poniedziałek, 16 marca 2015

(Wataha Ognia) od Shy

Noc była ciemna, ciemna i cicha, ciemna, cicha i jednocześnie tak niespokojna. Całą noc czuwałam, przeczesywałam myślami i zmysłami las i tereny ognia. Saphira i Gaja robiły to samo, chociaż w inny sposób. One latały nad całym terenem i patrolowały je. Noc wydawała się najlepszym czasem do ataku, bo przecież w nocy wszyscy śpią i są łatwym celem. Niemal bezbronni, a jednak....
- Hej. Czemu nie śpisz? - usłyszałam za sobą głos Maji
- Jak mogłabym spać w takiej chwili- powiedziałam oburzona
- Powinnaś się wyspać- powiedziała Maja. Powiedziała to tym swoim głosem, który zazwyczaj znaczy, że nie odpuści. Głos dziecięcego uporu, jak ja go nazywałam.
- okej, okej- powiedziałam przewracając oczami. Zaczynało świtać i byłam pewna, że nie uda mi się zasnąć, ale popełniłam błąd. Usnęłam bardzo szybko. Kiedy się obudziłam było już niemal południe, a Maja spała w pokoju obok. Słyszałam jej miarowy oddech i nagle w mojej głowie zaświtał pomysł, a właściwie to po prostu postanowiłam zrealizować wcześniejszy pomysł. Musiałam wprowadzić do gry nowy mianownik, innego gracza, który odwróci jej wynik. To nie mogło się tak skończyć.
Wymknęłam się z jaskini Watahy Ognia i skierowałam prosto ku terenom mroku. Czy miałam jakiś plan? Nie, i nie starałam się go wymyślić, po prostu biegłam i myślałam tylko o tym. O rozmywającym się krajobrazie, o wiatrze w moich włosach, o odgłosie powietrza zderzającego się z całym moim ciałem i o tylu innych rzeczach, które wiązały się z biegiem. Właśnie miałam tereny watahy mroku i już miałam się cieszyć, że jednak jego nie spotkałam, ale z moich myśli wyrwał mnie jego głos:
- a ty co tu robisz?- Kuro stał oparty o drzewo przyjmując dość nonszalancką pozę.
- Kuro, wiem że ty musisz wszystko wiedzieć i nigdy nie odpuszczasz, ale tym razem daj sobie spokój z tymi twoimi badaniami. Dobrze ci rządzę to nie jest zabawa...już nie - powiedziałam i biegłam dalej nasłuchując za sobą kroków Kuro, ale ich nie słyszałam. Minęłam tereny wszystkich watah i zaczęłam węszyć. Szukałam zapachu Nigela. Było to dość trudne i zaczęłam stopniowo zwalniać, aż przeszłam do tepa spacerowego. Po kilku minutach ślady stały się całkiem wyraźne, więc przyspieszyłam. I po chwili dotarłam na miejsce. Bardzo wyraźnie było czuć tu aurę mroku, weszłam do groty, choć mój instynkt nakazywał mi uciekać stąd jak najdalej. Grota była ciemna i bardzo długa,  A na końcu łączyła się z jakimś pomieszczeniem. Wraz z moim zbliżaniem się do sali coraz wyraźniej docierały do mnie głosy dwóch mężczyzn.
- A więc wie już jak obezwładnić jej tarczę, ale to nadal nie daje gwarancji sukcesu.
- Masz rację, Logosie. Jeśli tej małej uda się połączyć jej magię Follow z tym co dała jej matka to posłaniec będzie bezradny.
- Nie bądźmy aż takimi pesymistami.
- A jaki widzisz dla niego ratunek?
- Widzę światło pochłaniające ciemność
- A więc wszystko zależy od tej małej?
- Na to wygląda. Ona ma wielką przewagę przez swoje emocje. Jeśli spali jego serce on nie będzie miał szans na obronę. - zastanawiałam się o czym oni mówią. Wiedziałam, że w tych słowach kryje się rozwiązanie naszej zagadki. Podeszłam do drzwi drugiej sali. Tam również o tym rozmawiali tym razem słyszałam głos kobiecy
- Tajemnica całej zagadki tkwi w tym czy naprawdę jest Follow. Musicie pamiętać, że nigdzie nie znaleziono zapisków o tym, że służy ona złu. Nasi badacze tej mocy podejrzewają, że to posiadacz kształtuje swoją moc.- słuchałam tego wszystkiego z coraz bardziej zdziwioną minę i już wiedziałam gdzie znajdę rozwiązanie. Wymknęłam się z jaskini i zawołałam cicho Gaję.
- Wiesz gdzie chcę lecieć- powiedziałam wsiadając na jej grzbiet. - Tylko szybko.
Lot był bardzo krótki, Gaja się postarała. Tereny były opustoszone. Widać było ślady po zniszczeniach spowodowanych pożarem. Z łatwością odnalazłam spalony budynek archiwum wioski. Weszłam do niego, drzwi nieco skrzypiały ale skrzypiały już przed pożarem. Większość ksiąg była spalona, ale te najcenniejsze były specjalnie chronione i znalazłam je w formie nienaruszonej. Mogłam się obwiniać, że wcześniej na to nie wpadłyśmy, ale jaki to miałoby sens? Lepiej zająć się przegladaniem tego, a było to dość sporo grubych ksiąg. Miałam wrażenie, że przeglądam je wiele godzin aż w końcu znalazłam to czego szukałam i mogłam wrócić do Maji. Cicho liczyłam, że nie zauważyła mojego zniknięcia i cóż... miałam rację. Maja jeszcze spała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz