezko i podrapal po czuprynie.
Weszlam w jego pamiec, no i to co zobaczylam niewiarygodnie mnie zdziwilo. Co tu sie dzialo?!
- Jestes zla, ze zalatwilem to sila? - Spogladal na mnie nieco zaciekawiony.
- Nie. - Wstalam z lozka, wiedzialam juz gdzie chce isc.
Sylyf ruszyl za mna, szlismy do Watahy. Czy bylam na kogos zla? Nie, a nawet jesli to bez znaczenia.
Szlismy w ciszy w strone jeziorka, prawdopodobnie wygladalam na zla i to dlatego. Kiedy doszlismy moj towarzysz bez chwili na myslu poszedl dalej, pewnie do jaskini. To bylo mi potrzebne, zostac sama z myslami. W koncu taka sytuacja...
Zdjelam mozlonie ciuchy i zalozylam na siebie nazutke do plywania.
Skad ja mialam? No coz zawsze zostawiam ja pod jednym z drzew. Tam sie nie zgubi, no i wyschnie. Slonce tam sobie zaglada, wiec nie musze bac sie, ze wloze na siebie mokra rzecz. No, ale mozna by sie sprzeczac, bo trawa, wilgoc, ale tam jest troche "skalnej" czesci podloza. Takze moje odzienie wodne zawsze jest suche.
Przykucnelam na brzegu i dotknelam opuszkami palcow wody, byla letnia, a jej tagla niespokojna. Zwykle tu nie wialo takie ostre powietrze, co mnie zaniepokoilo. Przyroda wyczowa zawsze cos... Spogladalam na wode i zastanawialam sie o co chodzi. Moze ktos do nas przyjdzie, moze Bogowie cos szykuja, a moze to cos zupelnie mi nieznanego? Coz nie ma co sie rozczulac.
Weszlam do wody, na poczatku do kostek, potem do kolan, no i tak coraz glebiej i glebiej. W koncu ruszylam ku srodkowi, gdzie polozylam sie na plecach i patrzylam na niebo, ono tez bylo niespokojne. Nagle moje mysli zaszczycil smutek, tak przenikliwy, ze z oka poplynela mi lza. Lezalam tak chwile, poczym wyciagnelam reke do nieba.
O czym myslalam, co mnie trapilo, czemu bylam bezbronna w stosunku do tego? Chodzilo o niebo, to byl moj dom, a tu ziemia... Sprawila mi wiele bolu, chociaz Akki kiedys powiedzial... Z reszta, to nie ma juz takiego znaczenia. Chcialam do nieba, poczuc sie w koncu bezpieczna, zdala od nowych osob, ktorych nie rozumiem. To jednak ucieczka od problemu, a tak nie wolno. Trzeba byc dojrzalym i odpowiedzialnym, ale jak przy czyms takim?!
Mialam zostac, ale... Nie wiem czy tak powinno byc, czy zmienianue trybu zycia jest dobre. Lepiej uciekac, czy moze stawic czola emocjom? Nie wiem... Heyou bedzie mi wypominac jesli mu powiem, to przeciez oczywiste, a jednak chce mu powiedziec.
W koncu przewrocilam sie i zanuzylam pod woda, nic to nie dalo. Glupie uczucie, ale od kiedy glupoty sa skomplikowane?!
Zaczekam plynac do brzegu, bo wiatr narastal nad jeziorem.
Wyszlam z wody i poszlam pod drzewo i ulozylam sie wygodnie. Nie wiem ile tam siedzialam, ale chyba dlugo, bo slonce zdarzylo mnie wysuszyc. W koncu oparlam glowe o pien i ogladalam zachod slonca. Zazwyczaj widywalam go z gory, a teraz o dziwo widze go z ziemi, wyglada to troche inaczej. Z dziwnymi myslami zasnelam, ponownie.
W snie znajdowalam sie w prozni i slyszalam rozne glosy, co bylo dziwne, bo nie rozumialam o co chodzi. Rozmawiali setkami, rozmowy byly rozne, kazdy glos zagluszal drugi, to bylo dziwne, meczace. W pewnym momencie pojawilo sie swiatelko, ktore do mnie mowilo i przebijalo sie przez wszelkie glosy.
*Jestes tu pierwszy raz?* - Zapytalo.
*Tu?* - Zdziwilam sie.
*Tak, tu. Jest to takie dziwaczne miejsce, widze, ze jestes tu pierwszy raz. Nie wiem jednak czemu, skoro ONI nie reaguja na Ciebie. Pewnie sie kloca o to jak zwykle.* - Moiwlo nie do konca zrozumiale dla mnie.
*A tak, co by sie dzialo? No i co to za miejsce?* - Pytalam dalej z nadzieja, ze dostane odpowiedz.
*Co by sie stalo? To co zwykle, zazwyczaj Ci co tu trafaiaja poddaje sie cieprieniu, spokojnie jednak. Tylko cierpienie psychiczne. Co do miejsca, w ktorym sie znajdujesz, to niestety nie moge Ci wyjawic. I tak powinnas sie cieszyc, ze z Toba rozmawiam. Jestes jedna z nielicznych, ktore w miare moga zrozumiec o co tu chodzi. Reszta od razu doznaje bolu.*
*Zadziwiajace.* - Odparlam.



(Przperaszam za nrak znakow interpunkcyjnyych, ale obecnie nie mam dostepu do komputera.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz