sobota, 23 maja 2015

(wataha ognia) od Maji

Kiedy wstałam zauważyłam, że Shy coś ukrywa. Jej mina nie wróżyła nic dobrego, ale czy mina kogoś kto wkrótce ma zginąć może wróżyć coś dobrego?
- Wszystko w porządku, Shy? - zapytałam
- Taaaakkk- powiedziała niepewnie i wiedziałam, że ona coś ukrywa. Nie, wiedziałam że to co powiedziała to kłamstwo.
- Nigdy wcześniej mnie nie okłamałaś- zarzuciłam jej
- Wiem, przepraszam- wyszeptała. Nie wiem czemu przegapiłam jej myślowy krzyk, który właśnie rozbrzmiewał w mojej głowie, ale w tym najważniejszym momencie przypomniałam sobie o nim.
Reszta poranka minęła nam niemal w całkowitej ciszy. Chyba po raz pierwszy w życiu tak się bałam kogoś, czegoś... chyba nawet Shy była mniej przerażona. Ona chyba wierzyła, że może mnie obronić ale ja wiedziałam, że nie. Nigel nie był głupi, nie zaatakuje jeśli nie wie jak poskromić tarczę Shy. Nie wiem czemu nie zauważyłam tych niemych sugestii Shy, chyba strach zmniejszył moje możliwości umysłowe.
- Shy chyba muszę iść zapolować- powiedziałam
- Nie!- krzyknęłą- To zbyt niebezpieczne.
- Musimy coś jeść-zdecydowałam- Nie pójdę daleko.
- Idę z tobą- uparła się Shy
Znałam tą minę, kiedy pojawiała się ona na jej twarzy należało jej po prostu odpuścić, bo i tak nic nie było w stanie jej odwieść od danego pomysłu. Zresztą samotne polowanie to była ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę. Tak więc obie skierowałyśmy się w stronę watahy mroku. Szłyśmy powoli, bo przecież nigdzie nam się nie spieszyło.
Kiedy dotarłyśmy do znajomej mi dziury, której zresztą byłam autorką, coś nas zatrzymało. Jakiś szmer w krzakach. Ciarki przeszły mi po plecach a Shy cała się nastroszyła.
- Witam moje panie- przywitał się Nigel, który teraz wyglądał niczym nocny łowca.
- Nigel- powiedziałam, nic więcej nie byłam w stanie z siebie wydusić.
- Tak to ja i niedługo stanę się waszym najgorszym koszmarem- odezwał się z pewnością w głosie
- Nie sądzę- zaprotestowała Shy
- Przekonajmy się- zaproponował Nocny Łowca i zaatakował. Tarcza Shy oczywiście nas obroniła, ale zauważyłam jak ON wchłania ją swoją mocą MROKU.
"Mamy problem, Shy" pomyślałam, a za niedługo stało się coś strasznego. Nigel trafił Shy, chyba kulą ognia. Nie wiem dokładnie co to było, ale odrzuciło ją na kilka metrów. I więcej się już nie poruszyła. Łzy podeszły mi do oczów, nie miałam pewności, ale wiedziała że ona nie żyje. Zabił ją. Niepohamowany gniew wypełnił całą moją duszę, ale strach przed zbliżającą się postacią Nocnego Łowcy gdzieś go stłamsił i nie mogłam go z siebie wydobyć. A więc tak miałam zginąć, miał mnie dźgnąć nożem, udusić lub jeszcze coś innego. Czułam jak cała drżę ze strachu i nic nie mogłam zrobić. Byłam sparaliżowana i nie mogłam myśleć logicznie... chociaż... w czasie tych kilku sekund przeanalizowałam sytuację "Nigel nie mógł mnie zabić magią, bo każdy jego atak bym wchłonęła, tak jak on mój. Musiałam z nim walczyć bronią bardziej... ludzką, ale przecież nie umiałam się bronić no i walczyć też nie bardzo umiałam. Nigdy nie musiałam tego robić." Myślałam i myślałam...a Nocny Łowca zbliżał się....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz